Dolmen (PS5)

ObserwujMam (0)Gram (0)Ukończone (0)Kupię (0)

Dolmen (PS5) - recenzja gry


@ 23.05.2022, 09:23
Marcin "bigboy177" Trela
Czasem coś piszę, czasem programuję, czasem projektuję, czasem robię PR, a czasem marketing... wszystko to, czego wymaga sytuacja. Uwielbiam gry, nie cierpię briefów reklamowych!

Dolmen zapowiadane było jako ciekawe połączenie Dead Space oraz Dark Souls. Czy deweloperzy zdołali przygotować coś na miarę dwóch wymienionych serii? Przekonacie się w naszej recenzji.

Gatunek soulslike pełen jest świetnych gier. Nie wszystkie są oczywiście warte uwagi, ale sporo jest perełek, którymi wypada się zainteresować. Brazylijskie studio Massive Work postanowiło powalczyć o fanów w tejże niszy, ale czy deweloperom udało się przygotować coś na tyle świeżego, że będę w stanie polecić zakup? Mam nadzieję, że na końcu niniejszej recenzji będziecie wiedzieć czy Dolmen jest dla Was, czy lepiej go sobie odpuścić.

Jeśli chodzi o założenia fabularne, twórcy Dolmen nie silili się na jakieś eksperymenty, tudzież zakręcone scenariusze. Zwiastuny promujące projekt obiecywały nam wątek wzorowany na twórczości H.P. Lovecrafta i choć faktycznie jest tajemniczo, mrocznie, mistycznie i złowrogo, nie powiedziałbym, że jest to poziom znany z dzieł o Cthulhu. Trochę mało tu po prostu opowieści w opowieści. Choć z drugiej strony, nie jest też tak, że historia jest całkowicie pomijalna. Całkiem nieźle trzyma przy ekranie.

Po odpaleniu Dolmen trafiamy na planetę zwaną Revion Prime. Znajdują się na niej ogromne złoża substancji zwanej Dolmen – kryształów o niebywałej mocy, których umiejętne wykorzystanie pozwala nam na przemieszczanie się pomiędzy wymiarami. Niestety – jak to zwykle bywa – ktoś był przesadnie pazerny i doprowadził do tego, że na Revion Prime doszło do katastrofy, w wyniku której na powierzchni pojawiły się rozmaite paskudztwa. My musimy zapobiec eskalacji tejże sytuacji, a robimy to m.in. przedzierając się przez kolejne tabuny cudactw.

Dolmen czerpie całymi garściami z serii Dark Souls – pisząc całymi garściami mam na myśli dokładnie to. Twórcy nawet nie próbują ukrywać, że inspirowali się dziełem From Software i tylko okazyjnie możemy zauważyć coś, czego Japończycy w swoich projektach nie zastosowali. Wchodząc do wirtualnego świata wybieramy jedną z klas postaci, a następnie przechodzimy krótki samouczek. Dziwne symbole na ziemi to kolejne podpowiedzi, które mówią nam jak się poruszać, w jaki sposób zadawać obrażenia i na co baczyć, by zbyt szybko nie odejść w zaświaty.

Bohater Dolmen porusza się dość ociężale, ale mam wrażenie, że podstawą movementu nie było Dark Souls. Ekipa z brazylijskiego studia nieco mocniej skłoniła się tutaj w stronę Bloodborne i dlatego spory nacisk położono na uniki, a nieco mniejszy na blokowanie ciosów, tudzież ich parrowanie. Obie te czynności da się oczywiście wykonywać – i to z całkiem niezłymi rezultatami – mam jednak wrażenie, że uniki to najlepszy sposób na pokonanie znacznej większości przeciwników. Ogólnie bardzo dobrze sprawdza się schemat toczenia bojów oparty na wyprowadzeniu ciosu lub dwóch, odskoczeniu i wypatrywaniu odpowiedniego momentu do tego, by cały proces powtórzyć. Nie ma w tym oczywiście niczego złego, wszak gatunek soulslike przyzwyczaił nas do schematycznych pojedynków.

Jeśli chodzi o zadawanie obrażeń, dysponujemy w sumie uderzeniem szybkim i słabszym, powolnym, ale mocniejszym, a także uderzeniem specjalnym, o którym decydujemy w początkowych etapach zabawy. W miarę przemierzania świata pozyskujemy doświadczenie oraz natrafiamy na specjalne punkty (przypominające ogniska, tudzież latarnie z gier od From Software), przy których rejestrowany jest stan rozgrywki, a my dostajemy możliwość podniesienia swoich statystyk i skorzystania z craftingu Warto w tym momencie pamiętać, że użycie tychże punktów powoduje respawn przeciwników – jak na soulslike przystało. Trzeba zatem rozmyślnie korzystać z „przystanków”. Wisienką na torcie jest walka dystansowa, która miała przypominać - takie mam wrażenie - nieco Dead Space. Ogólnie w Dolmen strzela się całkiem nieźle, ale często stanowi to ostatnią deskę ratunku, a nie główny środek perswazji.

Obrażenia zadajemy za pomocą szerokiego wachlarza broni, którą przygotowujemy dzięki prostemu craftingowi. Za postępy dostajemy receptury, które następnie służą nam do tworzenia sprzętu. Robimy to w prostym interfejsie, wykorzystując kilka rodzajów składników - określanych też za pomocą częstości występowania. Crafting jest wykonany  w porządku, choć mam wrażenie, że zdecydowanie lepiej sprawdzałyby się predefiniowane bronie. Twórcy mogliby dzięki nim zaoferować większe zróżnicowanie w pojedynkach.

Przeciwników w Dolmen oczywiście nie brakuje. Szeregowe monstra nie są jakoś szczególnie pomysłowo zaprojektowane. Niby nie ma tragedii, ale często poszczególni wrogowie różnią się od siebie głównie kolorem oraz tym, czym w naszym kierunku miotają, tudzież plują. Wybijanie pokrak szybko zrobiłoby się więc dość monotonne, ale na szczęście deweloperzy – prawdopodobnie świadomi wspomnianej ułomności – z zamysłem porozmieszczali oponentów na mapach. Czasem natrafiamy na pojedyncze sztuki, a czasem na większe grupy. Każdorazowo musimy dopasować taktykę walki do tego, z czym mamy do czynienia. Szczególnie, że nie możemy biegać i wymachiwać orężem. W Dolmen znalazło się miejsce na pasek wytrzymałości, który ucieka gdy bohater nie ma ani chwili wytchnienia. Musimy na niego bezustannie zwracać uwagę, bo inaczej polegniemy w mgnieniu oka.


Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosLoczek3545   @   18:50, 23.05.2022
Ostatnio trochę zainteresowałem się tytułem, ale szybko entuzjazm zanikł gdy dowiedziałem się, że to kolejny soulslike... Dzięki recenzji wiem, że to może być dobry wstępniak do tego gatunku, ponieważ poprzednie gierki tego typu szybko mnie do siebie zniechęcały. Tutaj najbardziej ciekawi mnie świat i sama stylistyka, bo po materiałach wydaje się ciekawa dla mnie. Będzie gdzieś taniej do dostania to zdecydowanie sprawdzę.