Cykl Borderlands zawsze starał się w pewien sposób odróżniać od innych przedstawicieli gatunku shooterów. Jego twórcy stawiali na mocno prześmiewczy styl prezentacji, zakręcone wątki fabularne oraz tryliony giwer, z pomocą których pozbywaliśmy się przeciwników. Całość działała, przyniosła studiu Gearbox sławę i niemałe pieniądze, a zatem uznano, że nie ma sensu grzebać w formule i niepotrzebnie jej zmieniać. W ten oto sposób zrodziła się koncepcja na Borderlands 3. Trzecia główna część sagi zadebiutowała niedawno, a my, po dogłębnym jej ograniu, mamy dla Was recenzję. Jeśli rozważacie odwiedziny Pandory, koniecznie czytajcie dalej.
Wątek fabularny Borderlands 3 zabiera nas ponownie na wspomnianą planetę Pandora. Co ciekawe, nie jest to jedyne miejsce, które tym razem odwiedzimy. Deweloperzy postanowili co nieco namieszać, oferując nam dodatkowe lokacje – jako że fajnie uatrakcyjniają one rozgrywkę, nie ma oczywiście na co narzekać.
Wracając do meritum, Pandorze zagraża całkiem nowe niebezpieczeństwo. Niedługo po tym, jak trafiamy na powierzchnię planety, dowiadujemy się, że spustoszenie na niej sieje pewne rodzeństwo: dwie syreny Calypso. Wykorzystują one swoje niesamowite umiejętności do tego, by zdobyć sławę, przekonać do siebie jak najszerszą grupę lokalnych oszołomów, a potem odnaleźć tajemnicze, ukryte od dawien dawna schrony i wykorzystać ich zawartość do swych niecnych celów. Na drodze do zwycięstwa staje im oczywiście gracz (i jego kumple, jeśli gra w sieci), co jednak nie powinno być żadnym zaskoczeniem.
Sama fabuła, choć zdaje się być dość prosta, jest świetnie poprowadzona i okazyjnie nawet lekko zagmatwana. Deweloperom udało się przygotować interesującą i prześmiewczą opowieść, przemawiającą do mnie bez najmniejszych problemów. Całość wymaga około 30 godzin wolnego czasu, przy czym rozgrywka zmienia się dość znacząco w zależności od tego, na którego z czterech Vault Hunterów się zdecydujecie. Każdy to unikatowy styl zabawy, dopasowany do preferencji różnych graczy.
Właśnie na podstawie preferencji wybieramy Vault Huntera, którym będziemy się poruszać po wirtualnym świecie Borderlands 3. Jak nadmieniłem, każdy jest nieco inny, a decyzję podejmuje się na podstawie tego, jak lubimy eliminować napotkane pokraki. Jest więc spec od wszelkiej maści broni palnej, jest syrena (swoista wiedźma), jest pilot potężnego mecha, a także treser bestii, potrafiący przyzywać je w dowolnym momencie i szczuć na swoich wrogów. Każda postać już na starcie jest pod wieloma względami odmienna, ale prawdziwe różnice pojawiają się dopiero w miarę postępów rozgrywki.
Protagoniści w Borderlands 3 posiadają trzy drzewka umiejętności. W każdym jest sporo różnej maści kafelków określających poszczególne skille. Niektóre są pasywne i wpływają np. na to jak sprawnie idzie nam regeneracja utraconych sił witalnych; inne są aktywne i posiadają w pełni namacalne rezultaty. Mowa tu np. o jakiś polach siłowych, specjalnych ciosach i innych takich. Jest tego ogólnie dość sporo, co dodatkowo zmienia i uatrakcyjnia prowadzoną przez nas postać. Nawet kilkakrotne przejście gry Amarą – syreną z zawodu – potrafi sprawić masę frajdy. Wystarczy po prostu zmienić arsenał dostępnych dla niej skilli.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler