Na The Last of Us: Part II czekaliśmy długo. Czas strasznie się ślimaczył, a kiedy Sony zapowiedziało opóźnienie premiery bez podawania nowego terminu, zacząłem się obawiać, że najnowsze dzieło studia Naughty Dog otrzymamy dopiero po debiucie PlayStation 5. Na szczęście tak się nie stało i projekt już za mniej więcej tydzień trafi w ręce graczy z całego świata. Dzięki uprzejmości polskiego oddziału Sony Computer Entertainment my już zdążyliśmy produkcję przejść. Czy warto było na nią wyczekiwać? Czytajcie, aby się dowiedzieć.
The Last of Us: Part II kontynuuje opowieść z pierwszej odsłony cyklu. Choć wątki fabularne nie są powiązane za sprawą jakiegoś cliff hangera, zdecydowanie warto najpierw ograć „jedynkę” oraz przeznaczony dla niej dodatek, Left Behind. Dopiero mając w głowie pełnię opowieści będziecie w stanie całkowicie docenić to, co przygotowano na potrzeby „dwójki”. Do wielu wątków twórcy bowiem nawiązują. Warto też znać relacje pomiędzy głównymi bohaterami, aby mocniej poczuć towarzyszące im emocje w trakcie obserwowania dalszych ich losów.
Główną bohaterką jest Ellie – w pierwszym The Last of Us była dzieciakiem, teraz jest już młodą kobietą. Ona sama dość znacznie się zmieniła, ale świat dookoła niej nadal jest taki sam: niebezpieczny i brutalny. Nadal przemierzają go też zainfekowani. Na domiar złego narobiło się różnych, wspólnie się zwalczających, gangów, a także utrudniających życie ludziom pragnącym powrócić do choćby namiastki normalności sprzed pandemii.
W tym całym zamieszaniu znajduje się gracz - jako Ellie, choć nie tylko (ale o tym cisza). Dziewczyna przemierza m.in. całkowicie zdemolowane Seattle oraz Waszyngton, aby… no właśnie w tym momencie nie chciałbym nic więcej pisać, bo nie chcę psuć Wam radości z odkrywania kolejnych strzępków informacji na własną rękę. Wiedzcie jednak, że opowieść przygotowana na potrzeby The Last of Us: Part II jest wyśmienita. Scenariusz napisano wręcz fenomenalnie. Pełno tu scen łapiących za gardło. Są fragmenty wzbudzające odrazę, są też takie, które potrafią podbudować. Deweloperzy tak wyśmienicie bawią się uczuciami gracza, że mam wrażenie, iż takie było przewodnie założenie projektu. Udało się je spełnić z naddatkiem.
Jeśli chodzi o rozgrywkę, to mamy do czynienia z rozwinięciem „jedynki”. The Last of Us: Part II nie jest typem samograja, w którym jedynie oglądamy scenki przerywnikowe. Filmików nie brakuje, ta fakt, i stanowią one ważny element gry, ale w żadnym razie nie są one najistotniejsze. Kluczowe są też eksploracja, rozwiązywanie zagadek środowiskowych, pozyskiwanie nowych informacji, skradanie się, walka z zainfekowanymi, rozwój postaci oraz crafting. Wszystkie systemy bezbłędnie ze sobą współgrają, tworząc jedną z najlepszych gier akcji ostatnich lat.
The Last of Us: Part II to opowieść o podróży Ellie oraz jej koleżanki, Diny. Dziewczyny wyruszają pewnego dnia ze swojej osady, a po drodze przemierzają wiele różnych miejscówek, jak ulice zrujnowanego miasta, opanowane przez naturę muzeum, zdemolowane tunele metra, ośnieżone szczyty górskie oraz gęste lasy. Niektóre lokacje są w pełni liniowe, w innych, jak np. w Seattle, możemy do pewnego stopnia zdecydować o tym, gdzie chcemy najpierw zajrzeć. Na mapach nie brakuje też różnej maści sekretów. Trzeba więc regularnie zbaczać z głównej ścieżki. Zaglądać do zdemolowanych budynków i rozglądać się po ich wnętrzach. Twórcy nagradzają eksplorację, więc zdecydowanie do niej zachęcam.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler