
Zabawa samemu jest fajna, sztuczna inteligencja czasem potrafi dołożyć do pieca, ale prawdziwa jazda zaczyna się dopiero w multi. Do wyboru mamy dwa typy gry: 1 vs. 1, lub 2 vs. 2. Obie opcje są doskonałe i dają dużo większą frajdę od singla. W pierwszym przypadku robimy to, co zwykle, czyli wybieramy postać, jednostki i walczymy z żywym przeciwnikiem. Druga możliwość łączy nas w drużynę razem z innym zawodnikiem i stajemy przeciwko dwóm innym osobom. Trzeba manewrować swoimi chłopakami tak, by dać też możliwość dobrej zagrywki koledze z teamu. On zresztą musi robić to samo, bo w innym wypadku zaliczymy sromotną porażkę. Nie muszę chyba mówić, że rozróżniamy się dzięki kolorom i nie można nawet przesunąć podopiecznego znajomemu. Komunikacja głosowa to połowa sukcesu, resztę stanowi zorganizowanie i dobra taktyka, zwłaszcza, że po sieci walczą w większości dobrzy zawodnicy, więc potyczki są naprawdę bardzo, ale to bardzo satysfakcjonujące. Śmiem twierdzić, że od czasu Bad Company 2 żadne zabawy dla wielu graczy tak mnie nie wciągnęły. Owszem po drodze było Black Ops (na X360, więc nie nudźcie o zbugowanym multi, itd., bo grać się da) i to właściwie tyle. Teraz za 1200 MSP można mieć rozrywkę na bardzo długi czas.
Błędy jakieś? Są. Zdarza się, że z niewiadomych powodów nie można dołączyć do danej sesji. Z racji, że jest to raczej niszowa produkcja, to ilość osób online nie powala na kolana, a przez to często zdarza się, że stajemy naprzeciwko znacznie bardziej doświadczonego gracza, co równa się oczywiście okrutnej porażce. Jednak tej grze jestem w stanie wybaczyć wszystko, to się chyba nazywa miłość…
Wracając jeszcze na chwilę do samotników. Gra jest naprawdę długa. Przejście jednego aktu to kwestia około 6 godzin, a jeżeli pobawimy się w wykonywanie dodatkowych zadań i rozwiązywanie zagadek (w jednej rundzie musimy zniszczyć wszystkie wrogie jednostki – genialna sprawa), to spokojnie ten czas wydłuży się przynajmniej o kolejną godzinkę. Zabawy jest więc sporo, a poza tym zawsze można sobie z menu odpalić szybką walkę i odpływamy na długi czas, bo na jednym starciu na pewno się nie skończy.
Oryginalnie szpila ukazała się na Nintendo DS, więc oprawa graficzna musiała zostać przystosowana do standardów PlayStation 3 i Xbox 360. Dalej mamy do czynienia z pięknie narysowanym światem, postaciami, całość rozgrywa się w dwóch wymiarach, ale jest po prostu uroczo. Nie ma ogromnej ilości efektów specjalnych i całej reszty czynników „szczękoopadowych”, ale nie da się po prostu narzekać. Jest kolorowo, baśniowo, animacja nie chrupie, dokuczają tylko częste loadingi. Co wyjdziemy za ekran do nowego pomieszczenia to się ładuje, przed walkami się ładuje, po walkach się ładuje, tak w ciągu godziny gry to podejrzewam, że znienawidzony napis widzimy przez jakieś 10 min, to bardzo dużo i bywa nużące, ale od tego gameplay'u nic nie jest w stanie oderwać, dla niego mogłoby się i godzinę ładować.
Mógłbym tak dniami i nocami pisać o tej produkcji, ale szkoda czasu na przynudzanie. Might & Magic: Clash of Heroes to powalający produkt. Świerzy, wciągający, wymagający, długi, z kozackim multiplayerem i piękną oprawą. Dodatkowo jest przystępny dla nieobeznanych w temacie, ale oferujący tony miodu i ciekawostek dla zaawansowanych. Czego można chcieć więcej? Tego, żeby częściej były okazje zagrania w tytuł tego kalibru. Oczywiście ocenę trzeba zaniżyć z powodu tych kilku błędów i nieszczęsnych loadingów, dodatkowo, jeżeli ktoś nie lubi połączenia RPG z grą logiczną, to pewnie i teraz nie zmieni zdania, ale mówię Wam dajcie szansę tej bajce, bo jest po prostu genialna!
Świetna |
Grafika: Bajeczna, kolorowa, urocza. |
Dobry |
Dźwięk: Jest, bo być musi, dobrze oddaje klimat gry. |
Genialna |
Grywalność: Odlatujemy na długie dni, tygodnie. |
Genialne |
Pomysł i założenia: Połączenie Puzzle Quest ze światem Might & Magic. Hell yeah! |
Genialna |
Interakcja i fizyka: W multi można się zatracić, nie zdziwię się jeżeli ktoś nawet nie tknie kampanii dla jednego. Granie samemu, przez sieć, na jednej kanapie i w każdym wypadku tak samo zasysa... szaleństwo! |
Słowo na koniec: Genialna, genialna, genialna, z drobnymi problemami... |

PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler