R.U.S.E. (XBOX 360)

ObserwujMam (4)Gram (0)Ukończone (2)Kupię (1)

R.U.S.E. (XBOX 360) - recenzja gry


@ 09.09.2010, 22:27
Marcin "bigboy177" Trela
Czasem coś piszę, czasem programuję, czasem projektuję, czasem robię PR, a czasem marketing... wszystko to, czego wymaga sytuacja. Uwielbiam gry, nie cierpię briefów reklamowych!

R. U.

R.U.S.E. to bardzo unikatowa produkcja. Mamy bowiem strategię, która trafia nie tylko do posiadaczy blaszaków, lecz również do właścicieli dwóch najmocniejszych konsol stacjonarnych obecnej generacji. Obie maszynki nie są przeznaczone do tego, by obsługiwać RTS’y, można więc pomyśleć, że zabawa została do pewnego stopnia uproszczona. Nic bardziej mylnego. Mimo że koncepcja RTSów na konsolach nigdy do końca nie „chwyciła” i gryzie się ze specyfiką pada, R.U.S.E. udaje się połączyć wszystkie najważniejsze założenia gatunku z wygodnym siedzeniem na kanapie. Dzięki temu zarówno hardcore, jak i zwolennik bardziej luźnej rozrywki mogą znaleźć tu coś dla siebie. Warunkiem jest pozytywne podejście i przebrnięcie przez kilka pierwszych zadań, w których poznajemy podstawy rządzące najnowszym dziełem ekipy ze studia Eugen Systems i ciągną się one niemiłosiernie.



W R.U.S.E. gracz wciela się w postać majora, a ostatecznie generała o imieniu Joe Sheridan. Co ciekawe, wcale nie jest to powiedziane (napisane) w przenośni. Jeśli bowiem zdecydujemy się oddalić kamerę od pola bitwy, zobaczymy, że stoimy przed mapą strategiczną i niejako zarządzamy poruszającymi się po niej jednostkami. Rozwiązanie jest oczywiście jedynie bajerem, gdyż funkcjonalność jego znikoma. Niemniej jednak, nadaje smaczku całej rozgrywce i dość często oddalałem kamerę do najwyższej pozycji, choćby po to, by zerknąć na działania z szerszej perspektywy, ciesząc oko spustoszeniem jakie sieją moje oddziały. W kwestii przydatności, najwyższe położenie kamery umożliwia szybsze poruszanie się po polu bitwy, co w przypadku R.U.S.E. jest w sumie dość istotne. Sztuczna inteligencja w grze nie pozwala nawet na chwilę spuścić oka z zarządzanych oddziałów. Bardzo często popełniają wówczas krytyczne błędy, a one mogą doprowadzić do katastrofy.

Okres, w którym rozgrywa się akcja to Druga Wojna Światowa. Na wzór innych RTS’ów z tych czasów, bandziorami są oddziały niemieckie (okazyjnie włoskie), a my staramy się wydawać rozkazy wojskom amerykańskim i z ich pomocą eliminować oponentów. R.U.S.E. nie jest RTS’em, do jakich zdążyliśmy przywyknąć. Gra bardzo poważnie traktuje podejście strategiczne do napotkanych problemów i wymaga od gracza ciągłego i, co najważniejsze, umiejętnego korzystania ze „zmyłek”. Są to specjalne funkcje, dzięki którym możemy wpływać na pole bitwy, niejednokrotnie zmieniając losy całego starcia. Warto też wiedzieć, że R.U.S.E. nie jest strategią turową, nie ma aktywnej pauzy ani innego podobnego ustrojstwa. Wszystko rozgrywa się w czasie rzeczywistym, co utrudnia i jednocześnie czyni akcję bardziej atrakcyjną.

R.U.S.E. (XBOX 360)

Wyobraźcie sobie sytuację, w której Waszym zadaniem jest wysadzenie bazy niemieckiej. Możecie po prostu ruszyć „na pałę” do przodu, z nadzieją, że jakoś uda się do niej dotrzeć. Jakież będzie Wasze zdziwienie kiedy nagle na horyzoncie pojawi się grupa dział przeciwpancernych i zamieni prowadzony pułk czołgów w kupę złomu. Chwilę później wyrośnie kilku grenadierów i zrówna z ziemią piechotę. Miast postępować w tak głupi, rzekł bym, naiwny sposób, lepiej użyć jedną ze „zmyłek” (tytułowe R.U.S.E.). W tym przypadku najlepszym rozwiązaniem są dwie z nich. Pierwsza to szpieg, który odkryje wszystkie jednostki wroga w danym sektorze mapy, druga pozwoli podglądnąć jakie rozkazy wydaje wrogi generał. Możemy wówczas przewidzieć gdzie przemieści się oponent i jakimi oddziałami dysponuje. Nie wpadniemy zatem w pułapkę i mamy szansę odnieść zwycięstwo.


Screeny z R.U.S.E. (XBOX 360)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosbat2008kam   @   17:29, 10.09.2010
Spodziewałem się czegoś lepszego... Może nie na taką skalę, jak Starcraft II, ale jednak czegoś lepszego. Grę może kupię gdy pojawi się w taniej serii - teraz nie mam ku temu żadnych powodów.