Pod koniec lutego, po pierwszym przetestowaniu Days Gone, byłem bardzo optymistycznie nastawiony do pomysłu na fabułę i bohatera, lecz nieco sceptyczny wobec samej rozgrywki i otwartego świata. Po wielu mniejszych produkcjach przeznaczonych głównie na przenośne konsole, Bend Studio wypłynęło na głęboką wodę debiutując z fabułą i otwartym światem na dużą skalę, a jak przekonaliśmy się w ostatnich latach, tylko nielicznym deweloperom udało się odnieść z takimi projektami sukces. Po spędzeniu około 70 godzin na eksterminacji hord "świrusów", eksplorowaniu każdego przesyconego narracją zakątka i towarzyszeniu Deaconowi w jego niezwykle ludzkiej i pełnej emocji przygodzie, jestem pod wieloma względami pozytywnie zaskoczony! Scenarzyści konsekwentnie zrealizowali swoją wizję fabuły, a także przełożyli to podejście na świat będący tłem głównego wątku. Niestety, pojawiają się liczne błędy oraz da się odczuć pewną powtarzalność oferowanych aktywności, czego - niestety - nie udało się uniknąć.
Jeśli miałbym wymienić trzy, moim zdaniem, najlepiej zaprojektowane otwarte światy tej generacji, obok Wiedźmina 3 i Red Dead Redemption II stawiam właśnie Days Gone. Oczywiście przedsięwzięcie autorstwa CD Projekt Red ma przewagę w kwestii nieliniowości, wyborów, czy po prostu ilości dobrej fabuły, natomiast hit Rockstara pręży muskuły swoim wręcz maniakalnym podejściem do interakcji oraz "zabawy w piaskownicy". Co do Days Gone, że tak to ujmę, jest ono nieco zainfekowane pewnym wirusem naszej branży, czyli "syndromem Ubisoftu", lecz w wielu przypadkach radzi sobie dużo bardziej kreatywnie niż opowieści o skrytobójcach, hipsterskich hakerach i tak dalej. Formuła otwartego świata jest tutaj o wiele ciekawiej zrealizowana i nikt nie bombarduje nas mikrotransakcjami, a także nijakimi rozwiązaniami, widzianymi w dziesięciu innych tytułach.
Po pierwsze - warto odnieść się do historii i sposobów jej przedstawienia, gdyż to motory napędowe właściwie każdego innego elementu, który tutaj znajdziemy. Głównym bohaterem jest Deacon St. John, były członek klubu motocyklowego z Oregonu. W świecie ogarniętym apokalipsą Deacon jest określany mianem "włóczęgi", czyli gościa odpowiedzialnego za wykonywanie wypraw po zaopatrzenie dla obozów z ocalałymi. Dzięki znajomości dróg i sprawnemu prowadzeniu motocykla, tego typu ludzie pełnią ważną rolę w życiu innych, dostarczając zapasy i - jeśli zajdzie taka potrzeba - informacje na temat aktywności "świrusów". Ci to z kolei zarażeni, lecz żywi ludzie, którzy na skutek działania wirusa postradali zmysły, przeobrażając się w szalone, krwiożercze, zachowujące się niczym zwierzęta, paskudy.
Co jest jednak w tym wszystkim najciekawsze, to fakt, że twórcy wykreowali wizję postapokaliptycznego świata przez pryzmat geografii, gospodarki i historii Oregonu, a więc miejsca akcji. Na nieszczęście ocalałych, w tym Deacona, znaczna większość zainfekowanych to turyści. Zarażeni ludzie porzucili zakorkowane autostrady, łącząc się w hordy, i uwili siedliska w sieciach jaskiń lawowych, które powstały na tych terenach. Wirus rozprzestrzenia się też na inne żywe istoty, jak choćby zwierzęta, a także ewoluuje, a zmiany te widzimy na przestrzeni całej gry w postaci nowych przeciwników. Nieliczni ocaleni walczą o przetrwanie, formując obozy i - w mniej lub bardziej udany sposób - starają się obudować upadły świat. A w samym środku zawieruchy znajduje się nasz zawadiaka.
Jedną z wielu zalet opowieści w Days Gone jest skupienie się na jednym, charakterystycznym motywie - wspomnieniach. Aż trudno policzyć sytuacje, w których pada sformułowania związane z reminiscencjami. Tego typu frazy jak pytania "czy pamiętasz?" są na pomysłowe i dające do myślenia sposoby przemycane w historyjkach napotykanych postaci, czy zwykłych przyjacielskich pogaduchach Deacona z jego najlepszym kumplem, Boozerem. Zdarzają się też w przypadkowo zasłyszanych rozmowach mieszkańców świata, znajdźkach, tematyce zadań i nie tylko. Dzieło Bend Studio to, wbrew pozorom, nie tylko opowieść o apokalipsie, ale też o "poprzednim" świecie - i jest to podkreślane na każdym kroku.
Zdarza się, że te wątki są prezentowane lekko i zabawnie, innym zaś razem dramatycznie i brutalnie, a w jeszcze innych przypadkach jest po prostu smutno. Scenariusz Days Gone to karuzela emocji, których katalizatorem jest Deacon, bohater wyśmienicie napisany - podobnie jak wiele innych postaci, które napotyka na swojej drodze. Każdy żyje tutaj przeszłością rozpamiętując nostalgicznie momenty dawnego życia i szukając okazji, by móc się o tym z kimś podzielić. W każdym zakątku świata czujemy stempel scenariusza i chwała twórcom za to, gdyż jest wielu deweloperów, którzy nie kwapią się aby takie rzeczy wprowadzać.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler