Kylotonn to studio uformowane z osób niegdyś pracujących przy marce V-Rally oraz całkiem nowych członków. Jego przedstawiciele jakiś czas temu ukończyli prace nad szóstą odsłoną cyklu WRC, kilka dni temu w nasze ręce wpadło zaś najnowsze FlatOut. W tym przypadku poszło trochę gorzej, co nie znaczy, że otrzymaliśmy produkcję nieudaną.
FlatOut 4: Total Insanity to kolejna odsłona słabo dziś rozpoznawalnej serii ścigałek od Bugbear Entertainment. Po słabiutkim FlatOut 3: Chaos & Destruction przyszedł czas na jeszcze jedno podejście - utrzymane w tym samym klimacie, oparte o podobne zasady rozgrywki oraz identyczną ogólną charakterystykę. Czy tym razem poszło lepiej? Zdecydowanie tak.
Już na wstępie napiszę, że chodzi głównie o gięcie stali, złomowanie aut i taplanie się w błocie. Bez zbędnej otoczki symulacyjnej, fotorealistycznej grafiki i licencjonowanych samochodów. Do naszej dyspozycji twórcy oddali m.in. tryb kariery, w którym, jako początkujący kierowca, pozyskujemy niewielką kwotę na zakup pierwszego wozu. Mając go, decydujemy się na wirtualne alter ego (dwa do wyboru) i ruszamy. Kariera została podzielona na trzy zasadnicze etapy, tudzież modele zabawy: Derby, Classic i Allstar; oferujące odmienny poziom trudności. W celu wystartowania w każdym musimy mieć właściwy pojazd.
Derby są dobre do treningu, to lekka i nieagresywna forma wyścigu. Biorąc udział w przejazdach albo starciach na arenie zarabiamy pieniądze, które wydajemy na tuning samochodu lub (jeśli nas na to stać) zakup nowej maszyny. Niestety ilość tras w trybie kariery jest mocno ograniczona. Już pod koniec Derbów zorientujecie się, że znacie wszystkie na pamięć. Zapomnijcie o zmianie krajobrazu w trybie Classic, ponownie bowiem wjedziecie na te same tory.
Jeśli chodzi o model jazdy, został dobrze zaprojektowany, choć należy pamiętać, że nie postawiono w nim na realizm. Wypadki często kończą się szybowaniem w powietrzu, zarówno w przypadku naszej maszyny, jak i pojazdu kontrolowanego przez oponenta. Wyjątkiem są unieruchomione na trasie wraki, odgrywające rolę elementów otoczenia. W nieuzasadniony sposób nabierają one masy, zamieniając się w głazy nie do ruszenia.
System rozgrywki wymusza jednocześnie na graczu tłuczenie we wszystko, co się rusza i stoi na poboczu, celem zdobycia dopalacza, bez którego nie dogoni czołówki. Esencja FlatOut, czyli demolka, w tej odsłonie wygląda trochę słabo. Mimo to, biorąc pod uwagę brak jakiejkolwiek konkurencji, powrót do beztroskiego niszczenia tras, płotów, zagród, bram, skrzyń, krawężników, domków, campingów i Bóg wie czego jeszcze może się podobać.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler