Dead by Daylight to marka, którą prawdopodobnie kojarzą wszyscy fani asymetrycznych sieciówek. Projekt ten początkowo nie radził sobie najlepiej, ale finalnie zyskał naprawdę znaczące i wierne grono graczy, którzy naprzemiennie starają się unikać mordercy albo mordować. Koncepcja prosta i na tyle interesująca, że wiele lat od swojej pierwotnej premiery, projekt niedawno przerzucono na silnik graficzny Unreal Engine 5. Popularności przyda mu prawdopodobnie również nowe dzieło studia Supermassive Games, czyli The Casting of Frank Stone. Jeśli rozważaliście jego zakup, koniecznie przeczytajcie niniejszą recenzję.
The Casting of Frank Stone to tzw. samograj, czyli interaktywny film, coś w czym specjalizują się deweloperzy ze studia Supermassive Games, odpowiedzialni między innymi za cykl The Dark Pictures Anthology oraz nadchodzący remake Until Dawn. Potrafią oni tworzyć porywające, dobrze opowiedziane i angażujące opowieści, a jak wypada ich nowe przedsięwzięcie, czy też warto się nim zainteresować? Odpowiedź w kolejnych akapitach.
Jeśli chodzi o założenia, w The Casting of Frank Stone wcielamy się w grupę nastolatków, którzy w 1980 roku nagrali film o tytułowym Franku Stonie – seryjnym mordercy, grasującym w hucie miasteczka Cedar Hills. Akcja gry przenosi nas w sumie do trzech ram czasowych, pokazując to, co doprowadziło do powstania legendy o Franku, sam proces kręcenia filmu i co z niego wynikło; oraz wydarzenia we współczesności.
Wszystkie linie czasowe ze sobą sprytnie połączono, a deweloperzy wpletli w scenariusz sporo rozmaitych wyborów, zmieniających przebieg fabuły, choć jednocześnie nasze decyzje czasem są ograniczone, albowiem co jakiś czas natrafiamy na punkty zwrotne opowieści, których tak naprawdę nie jesteśmy w stanie zmienić. Nie jest to w żadnym razie nic, co psuje zabawę, bo wyborów i tak jest mnóstwo, ale trochę szkoda, że mimo wszystko niektóre wydarzenia są poza naszym wpływem.
Gameplay w The Casting of Frank Stone jest charakterystyczny dla gier studia Supermassive Games. Mamy tu więc masę scenek przerywnikowych, a pomiędzy nimi sekcje, w których zajmujemy się zwiedzaniem mniejszych lub większych lokacji, zbieraniem wskazówek oraz przydatnych przedmiotów, a także rozwiązywaniem prostych łamigłówek środowiskowych. Opowieść ogólnie prowadzona jest dobrze, choć życzyłbym sobie bardziej skomplikowanych zagadek. Za dużo tu szukania części do zepsutych generatorów prądu, a także rozglądania się za kluczami, które najczęściej są kilka kroków dalej.
Potencjał był tu znacznie większy, albowiem klimat jest wręcz wyśmienity. Fantastycznie zaprezentowano wszystkie wydarzenia, świetnie ogląda się każdą scenkę przerywnikową, a każda miejscówka ocieka charakterem. Nie są to niby lokacje duże czy rozbudowane, ale gdyby poświęcono im trochę więcej czasu, byłyby naprawdę wyborne. Nie liczyłem oczywiście na Resident Evil, ani Silent Hill, ale po niebywale mocnych pierwszych godzinach byłem trochę zawiedziony, że im dalej, tym zabawa była bardziej sterowana. Ciągle pojawiały się nowe szczegóły, ciągle utrzymywany byłem przy ekranie i bawiłem się wyśmienicie przez te powiedzmy 7 godzin, ale liczyłem na coś więcej.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler