W ten sposób przechodzimy z jednego ekstremum w drugie. Z jednej strony spektrum jest niesamowicie przygotowany system poruszania się i strzelania, a z drugiej kiepsko opracowane misje – przynajmniej te poboczne. Zadania główne, choć nie są jakieś szczególnie odkrywcze i nie oferują wyborów, tudzież konsekwencji (nie w każdej grze muszą!), przygotowano całkiem ciekawie. Każde posiada odpowiednie tło, a przed i po robocie oglądamy jakiś przerywnik – branżowy, bardzo solidnie przekuty, standard, co sprawia, że nie ma się w sumie do czego przyczepić. Gorzej jest w przypadku zleceń pobocznych.
Misje dodatkowe są podzielone na kilka typów, a każdy przypisano do jednego z trzech sojuszników, którym wsparcie musimy zapewnić. Mimo że na papierze jest wśród nich jakieś zróżnicowanie, w rzeczywistości za każdym razem chodzi mniej więcej o to samo: dotarcie do celu i wybicie wszystkich przebywających w jego bezpośrednim towarzystwie mutków. Co z tego, że chodzi niby o przeciążenie rdzenia albo otwarcie wrót. Wpadamy, wybijamy i po robocie. Nadal jest to diabelsko grywalne ze względu na niesamowitą akcję, ale po kilku godzinach robi się nudnawo. W miarę postępów po około 2 godzinach zabawy musiałem sobie robić przerwę, aby zresetować nieco "system". Później znowu mogłem wskoczyć do świata RAGE 2 i kontynuować wybijanie pokrak. Grind po prostu nigdy do mnie szczególnie mocno nie przemawiał.
Sytuację poprawia trochę system progresji głównego bohatera. Początkowo zdaje się on być mocno zamotany, bo praktycznie wszystko da się w taki lub inny sposób rozwijać, ale jest z nim związany pewien niuans. Chodzi o to, że walutę potrzebną do tego, aby podnosić swoje „kwalifikacje” pozyskujemy z pokonanych przeciwników. Aby zgarnąć jej jak najwięcej, trzeba ryzykować. Bez ryzyka nie ma niestety zapłaty. Waluta znika niedługo po tym, jak „wypadnie” z ubitego mutka, a jeśli się nie pospieszymy, to zwyczajnie przepadnie i nie będziemy w stanie jej odzyskać. Prócz pieniędzy gromadzimy też różne inne bzdety, potrzebne np. do tego, aby poprawiać wyposażenie, tudzież tworzyć projekty z trójką naszych sojuszników. Podrasować się da też pojazd, którym przemierzamy pustkowia, choć w jego przypadku deweloperzy się nie wysilili.
Maszynę, którą dysponujemy od początku, Feniksa, możemy do pewnego stopnia modernizować. Mimo że możemy zasiąść za kierownicą praktycznie każdego wehikułu (nie zawsze jest to auto), Fenix jest najważniejszy. To z jego pomocą sprawnie poruszamy się po przygotowanym przez deweloperów świecie, a gdy zachodzi taka potrzeba, możemy też z jego pomocą trochę postrzelać. Czasem przed maską staną nam zwykłe mutki, a czasem nadarza się okazja do tego, by stawić czoła czemuś w rodzaju konwoju – większej grupie mobilnych oponentów, na której czele stoi jakaś konkretniejsza maszyna. Początkowo pojedynki na drodze zdają się być dość trudne, ale w miarę upływu czasu oraz ze względu na upgrady Feniksa radzimy sobie z nimi coraz lepiej. Za kierownicą bierzemy też udział w wyścigach, ale te do mnie zupełnie nie przemawiają. Może ze względu na to, że w RAGE 2 jeździ się dość słabo – wszystkie maszyny za bardzo pływają po nawierzchni.
Jeśli chodzi o sprawy czysto techniczne, najnowszy projekt studia Avalanche działa na silniku autorskim dewelopera, czyli APEX Engine. Narzędzie to nieźle radzi sobie z generowaniem dużego otwartego świata, sprawnie idzie mu też wypełnianie go różnej maści efektami specjalnymi i postaciami. Dzięki temu, że silnik jest porządnie zoptymalizowany, potyczki są dynamiczne i nigdy nie tracą na płynności, co wypada policzyć produkcji na plus – naprawdę duży plus. Z drugiej strony, zdarzają się słabsze tekstury oraz pojawiające się znikąd obiekty. W ogólnym rozrachunku, świat RAGE 2 jest też odrobinę zbyt pusty. Mało tu zaskakujących obszarów, postaci, z którymi możemy wejść w interakcję, tudzież sekretów (choć znajdziek nie brakuje). W przypadku Fallout 4 było tego znacznie więcej i trochę żałuje, że projektanci nie popuścili bardziej wodzy fantazji.
Graficznie drobne zgrzyty są, ale żadnych zarzutów nie mam wobec udźwiękowienia. Zrealizowano je naprawdę bezbłędnie. Niezależnie od tego czy mówimy o dialogach, efektach specjalnych czy ścieżce dźwiękowej – wszystko nagrano świetnie, uzupełniając to, co widzimy na ekranie. Szczególnie mocno czuć to w momencie solidnej jatki, gdy z głośników dobiegają metalowe riffy.
Podsumowując, RAGE 2 to wyśmienity shooter, okraszony raczej średniawą fabułą oraz sporą dozą grindu. Jeśli Wam nie przeszkadzają schematyczne misje i za najważniejszy uważacie „fun” płynący z eliminowania kolejnych zastępów mutków, to na pewno będziecie usatysfakcjonowani. Już dawno w żadnym FPS’ie nie było tak świetnej mechaniki strzelania. Wydaje mi się, że tylko ostatni DOOM oraz Bulletstorm oferowały coś podobnego. Dlatego, będąc fanami strzelanek, nie dajcie się prosić i wyłóżcie „nieco grosza” na dziecko kolaboracji id Software i Avalanche Studios – warto!
Świetna |
Grafika: Jest bardzo dobrze, ale bez szaleństw. |
Świetny |
Dźwięk: Nie ma się do czego przyczepić. |
Dobra |
Grywalność: Z jednej strony, genialnie, bo system strzelania to klasa sama w sobie. Z drugiej, trochę zbyt wiele misji to zabawa w kuriera, a grind po pewnym czasie zaczyna nurzyć. |
Dobre |
Pomysł i założenia: Dałbym świetnie, bo progresja i strzelanie są tak właśnie przygotowane... ale znowu grze obrywa się za grind. |
Genialna |
Interakcja i fizyka: Shooter, jakich mało! |
Słowo na koniec: Biłem się z myślami czy dać "dobrze" czy "świetnie". Jeśli jesteście uczuleni na grind, obniżcie ocenę do "dobrze". Jeśli grind Wam bardzo nie przeszkadza, a zależy Wam przede wszystkim na strzelaniu, nota "świetna gra" jest jak najbardziej adekwatna. |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler