
Cykl Horizon znany jest prawdopodobnie wszystkim fanom konsol PlayStation. Do tej pory otrzymaliśmy w sumie trzy jego części (dwie z głównego nurtu, a jedna dla PlayStation VR2) oraz dwa sporych rozmiarów dodatki, nie licząc – rzecz jasna – remasterów, które także są dostępne. Już jutro premierę będzie miał całkiem nowy projekt wykreowany w uniwersum studia Guerrilla Games, czyli LEGO Horizon Adventures. Będzie to kolejny spin-off, a jego potencjalnymi odbiorcami są w zasadzie wszyscy entuzjaści wirtualnej rozrywki. W zasadzie, bo najmłodsi mogą mieć problem z dość dużą ilością dialogów.
W poprzednim akapicie wspomniałem, że LEGO Horizon Adventures to spin-off głównej serii. Nie jest to jednak do końca prawdą. Deweloperzy przygotowali bowiem swoistą adaptację Horizon Zero Dawn, czyli niejako na nowo opowiadają nam historię z pierwszej gry, tyle że wszystko podają nam w całkiem odmienionej konwencji. Mamy tu do czynienia z platformówką z kamerą umieszczoną ponad planszą, często też z boku albo w rzucie izometrycznym, która z dużą dawką humoru próbuje nas wprowadzić w świat stworzony przez studio Guerrilla.
Główną bohaterką gry – bez zaskoczenia – jest Aloy. Dziewczyna nie bardzo wie skąd pochodzi, kim są jej rodzice i dlaczego w dziwny sposób powiązana jest ze wszystkim co dzieje się dookoła. Podróż mająca odkryć przed nami odpowiedzi na te pytania znajduje się w centrum zabawy. Istotną rolę odgrywa też eksploracja świata, walka z maszynami oraz interakcja pomiędzy Aloy oraz przeróżnymi postaciami drugoplanowymi (jej opiekunem, Rostem, przyjacielem Varlem i innymi). Mimo że zaskoczeń, jeśli chodzi o historię, nie doświadczycie, deweloperzy co nieco w stosunku do pierwowzoru zmienili. Dodali też narratora, który przez cały czas ględzi w tle, czasem sprawnie, a czasem nieco drętwo komentując to, co dzieje się na ekranie. Klocki LEGO w tytule recenzowanej gry zobowiązują, więc nie mogło się obyć bez sarkastycznych docinek, głupich sytuacji i gamoniowatych bohaterów. Najczęściej wszystko działa tak, jak powinno, a zabawa dostarcza frajdę.
Podczas trwającej nawet kilkanaście godzin opowieści, brniemy do przodu bardzo ładnie wymodelowanymi lokacjami, w całości zbudowanymi z klocków LEGO (i zawierającymi akcenty z innych serii, np. LEGO City). Zwiedzamy lasy, polany, jaskinie, zniszczone miasta, obozowiska, osady, stoki górskie i tak dalej - miejsca charakterystyczne dla Zero Dawn, ale całkowicie odmienione. W każdym miejscu znajdujemy przedmioty, które możemy zdemolować, a także te które damy radę odtworzyć składając je z – zaskoczenie – klocków. Za interakcję ze światem otrzymujemy specjalne klocki, pełniące rolę tutejszej waluty. Robimy z nich pożytek poprawiając umiejętności Aloy, a także m.in. strojąc ją. Niestety trochę zawiodłem się na budowaniu, albowiem totalnie nie mamy na nie wpływu. Podchodzimy po prostu do obiektu, który możemy odtworzyć, wciskamy odpowiedni przycisk i po sprawie. Szkoda, że nie przewidziano tu choćby niewielkiej mini-gry.
Eksploracja sprawia jednak sporo frajdy, bo każda mapa pełna jest poukrywanych sekretów. Czasem mamy też alternatywne ścieżki progresji zachęcające nas do tego, by w miarę dokładnie przeszukiwać wszystkie obszary. Trzeba ponadto w sprytny sposób wykorzystywać możliwości oraz wyposażenie Aloy. Gdy dostrzeżemy pnącza blokujące nam dostęp do jakiejś skrzyni, możemy się ich pozbyć z pomocą ognia. Robimy to np. strzelając przez ognisko, co podpali strzałę, albo robiąc użytek ze specjalnych odrzutowych butów Aloy (jeśli akurat je posiadamy), które nie tylko zapewniają jej podwójny skok, ale również podpalają wszystko, nad czym je odpalimy. Nic, ani pnącza, ani trawa, ani przeciwnicy, ani maszyny nie są na ogień niewrażliwe.
Skoro o maszynach mowa, stanowią one oczywiście nieodzowną część recenzowanego LEGO Horizon Adventures. Twórcom udało się nawet zachować sporą część systemu podzespołów, choć tutaj ogranicza się on przede wszystkim do słabych punktów. Przede wszystkim, bo nie zawsze. Jeśli skorzystamy z fokusa, by przeskanować otoczenie i sprawdzić z czego składa się dany twór, w specjalny sposób podświetlone zostaną elementy, w które warto celować, jeśli chcemy sprawniej pozbyć się oponenta. Część z tych elementów, jak np. rogi Lancoroga, da się odstrzelić, a następnie wykorzystać do własnych celów. Pchnięte w kierunku przeciwników potrafią narobić niemałe spustoszenie.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler