Z serią Endless Ocean nie miałam wcześniej do czynienia, więc do najnowszej jej części, zatytułowanej Luminous, a wydanej na konsoli Switch, podeszłam jako całkowity świeżak, dziewica rzecz można. Nie bardzo wiedziałam czego oczekiwać i przyznam, że choć ostatecznie się nie zawiodłam, na pewno nie jest to też tytuł, który będzie mi spędzał sen z powiek… wręcz przeciwnie, całkiem sprawnie się mi przy nim zasypiało. O tym dlaczego, w niniejszej recenzji.
Endless Ocean: Luminous zaczyna się względnie ciekawie. Od razu trafiamy do oceanu i jako nurek poznajemy szybko podstawy sterowania, po czym dowiadujemy się, że będąc członkiem specjalnej organizacji zajmującej się badaniem głębin, spróbujemy uratować coś zwanego „World Coral”, czyli „Koralem Świata”(?). Twór ten z jakiegoś powodu umiera, powoli i w cierpieniach, a my mamy dojść do tego, dlaczego tak się dzieje. Robimy to w ramach pseudo wątku fabularnego, na który składa się garść misji. Przy okazji dodam, że prócz trybu fabularnego, gra oferuje też swobodne nurkowanie oraz nurkowanie z wykorzystaniem sieci i w towarzystwie maksymalnie 29 innych graczy.
Fabuła, ze względu na prostotę i miałkość, nie jest w żadnym razie motorem napędowym gry. Napisałabym nawet, że jest ona nudna, ograniczona i dziwnie skonstruowana. Czasem bowiem misja wymaga od nas zeskanowania jakiegoś pojedynczego przedmiotu czy kilku gatunków stworzeń, a czasem, zanim w ogóle otrzymamy kolejne zadanie, musimy np. znaleźć i zeskanować setkę albo więcej istot morskich. Robimy to w trybie swobodnego nurkowania, a potem wracamy do fabuły. Pomysł nieco dziwny, ale jak wspomniałam, fabuła nie jest najważniejsza.
Zdecydowanie ważniejszy jest tu gameplay polegający po prostu na przemierzaniu oceanicznych głębin, poszukiwaniu ciekawych artefaktów, namierzaniu interesujących stworzeń i fotografowaniu oraz katalogowaniu ich. Każdorazowo, przynajmniej w trakcie swobodnego nurkowania oraz zabawy online, obszar do naszej dyspozycji jest w pełni otwarty, więc możemy się po nim ruszać praktycznie bez ograniczeń, a im więcej głębin przeszukamy, tym więcej punktów zgarniemy na koniec.
W centrum naszych zainteresowań są oczywiście rozmaite stworzenia morskie. Gatunków jest mnóstwo, kilkaset, przy czym nie wszystkie to odpowiedniki tych, na które możemy natrafić w rzeczywistości. Nie brakuje oczywiście ryb, ośmiornic czy żółwi, które rzeczywiście żyją w oceanach, ale są też istoty wymyślone przez deweloperów, mające swoje korzenie np. w mitologii. Każdego namierzonego stwora skanujemy z wykorzystaniem kontrolera, pozyskując dodatkowe informacje na jego temat.
Prócz stworzeń morskich, natrafiamy też na artefakty, które jesteśmy w stanie sprzedać i zdobyć za nie pieniądze. Fundusze przeznaczamy na modyfikowanie (kosmetetyczne) ekwipunku do nurkowania, jakieś cieszynki, emotki itd. Żeby było ciekawiej, niektóre artefakty odsłaniają fragmenty specjalnej, tajemniczej tabliczki. Na tym gameplay, a konkretnie pętla rozgrywki, się zamyka. To znaczy, niczego innego tutaj nie znajdziecie. Nie ma tajemniczych jaskiń, nie ma wrogich ryb, z którymi musimy się mierzyć, albo takich, które nas prześladują. Rozgrywka polega po prostu na eksploracji, pozyskiwaniu rozmaitych gratów, robieniu zdjęć rybkom i innym stworzeniom oraz relaksowaniu się.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler