Zabawa w Kena: Bridge of Spirits jest do pewnego stopnia schematyczna, co nie wszystkim będzie niestety odpowiadać. Szybko okazuje się, że protagonistka przestaje pozyskiwać nowe umiejętności, a rozgrywka ogranicza się do mniej więcej takiej samej pętli działań. Docieramy do nowej miejscówki, pokonujemy przeciwników, oczyszczamy świat z zepsucia i proces powtarzamy. W międzyczasie staramy się szukać sekretów, a wreszcie ubijamy bossa, zgarniamy artefakt – w sumie potrzebujemy trzy – i proces powtarzamy. Co mnie osobiście solidnie zaskoczyło, nie wdaje się tu w ogóle monotonia. Nie wiem czy to kwestia tego, jak magiczny świat przygotowali twórcy, charyzmy bohaterki czy może wszystkich czynników składowych razem wziętych. Przez mniej więcej 12 godzin bawiłem się wyśmienicie i sądzę, że kilka kolejnych godzin także bym przed ekranem telewizora przesiedział. Kupę frajdy sprawiało mi odnajdywanie ukrytych wszędzie „skarbów” i sposobów dotarcia do nich.
Przyjemność z obcowania z grą jest też zwielokrotniona za sprawą fantastycznej oprawy audio-wizualnej. Mimo że nie mamy tutaj do czynienia z poziomem technicznego dopracowania, jakim charakteryzowało się Ratchet & Clank: RIft Apart, to mimo wszystko Kena: Bridge of Spirits prezentuje się świetnie. Modele postaci są szczegółowe i płynnie animowane, a wirtualny świat wręcz zachęca do eksploracji. Mieniące się kryształy wyglądają magicznie, gdy Kena korzysta z umiejętności przewodnika i efektownie je rozświetla. Przy okazji od dziewczyny odsuwa się delikatna fala uderzeniowa, która sprawia, że okoliczna roślinność delikatnie się ugina. Niby drobnostka, a naprawdę wygląda to świetnie. Nic zarzucić nie można osobom odpowiedzialnym za stylistykę. Świat, Kena, Rot, postaci niezależne – wszystko jest spójne i opracowane z pomysłem.
Także udźwiękowienie wypada pochwalić. Muzyka – ambientowa, delikatna – zmienia się w zależności od tego, co aktualnie robimy, a także gdzie się znajdujemy. Ścieżka dźwiękowa buduje magiczny, nieco mistyczny klimat. Efekty specjalne świetnie wpasowano w całość, a dialogi nagrano profesjonalnie i pomysłowo. Aż trudno uwierzyć, że to debiutanckie dzieło Ember Lab oraz, że mamy do czynienia z tytułem niezależnym. Niejeden projekt AAA powinien Kena: Bridge of Spirits bić pokłony.
Podsumowując, Kena: Bridge of Spirits to bardzo dobra, świetna wręcz platformówka. Widać, że deweloperzy włożyli w swoje dzieło mnóstwo pasji i miłości, a przy okazji coś magicznego, nieuchwytnego, coś trudnego do scharakteryzowania. Właśnie to "coś" sprawia, że opracowany przez nich świat wręcz hipnotyzuje i nie sposób się z niego wyrwać. Jeśli lubicie przyjemne gry dla zabicia czasu i nie macie ochoty się na każdym kroku stresować, koniecznie sprawdźcie przygody sympatycznej Keny – myślę, że będziecie zauroczeni!
Świetna |
Grafika: Stylistycznie prezentuje się wyśmienicie. Techniczna strona niczym wyjątkowym nie rozbraja. |
Świetny |
Dźwięk: Szczególnie świetnie wypada muzyka - zmienia się ona w zależności od sytuacji oraz miejsca, w którym się znajdujemy. |
Świetna |
Grywalność: Zabawa w Kena: Bridge of Spirits jest oparta na prostym schemacie, ale mimo wszystko dostarcza ona mnóstwa frajdy. W grze jest coś magicznego, co trzyma nas przy ekranie. |
Świetne |
Pomysł i założenia: Założenia gry są proste, ale mistrzowska realizacja sprawia, że gra się wyśmienicie. Umiejętności Keny są interesujące. |
Dobra |
Interakcja i fizyka: W miarę postępów zdobywamy coraz więcej umiejętności, poszerzających naszą interakcję ze światem. |
Słowo na koniec: Kena: Bridge of Spirits to bardzo dobra platformówka. Co ważne, nadaje się ona zarówno dla graczy starszych, jak i młodych. |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler