Na potrzeby niniejszej recenzji grę otrzymałem od Bethesdy. Wydawca podesłał egzemplarz przeznaczony dla PlayStation 5. Mimo że Deathloop nie jest dostępne na konsolach poprzedniej generacji, pod względem oprawy wizualnej w żadnym razie nie jest arcydziełem. Poszczególne lokacje, modele postaci, tudzież efekty specjalne przypominają to, co deweloperzy osiągnęli na potrzeby Dishonored 2. Jest więc w porządku, ale bez jakiś fajerwerków.
Posiadacze wersji dla PlayStation 5 na pewno docenią natomiast kilka trybów działania gry. Pierwszy nastawiony jest na wydajność. Mamy więc rozdzielczość i detale skalowane w taki sposób, by zabawa była możliwie jak najpłynniejsza. Celem silnika graficznego jest wówczas 60 klatek na sekundę. Druga opcja kładzie nacisk na jakość oprawy. Mamy więc mniej klatek na sekundę – 30 – ale jednocześnie zobaczymy więcej efektów, lepsze modele, wyższej jakości tekstury itd. Na koniec jest jeszcze tryb jakości z dołączonym ray-tracingiem. Znów mamy jakość ponad płynność. Niestety mocno widać tę zależność. W trybie wydajności zabawa jest faktycznie płynna i bez najmniejszych zająknięć. Najsłabiej zoptymalizowano natomiast tryb z ray-tracingiem. Spadek płynności jest zauważalny na tyle mocno, że nie do końca jestem przekonany co do tego, czy tryb ten w ogóle powinien się w grze znaleźć.
Niezależnie od tego, na jaki tryb graficzny się zdecydujecie, musicie się nastawić na to, że Deathloop nie jest pozbawione błędów. Co jakiś czas pojawiają się jakieś pomniejsze bugi, ale są też glitche uniemożliwiające zabawę. Kilka razy gra na kilka sekund mi się całkowicie zatrzymała. Kilkakrotnie nie byłem też w stanie zamknąć nakładających się na siebie okienek memu. W tej drugiej sytuacji pomogło dopiero włączenie gry od nowa, co w przypadku roguelike nie jest optymalnym rozwiązaniem, bo straciłem wszelkie postępy. Mam jednak nadzieję, że deweloperzy szybko się z błędami uporają i niebawem zabawa będzie płynna i bezproblemowa. Jak udźwiękowienie.
Osobom odpowiedzialnym za stronę audio nie mam nic do zarzucenia. Zarówno, jeśli chodzi o dubbing (polski czy angielski), muzykę czy efekty specjalne – deweloperzy odpowiedzialni za udźwiękowienie zasługują na pochwałę. Wszystko brzmi należycie, a Colt i Julianna to duet, jakiego dawno nie słyszałem. Świetnie w przypadku ich docinek i pogaduszek sprawdza się zamontowany w kontrolerze DualSense głośnik. Colta słyszymy bowiem z ekranu, tudzież zestawu kina domowego, a Julianna nawija do nas z kontrolera. Wyśmienita sprawa, szczególnie, że większość czasu komunikujemy się z nią przy pomocy radiostacji.
Podsumowując: Deathloop to świetna gra. Zdaję sobie sprawę, że mogłem coś pominąć albo o czymś nie wspomnieć. Nie jest to jednak ważne. Jeśli podobały Wam się dotychczasowe gry studia Arkane, także i tym razem będziecie zadowoleni. Jeśli nie graliście w tytuły tego dewelopera, spróbujcie z Deathloop, bo niczego podobnego na rynku nie znajdziecie. Jeżeli należycie do niewielkiej grupy ludzi, którym Dishonored czy Prey nie przypadły do gustu, dajcie Deathloop szansę. Zachęcam, naprawdę! Ciężko mi jest sobie bowiem wyobrazić osobę lubującą się w grach akcji, której przygody Colta się nie spodobają. Pomóżcie skubańcowi przerwać tę pętlę. Ileż można przeżywać ten sam dzień w kółko. Do zobaczenia na plaży!
Świetna |
Grafika: Technicznie cudów nie ma. Stylistycznie jest jednak bardzo dobrze. |
Genialny |
Dźwięk: Nic nie mam do zarzucenia. Miód na uszy. |
Genialna |
Grywalność: Świat jest rozbudowany i nigdy nie mamy jednej ścieżki progresji. Dlatego zabawa się nie dłuży, a śmierć nigdy nie jest frustrująca. |
Świetne |
Pomysł i założenia: Deathloop to rogalik dla wszystkich. Już samo to, że zginąć można w sumie trzy razy, nim następuje reset, trzeba zaliczyć na plus. |
Świetna |
Interakcja i fizyka: W Deathloop mamy sporo wyposażenia, a także umiejętności specjalne. Dzięki nim robimy konkretną zadymę na mapach. |
Słowo na koniec: Deathloop to gra w stylu Arkane. Jeśli je lubicie, będziecie na pewno zadowoleni. Jeśli nie znacie, poznajcie! |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler