W Days Gone gra się bardzo przyjemnie o ile nie dokuczają spadki płynności animacji. Te jednak zdarzają się dość często i to podczas korzystania z jednej z najlepiej zaprojektowanych mechanik, a mianowicie prowadzenia naszego motocyklu. Implementacja dwukołowej maszyny była strzałem w dziesiątkę, a także przemyślaną decyzją z perspektywy charakterystyki przedstawionych terenów. Mamy tutaj mnóstwo górskich szlaków, błotnistych fragmentów, wąwozów. Znajdą się też piaszczyste pustkowia, lasy i ośnieżone doliny. W części tych miejsc trudno jest sprawnie się poruszać nie mając odpowiedniego pojazdu i tutaj właśnie przydaje się motocykl. Możemy w nim ulepszać właściwie każdy element - od silnika, baku, ramy, zawieszenia i kół, po błotniki, osłony kierownicy, a także ozdabiać wybranym lakierem lub naklejkami. Motocykl, zauważalnie się zmienia po kilkudziesięciu godzinach gry, w tym także pod kątem osiągów.
Każde karkołomne zjazdy i obicia powodują zniszczenia i chociaż rozbudowując dane elementy maszyny czynimy ją bardziej wytrzymałą, nieustannie musimy pamiętać o posiadaniu zasobów do naprawy, a także o uzupełnianiu paliwa. Zrobimy to na opuszczonych stacjach benzynowych, znajdując kanistry w rozmaitych lokacjach lub za opłatą w obozach. Warto nauczyć się jeździć ekonomicznie (np. zjeżdżać ze wzniesień na jałowym biegu, zwalniać na nierównościach, czy też kontrolować lądowanie podczas wyskoków) by utrzymać dobry stan motocyklu i oszczędzać paliwo.
Model prowadzenia motocyklu wyszedł świetnie, a jazda po wertepach daje mnóstwo frajdy dzięki sprężystemu zawieszeniu i wpływowi rozmaitych warunków pogodowych na przyczepność opon na różnych nawierzchniach. Jak jednak wspomniałem wcześniej, optymalizacja często ową frajdę rujnuje. Spadająca płynność to jedno, lecz nawet dwusekundowe zamrożenie ekranu przy dużej prędkości, czy otoczenie zaczynające paskudnie gubić tekstury, to już niezbyt porywające atrakcje. Przez początkowe dni zabawy doświadczyłem również znikania wszystkich elementów otoczenia, czy to gleby, kamienia, czy też drewna. Zdarzało mi się również natknąć na niedziałające zadania i znikające obiekty. Warto jednak nadmienić, że wiele z tych błędów zostało wyeliminowanych przedpremierowymi łatkami, więc finalnie gracze dostali w miarę przyzwoicie zacerowany produkt.
Na problemy techniczne Days Gone wpływ ma kilka czynników, a głównym jest oczywiście mnóstwo detali i wielkość świata. Do dyspozycji mamy trzy ogromne mapy i jeden nieco mniejszy teren, udostępniane kolejno wraz z postępami w fabule. Deweloperzy zaprojektowali naprawdę imponujące środowisko, które ma kilka mniej atrakcyjnych lokacji, lecz ogólnie powala ogromem i w wielu miejscach zapiera dech w piersiach - widokami i oprawą. Jest tutaj mnóstwo rozległych, malowniczych terenów, górskich pasm, kilkukilometrowych tras, gęstych lasów, kompleksów jaskiń, opuszczonych miasteczek, czy też farm i opuszczonych domostw. Do tego dołóżmy ucztę dla oka w formie widowiskowych i dynamicznie zmieniających się efektów pogodowych oraz hordy świrusów, osiągające miejscami liczebność kilkuset osobników. PlayStation 4 łapie niezła zadyszkę, nie mogąc sobie z tym wszystkim poradzić, chociaż o dziwo potyczki z wielkimi hordami nie gubią klatek tak bardzo, jak eksploracja motocyklem.
Każdy obóz posiada trzy poziomy zaufania, które wzrastają w miarę naszego zaangażowania się w sprawy lokalnych społeczności oraz osobne konto z kredytami. Poza zleceniami, pieniądze możemy gromadzić, oddając zasoby z polowań oraz trofea z każdego zabitego świrusa, jak również eliminując konkretne hordy. Przez ratowanie przypadkowo napotkanych ludzi uzyskujemy też nowych mieszkańców, lecz ta aktywność to kopiuj-wklej w najgorszej możliwej formie – przez kilkadziesiąt godzin zabawy widzimy właściwie dwa lub trzy powtarzające się modele postaci i dialog przepisany słowo w słowo.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler