Seria gier Mario Party ma na karku ponad dwie dekady. Osobiście nie miałam z nią wcześniej do czynienia, bo Switch to moja pierwsza konsola od Nintendo, ale już teraz wiem, że Super Mario Party Jamboree pozostanie ze mną na dłużej, a sięgać będą po nią nie tylko wtedy, gdy wpadną znajomi, tudzież rodzina, i będziemy chcieli wspólnie zasiąść przed telewizorem. To również bardzo przyjemna gra, by się zrelaksować w pojedynkę. Dlaczego tak uważam? Odpowiedź w naszej recenzji.
Super Mario Party Jamboree to gra upakowana zawartością. Zaczynamy od wstępu, w trakcie którego poznajemy możliwości zabawy, a następnie albo zwiedzamy i upiększamy swój hub, zwany Plazą, albo wsiadamy do balonu unoszącego się nad archipelagiem wysp, by wybrać interesującą nas rozgrywkę i w miarę możliwości pozyskiwać przedmioty kosmetyczne, które wykorzystujemy następnie we wspomnianym hubie. Co ciekawe, w samej Plazie też jest sporo aktywności do wykonania, wystarczy się po niej po prostu poszwendać.
Głównym trybem zabawy w Super Mario Party Jamboree jest oczywiście Mario Party. Przechodząc do niego trafiamy na mapę, na której rzuty kostką decydują o polach, na których lądujemy oraz wyzwaniach, których musimy się podjąć. Grać możemy tu albo w towarzystwie innych osób (także przez sieć) albo samodzielnie. W przypadku drugiej ewentualności, role innych graczy przejmują sterowane przez konsolę boty.
Rywalizacja w Mario Party opiera się na monetach oraz gwiazdkach. Monety zbieramy biorąc udział w specjalnych minigrach, a te drugie otrzymujemy w zamian za monety. Dwadzieścia monet to jedna gwiazdka, a kto zgromadzi ich najwięcej, ten wygrywa i otrzymuje tytuł Super Gwiazdy. Monety dostajemy nie tylko podczas przemieszczania się po mapie, ale również za minigry, w których uczestniczymy pomiędzy turami. Zabawa w Mario Party podzielona jest bowiem na tury, w których staramy się – jak w planszówce – zmierzać do celu, wspomagając się przy okazji różnymi ciekawymi przedmiotami (jak rura, która wyrzuca nas w losowym miejscu mapy), dostając bonusy pieniężne albo tracąc monety w wyniku zasadzek.
Jeśli chodzi o minigry, są one przeróżne. Może to być np. ucieczka przed potężnym głazem, unikanie spadających platform naszpikowanych kolcami czy zgadywanie na czas niepasujących obrazków. Minigier jest sporo, a przy okazji zmieniają się one zależnie od tego czy gramy na kontrolerze, całej konsoli czy korzystamy z pojedynczego joy-cona. Rywalizacja w Mario Party jest wyśmienita, głównie ze względu na to, że mamy w niej połączenie losowości planszówki oraz wymagających zręczności i spostrzegawczości minigier. Bawiłam się tu wyśmienicie, szczególnie gdy miałam towarzystwo. Warto dobrać je jednak tak, by nikt nie był przesadnie zadziorny. Umiejętności mają tu znaczenie, ale dużo jest w rękach losu.
Mario Party to cztery sporych rozmiarów mapy, a każda o innym poziomie trudności. Ze względu na to, że jedna rozgrywka, składająca się z 10 tur, potrafi trwać dość długo, nie zawsze miałam czas na pełną sesję. Choć można ją też przerwać, a potem wrócić od kolejki, w której się skończyło, wolałam bawić się od początku do końca.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler