Dość znaczącą zmianą w stosunku do FIFA 10 jest sterowanie wykorzystujące jedynie dwa przyciski. Nie jest ono oczywiście obowiązkowe, gdyż dla hardkorowych graczy deweloper pozostawił dotychczasowy model sterowania w niezmienionej formie. Nowy model prowadzenia zawodników jest przeznaczony głównie dla osób, które nie chcą się zbytnio przejmować niuansami piłkarskimi, a mają ochotę po prostu usiąść przed telewizorem i bezstresowo pykać gole. Niezależnie od wybranego sposobu sterowania, w FIFA 10 World Cup znacznie łatwiej realizuje się główki, strzały z woleja, przyjęcia na klatę itd. Kontrolowanie zawodników jest bardziej płynne i łatwiej je wyczuć. Wcześniej wiele akcji trzeba było robić „na wyczucie”, tym razem przebiegają one całkowicie pod naszą kontrolą. Aż strach pomyśleć co przyniesie ze sobą FIFA 11. Wszak dopiero ona zawierać będzie prawdziwie innowacyjne rozwiązania.

Na koniec kwestii merytorycznych, nie można pominąć poprawionego systemu strzelania karnych. Teraz faktycznie ma on jakiś sens i stanowi wyzwanie. Gracz musi wyczuć swojego przeciwnika gdy wciela się w bramkarza, lub zmylić oponenta kiedy staje po drugiej stronie. Do tego celu wykorzystujemy wiele możliwości, począwszy od samego kierunku wyskoku, a na machaniu kończynami, tudzież zmyłkami skończywszy. Karne dostarczają mnóstwa emocji i nie są tylko bajerem wydłużającym spotkania.



Od strony czysto technicznej, World Cup trzyma wysoki poziom. Grafika jest bardzo podobna do tej z FIFA 10, a niektóre elementy zostały nawet nieco bardziej dopieszczone, czego rezultatem są np. płynniejsze animacje zawodników oraz bardziej szczegółowe ich modele. Świetnie wygląda też prezentacja stadionów. Mamy wówczas obraz z lotu ptaka i możemy oglądnąć każdą, specjalnie przygotowaną na mundial konstrukcję. Jeśli chodzi o dźwięki, efekty specjalne i muzykę – jest podobnie. Kawałki dopływające do naszych uszu to głównie rdzenne, południowoafrykańskie rytmy. Efekty specjalne to przede wszystkim kibice zagrzewający do boju. Komentarzem zajmują się natomiast Clive Tyldesley i Andy Townsend. Dzięki nim każde spotkanie jest wyjątkowe.

2010 FIFA World Cup: South Africa to niewątpliwa gratka dla każdego fana futbolu. Produkt powinien świetnie wypełnić czas wyczekiwania na FIFĘ 11, a sam w sobie wcale nie jest jedynie klonem poprzednika. Można nawet powiedzieć, że pod niektórymi względami wyprzedza zeszłoroczną edycję FIFY. Szykując się na mundialowe szaleństwo, warto rozegrać kilka meczy. A na zachętę przypomnę jeszcze o DLC, które obiecał producent, a którego zadaniem będzie przeniesienie najważniejszych wydarzeń z prawdziwych Mistrzostw do wirtualnego świata. Dzięki temu przeżyjemy je ze zdwojoną siłą!