Tearaway (PS Vita)

ObserwujMam (4)Gram (0)Ukończone (0)Kupię (2)

Tearaway (PS Vita) - recenzja gry


@ 05.12.2013, 18:37
Marcin "bigboy177" Trela
Czasem coś piszę, czasem programuję, czasem projektuję, czasem robię PR, a czasem marketing... wszystko to, czego wymaga sytuacja. Uwielbiam gry, nie cierpię briefów reklamowych!

Tearaway to nowa gra studia Media Molecule, czyli ekipy odpowiedzialnej za fantastyczną serię LittleBigPlanet. Choć produkcja jest zgoła odmienna od tego, do czego zdążyliśmy przywyknąć, pod wieloma względami także przypomina wcześniejsze osiągnięcia dewelopera.

Tearaway to nowa gra studia Media Molecule, czyli ekipy odpowiedzialnej za fantastyczną serię LittleBigPlanet. Choć produkcja jest zgoła odmienna od tego, do czego zdążyliśmy przywyknąć, pod wieloma względami także przypomina wcześniejsze osiągnięcia dewelopera. Ponownie mamy bowiem do czynienia z czymś, co bierze sprawdzoną formułkę, przyprawia ją nowymi rozwiązaniami i serwuje jako nowe, pyszne i łatwostrawne danie. Po przegraniu mniej więcej 10 godzin w Tearaway mogę śmiało stwierdzić, że zakosztować było warto. Są słabsze i mocniejsze momenty, ale te drugie zdecydowanie przeważają, a dlaczego, przeczytacie poniżej.



Zacznijmy od tego, że w Tearaway nie jesteśmy tylko i wyłącznie obserwatorem rozgrywających się przed naszymi oczami scen. Głównym bohaterem przygody jest niby mała istota (iota albo atoi – w zależności od wybranej płci protagonisty), ale my także uczestniczymy w opowieści. Pełnimy rolę obrońcy i pomocnika. Nasza facjata, dosłownie, widnieje w miejscu, w którym kiedyś znajdowało się słońce obserwowanej przez nas krainy. W ten sposób komunikujemy się z wirtualnym alter ego, a to brnie ciągle w naszym kierunku. Ma bowiem dla nas jakąś niezwykle istotną wiadomość, będąc jednocześnie jej treścią oraz posłańcem.

Jako że PlayStation Vita (platforma, na której debiutuje gra) posiada wiele różnych systemów, dzięki którym jesteśmy w stanie komunikować się z bohaterem tej przygody, deweloper postanowił zrobić użytek z możliwie jak największej ich liczby. Już na początku dowiadujemy się, że możemy wsadzić własne palce do wirtualnego świata (korzystając z tylnego panelu dotykowego) i eliminować przeciwników. Później ta sama sztuczka służy nam do przesuwania cięższych przedmiotów oraz do uderzania w membrany bębnów. Te natomiast, drgając, wyrzucają małego herosa w górę, umożliwiając mu podążanie do przodu. W późniejszych etapach do wachlarza ruchów dochodzi wycinanie przedmiotów z wirtualnych kartek i uzupełnianie nimi otoczenia, robienie zdjęć, ujawniających całkowicie wyblakłe kształty, korzystanie z akcelerometru i wiele innych. Wszystkie tricki przygotowano bardzo ciekawie i widać, że nic nie było wrzucane na siłę, tylko dlatego, że Sony nakazało zrobić użytek z zaprojektowanych przez inżynierów bajerów.

Tearaway (PS Vita)

Tearaway, z założenia, jest grą platformową, a to oznacza, że znaczną część zabawy spędzamy na przeskakiwaniu pomiędzy poszczególnymi elementami świata oraz znajdowaniu drogi do przodu. Czasem trzeba pomyśleć i poczekać na odpowiedni moment, ale bardzo często liczy się najzwyklejsza w świecie zręczność. Biegniemy bowiem po kładce, na jej końcu przeskakujemy nad wyrwą, następnie śmigamy po pomoście - który zaraz za naszymi stopami zaczyna się zwijać - a ostatecznie podskakujemy kilka razy do góry, wykorzystując wspomniane wcześniej bębenki. Czasem musimy też nieco ostrożniej stąpać, np. kiedy wskoczymy na wielki walec i koordynując ruchy palca, dotykającego spodni touchpad oraz drugiego, który w tym czasie trąca lekko analoga, przesuwać się po wspomnianym walcu, niczym cyrkowiec. Niektóre akrobacje wymagają znacznej uwagi, ale nigdy nie ma sytuacji, w których frustracja wzięłaby górę nad dobrą zabawą. Raczej powiedziałbym, że im coś mocniej zakręcone, tym więcej przyjemności mamy, kiedy wreszcie uda się ruszyć dalej.


Screeny z Tearaway (PS Vita)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?