Warto jednak przed wykonywaniem zaawansowanych tricków wstąpić do szkoły skateboardingu, gdzie nad nami czuwać będzie niejaki trener Frank. Wcielił się w niego Jason Lee, który był gwiazdą serialu komediowego. Na imię mi Earl - doping w jego wykonaniu świetnie zagrzewa do walki. Na specjalnie przygotowanych torach przyjdzie nam zapoznać się z podstawami sterowania.
Trzeba też wspomnieć, że do ułatwień należy nowa kamera, którą wybieramy przed stworzeniem postaci. Skate 3 nie zmusza nikogo do korzystania z klasycznego dla serii, nisko osadzonego wglądu i na wstępie daje możliwość przerzucenia się na (wygodniejszą) kamerę zza pleców. Niemniej jeżeli ktoś jest wybrednym graczem i oba te tryby ukazania akcji mu nie odpowiadają, w opcjach może ręcznie ustawić kąt widoku. Popracowano również nad swobodnym poruszaniem się bez deski, co w części drugiej było niewątpliwym „minusem”.
Po krótkim treningu zaczynamy wykonywać pierwsze zadania, a mamy tego sporo: robienie zdjęć na billboardy, kręcenie filmików do naszego filmu promocyjnego, jazda w turniejach, potyczki z gwiazdami, ściana „chwały” i wiele więcej. Wszystkie są znane tym, którzy obcowali z poprzednimi częściami gry. Najciekawszym, a zarazem najdziwniejszym, jest Hall of Meat. Najprościej ujmując, naszym zadaniem jest ciśnięcie skatem w cokolwiek, by połamać mu jak najwięcej kości. Twórcy popuścili wodze fantazji. Nie zdziw się więc, gdy będziesz musiał rzucić się „na główkę” z wieży zegarowej i przy okazji przywalić w stojące w pobliżu śmietniki oraz maszyny z zimnymi napojami.
OD ZERA DO SKEJTERSKIEGO BOHATERA
Aby zostać prawdziwym mistrzem wirtualnej deski będziesz musiał długo ćwiczyć. Ponownie poszerzono wachlarz dostępnych trików, co może tylko cieszyć. Triki wykonuje się przy pomocy gałki analogowej w połączeniu ze spustami pada, co może doprowadzić do frustracji mniej otwartych na nowości graczy. Margines ruchów między kolejnymi ewolucjami jest naprawdę niewielki, a z tej też przyczyny niekiedy wyjdzie nam zupełnie inny trik, niż zamierzaliśmy wykręcić, bądź też zawodnik będzie szorował twarzą po ziemi, bo wychylenie gałki nie było dostatecznie precyzyjne. Przez ten właśnie system Skate uznawane jest za trudne i wymaga wielu godzin ćwiczeń.
Oprócz tego otrzymamy również możliwość uczestnictwa w specjalnym pokazie trików. Zadania zaserwowane przez EA sprawiają co prawda wrażenie trudnych, momentami wręcz niewykonalnych. Jeśli jesteś zupełnie zielony, zapewne ucieszy Cię fakt, że wprowadzono poziomy trudności. Co ciekawe nie charakteryzują się one znaczącą różnicą w umiejętnościach skaterów kierowanych przez konsolę, lecz możliwościami twojego zawodnika. Nawet gracz niedzielny po uprzednim obniżeniu poziomu trudności powinien poradzić sobie ze stawianymi naprzeciw niemu wyzwaniami w mgnieniu oka. Z kolei hardkorowiec, który już niejednego zęba na asfalcie przy upadku z deski złamał, również znajdzie coś dla siebie. Podwyższenie poziomu trudności skutkuje bowiem zdecydowanie większą karalnością nieudanych lub niepewnie wykonanych kombinacji. Dobrze, że EA pomyślało o wszystkich.
Specyfikę Skate obrazuje także dostępność absolutnie wszystkich trików oraz zadań od samego początku gry. Miło, że od razu możemy jechać gdzie chcemy i wypełniać wszystkie zadania. Jeszcze milej robi się, gdy odkryjemy opcję teleportowania nas do owych zadań ze specjalnie przygotowanej do tego celu mini-mapki. Szkoda tylko, że w związku z tym EA nie postawiło przed graczem jakiegoś systemu motywacji warunkującego kolejne jego działania. Nie wiem jak Wy, ale osobiście wolałabym, odblokowywać wraz z postępami kolejne dzielnice danego miasta. A tutaj do czynienia mamy z deskorolkowym sandboxem, który urzeknie co prawda lwią część fanów serii, jednak całą resztę „nowicjuszy” może zwyczajnie znudzić.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler