Atomic Heart (PS5)

ObserwujMam (1)Gram (1)Ukończone (0)Kupię (1)

Atomic Heart (PS5) - recenzja gry


@ 22.02.2023, 10:13
Marcin "bigboy177" Trela
Czasem coś piszę, czasem programuję, czasem projektuję, czasem robię PR, a czasem marketing... wszystko to, czego wymaga sytuacja. Uwielbiam gry, nie cierpię briefów reklamowych!

Atomic Heart to jedno z największych zaskoczeń ostatnich lat. Nie do końca byłem przekonany, że twórcy dadzą radę, ale faktycznie im się udało. Nie wszystko, bo nie wszystko, ale większość aspektów gry zasługuje na pochwałę. Co sknocono? O tym w naszej recenzji.

Atomic Heart od dawna przyciągało moją uwagę. Wiele wskazywało na to, że dostaniemy coś na wzór BioShock i choć finalny produkt dość istotnie różni się od dzieła Irrational Games, czerpie z niego też inspiracje. Nie tylko z niego zresztą, albowiem studio Mundfish podpatrzyło także rozwiązania stosowane m.in. w grach Arkane, czyli m.in. serii Dishonored. Czy mieszanka ta okazuje się finalnie wciągająca? Czy może deweloperzy przesadzili i nie da się w to grać? Odpowiedź znajdziecie w naszej recenzji.

Atomic Heart przedstawia nam alternatywną rzeczywistość naszej współczesności. Rosja jest tu super mocarstwem technologicznym, któremu udało się wypracować niesamowicie zaawansowaną sztuczną inteligencję oraz wiele innych technologicznych cudeniek, o których świat nie słyszał. Pewnego pięknego dnia dzieje się jednak coś nieoczekiwanego. Sztuczna inteligencja durnieje i zaczyna atakować ludzi. Zadaniem gracza, czyli majora o pseudonimie P-3, jest przywrócenie wszystkiego do normy – zanim świat ogarnie, że rosyjskie roboty, pracujące w milionach domów i firm, nie są do końca pokojowe. Przy okazji dowiadujemy się oczywiście o konspiracji sięgającej najwyższych szczebli rządowych.

Atomic Heart jest z założenia strzelanką pierwszoosobową, choć – jak w BioShock czy Dying Light – istotną rolę odgrywają tu rozmaite przedmioty wytworzone dzięki znalezionym surowcom. W pierwszym etapie zabawy ograniczeni jesteśmy do przemierzania tajnego ośrodka badawczego, ale później świat się otwiera i mamy do czynienia z sandboxem. Samodzielnie podróżujemy wówczas po dość sporych rozmiarów mapie, wynajdując sobie cele do wykonania i realizując założenia głównego wątku fabularnego. Co ważne, gra regularnie przełącza się z lokacji otwartej, na bardziej korytarzowe, więc do końca oferuje coś nowego.

Strukturą dzieło Mundfish przypomina nieco Dishonored 2. Gdy z otwartego świata wkraczamy do jakiejś bazy, tudzież budynku, zabawa staje się korytarzowa i mocniej ukierunkowana. Nadal mamy pewną swobodę w eksploracji, ale raz, że nie tak dużą, a dwa, że musimy się regularnie mierzyć z rozmaitymi łamigłówkami. Te ogólnie stanowią dość ważny element zabawy. Często natrafiamy na dziwne zamki, wymagające refleksu i myślenia, ale niejednokrotnie musimy też spożytkować wyjątkowe wyposażenie bohatera, aby np. przearanżować jakieś pomieszczenie. W części otwartej łamigłówek jest niewiele, a w tej korytarzowej ich nie brakuje.

Kontrowersje: Zdaję sobie sprawę z tego, że dookoła Atomic Heart krążą różne kontrowersje. Postanowiłem jednak sprawdzić grę i napisać recenzję - oceniając sam produkt, a nie zamieszczane w sieci informacje. Czytelnicy sami zdecydują czy chcą w dzieło Mundfish zainwestować, czy nie.

Eksploracja jest bardzo ważna ze względu na to, iż znaczna część zabawy wymaga od nas stosowania systemu craftingu. P-3 nie dysponuje jakimś szczególnie rozbudowanym arsenałem, bo na początku w rękach dzierżymy wyłącznie siekierę. Z czasem – mając odpowiedni schemat – możemy przygotować strzelbę, pistolet energetyczny, karabin, czy nawet jakąś wyrzutnię. Do wszystkiego potrzebne są jednak surowce, a te zdobywamy zerkając do każdego zakamarka i każdej dziury. Co ważne, bez schematów nie zrobimy nic, a zatem eksploracja -jak wspomniałem - jest kluczowa.

Jeśli chodzi o system craftingu, jest on dość rozbudowany. By cokolwiek przygotować, musimy dysponować kilkoma różnymi składnikami oraz schematem. Mając wszystko, zaglądamy do specjalnej maszyny (lekko zboczonej i niespełna rozumu) i przygotowujemy to, co nas interesuje. Może to być zarówno cała gotowa broń, jak i jakieś dodatki do niej (kolimatory, lufy, rękojeści). Z tej samej maszynki pozyskujemy amunicję oraz poprawiamy umiejętności specjalne bohatera, o czym za moment. Możliwości craftingu są szerokie i rozbudowane. W pewnym momencie dostajemy też opcję wyposażania broni (także białej) w specjalne kartusze, które dodają efekty ognia, porażenia czy mrożenia. System nie jest tak rozbudowany, jak np. ten z Dying Light 2, ale ogólnie daje radę. Co ważne, potrzeba mnóstwo surowców, aby cokolwiek rozwinąć do granic możliwości.


Screeny z Atomic Heart (PS5)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?