Już kilka tygodni temu, po sprawdzeniu wczesnej wersji DOOM Eternal, pisałem, że najnowsze dzieło studia id Software będzie naprawdę solidnym pierwszoosobowym shooterem. Teraz, po spędzeniu z finalną edycją kilku dni i wieczorów jestem przekonany, że moje pierwsze wrażenie było jak najbardziej poprawne. Bethesda ma kolejny hit w swoim portfolio i będę zszokowany, jeśli za dwa lub trzy lata nie dostaniemy kontynuacji zamykającej trylogię.
DOOM Eternal zaczyna się dość spokojnie – jeśli można tak napisać, rzecz jasna. Gracz nie spodziewa się ogromu zawartości, jaką przygotowali dla niego deweloperzy. Z każdą kolejną godziną odkrywa się tu coś nowego. Osobiście byłem co najmniej kilkakrotnie zaskoczony, że twórcy przemycili to lub tamto, a przy okazji zachowali ducha poprzedniej odsłony cyklu i pierwowzoru. Udało im się stworzyć staroszkolną strzelankę pierwszoosobową, a jednocześnie upakowali w niej rozwiązania charakterystyczne dla tytułów sprzedawanych obecnie. Co jest najpiękniejsze, całość działa wyśmienicie.
Fabuła w DOOM Eternal, choć nie gra pierwszych skrzypiec, jest ważna. Nie została przygotowana na kolanie i oferuje sporo interesujących informacji. Śledząc różnej maści wpisy w dzienniku można poznać przeszłość głównego bohatera, a także genezę wydarzeń, z którymi musimy się aktualnie zmierzyć. Wcale nie jest to bowiem banalna inwazja demonicznych sił na naszą bezbronną Ziemię. Sporo tu sekretów, niuansów i smaczków. Nie chciałbym się jednak wdawać za bardzo w szczegóły. Wiedzcie jedynie, że akcja przenosi nas dwa lata do przodu w stosunku do tego, co widzieliśmy w DOOM z 2016 roku, a Błękitna Planeta została opanowana przez demony. Główny bohater, Doom Slayer, powraca by pomóc ludzkości w przetrwaniu, siejąc spustoszenie pośród piekielnych pomiotów.
Zabawę zaczynamy z jedną tylko giwerą – strzelbą. Szybko w nasze ręce wpadają jednak kolejne środki perswazji: karabin, strzelba plazmowa oraz wyrzutnia rakiet. Żeby było ciekawiej, dostajemy też piłę łańcuchową, która fantastycznie sprawdza się w trakcie wykonywania tzw. finiszerów, czyli ciosów ostatecznie dobijających oszołomionego oponenta. Dalej wpada w nasze ręce wyrzutnia granatów, miotacz ognia, a także działko wystrzeliwujące zamrażające bomby. Acha, zapomniałbym – od początku rozgrywki posiadamy też specjalne wysuwane ostrze, które świetnie sprawdza się w trakcie szatkowania demonów oraz robienia z nich szaszłyków.
Metod wybijania przeciwników jest mnóstwo, a wszystkie zostały przygotowane w taki sposób, aby gracz nawet na moment nie przestawał walczyć – pod warunkiem, że jesteśmy na jakiejś arenie, a nie w sekcji dedykowanej eksploracji, o czym za moment. Wracając do siania spustoszenia pośród demonów, amunicja, medykamenty oraz pancerz są mocno ograniczonymi surowcami. Uzupełniamy je walcząc, a dokładniej wykonując konkretne czynności na polu bitwy.
Po pierwsze, jeśli uda nam się oszołomić jakiegoś oponenta, zaczyna on świecić. Zwrócić trzeba uwagę na to, że każdy z kolorów to inne wyposażenie, jeśli w odpowiednim momencie wyprowadzimy finiszer (wysuwanym ostrzem). Po drugie, zasoby uzupełniamy także za pomocą piły łańcuchowej. Wykonana z jej pomocą egzekucja sprawia, że dookoła nas pojawia się mnóstwo ikonek, dających nam pancerz albo dodatkowe siły witalne. Po trzecie, odpowiednio spożytkowane wyposażenie dodatkowe pozwala nam bardziej precyzyjnie uzupełniać braki. Dla przykładu, przeciwnicy podpaleni za pomocą miotacza ognia, a potem zlikwidowani dają nam pancerz. Trzeba zatem bezustannie kontrolować sytuację i walczyć o każdy surowiec.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler