Call of Duty: Vanguard (PS5)

ObserwujMam (1)Gram (1)Ukończone (0)Kupię (0)

Call of Duty: Vanguard (PS5) - recenzja gry


@ 14.11.2021, 12:00
Adam "Dirian" Weber
Chwalmy Słońce!

Silnik znany z Call of Duty: Modern Warfare z 2019 roku powraca - i bardzo dobrze! Szkoda natomiast, że cała reszta zawartości, mechanik i rozwiązań w Call of Duty: Vanguard to coś, z czym mieliśmy już do czynienia. Co nie jest do końca wadą, ale... no właśnie. Więcej w recenzji.

Świetne Call of Duty: Modern Warfare z 2019 roku przywróciło wiarę w cykl strzelanek od Activision i miało być już tylko lepiej. Rok później otrzymaliśmy jednak wydane w zasadzie na siłę Call of Duty: Black Ops Cold War, które wszystko zrobiło gorzej - łącznie, z wykorzystaniem przestarzałego silnika graficznego, który wraz z premierą MW powinien odejść w niepamięć.  

Tymczasem czas płynie nieubłaganie, mamy kolejny rok i na rynku pojawił się następny CoD. Tym razem wprost od ekipy Sledgehammer Games, która bardzo mocno wzorowała się na wydanym dwa lata temu dziele Infinity Ward. Można nawet powiedzieć, że Call of Duty: Vanguard to takie Modern Warfare 2019 tylko w nieco innych szatach. Czy to źle? Przekonajcie się w naszej recenzji.

Vanguard ponownie zbudowano w oparciu o nowy silnik, przy którego powstaniu duży udział miał rodzimy oddział Infinity Ward Poland. Narzędzie napędza także Call of Duty: Warzone, więc jeśli graliście w ostatnie Modern Warfare albo właśnie battle royale od Activision, to w Vanguard odnajdziecie się błyskawicznie. Gra dzieli zresztą menusy i rozmaite rozwiązania z poprzednimi produkcjami spod szyldu Call of Duty. Włączając Vanguard, czujemy się od razu jak w domu i chwilę później lądujemy na polu walki. 

Kampania w Call of Duty: Vanguard przenosi nas na front II wojny światowej. Tym razem nie śledzimy losów jednego bohatera, ale twórcy każą nam wskoczyć w buty kilku różnych protagonistów. Tworzą oni oddział do zadań specjalnych, którego celem jest powstrzymanie Hermana Freisingera. To postać wzorowana na Heinrichu Müllerze, przywódcy Gestapo. Freisinger przejął władzę nad IV Rzeszą po samobójstwie Hitlera i rozpoczął tzw. Projekt Feniks, misję mającą odwrócić losy II wojny i sprawić, że to naziści wyjdą z niej zwycięsko. Nasi bohaterowie muszą pokrzyżować te plany.

Akcja wątku fabularnego w dużej mierze toczy się jednak przed wyżej opisywanymi wydarzeniami. Naszych bohaterów w wyniku pewnych zdarzeń bierze bowiem na wspominki, a my jesteśmy świadkami retrospekcji - w których aktywnie uczestniczymy. W ich trakcie uczestniczymy w największych starciach II wojny światowej - jako aliancki żołnierz wspomagamy lądowanie na plaży Omaha w Normandii, w skórze radzieckiej kobiety odpieramy atak na Stalingrad. Wyruszymy też do Afryki Północnej, by walczyć o Tobruk oraz latamy nad Oceanem Spokojnym w ramach Bitwy o Midway.

Call of Duty: Vanguard - recenzjaCall of Duty: Vanguard - recenzjaCall of Duty: Vanguard - recenzja

Fabuła nie jest specjalnie porywająca, a nasi bohaterowie zupełnie nie zapadają niestety w pamięć - wbrew temu, co chcieli osiągnąć deweloperzy, a o czym wielokrotnie mówili w wywiadach przed premierą. Prawdę mówiąc, tuż po zakończeniu zabawy nie pamiętałem nawet ich imion. Kampania jest zresztą krótka - to około 6-7 godzin zabawy, a przy tym bardzo intensywna. Choć Sledgehammer Games przygotowało bardzo efektowne filmowe cut-scenki, to raczej nie śledzi się ich z zapartym tchem - czekamy po prostu na kolejne fale Nazistów do wyeliminowania.

Mimo tego w kampanii bawiłem się nieźle. Najwięcej jest tu oczywiście strzelania, ale nie brakuje też etapów skradanych, lekko platformowych czy urozmaiceń pokroju latania samolotem (zrealizowane jednak dość drętwo). Do tego pojawia się tam naprawdę sporo efektownych i cieszących oko widoków - jak chociażby fenomenalnie odwzorowany (choć mocno korytarzowy) Stalingrad. To kilka przyjemnych i nie wymagających większego myślenia godzin zabawy, na które warto się zdecydować, szczególnie jeśli lubicie klimaty II wojny. 

Główne "mięsko" w Call of Duty to jednak - jak zawsze - multiplayer. Jak wspominałem, rozgrywki sieciowe bardzo przypominają to, co widzieliśmy w Modern Warfare dwa lata temu. To niemal bliźniacza mechanika, w większości doskonale znane nam tryby gry. Te same, świetne hitboxy czy do bólu podobnie skonstruowane mapy. Jest tu pewien recykling, ale z drugiej strony, gra się w to wszystko świetnie, tym bardziej jeśli ta formuła nie zdążyła się Wam znudzić.


Screeny z Call of Duty: Vanguard (PS5)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?