NiOh (PS4)

ObserwujMam (13)Gram (2)Ukończone (6)Kupię (3)

NiOh (PS4) - recenzja gry


@ 20.02.2017, 19:41
Marcin "bigboy177" Trela
Czasem coś piszę, czasem programuję, czasem projektuję, czasem robię PR, a czasem marketing... wszystko to, czego wymaga sytuacja. Uwielbiam gry, nie cierpię briefów reklamowych!

Nioh spędziło wiele lat w produkcji. W międzyczasie na świat wyszło m.in. Dark Souls - tytuł, który zainspirował deweloperów z Team Ninja.

Studio Team Ninja zasłynęło m.in. za sprawą cyklu Ninja Gaiden – wymagającego, oferującego świetny i dynamiczny system walki. Niestety seria ta w miarę upływu czasu straciła swój blask, a ostatnia jej odsłona nie oferowała już doznań, z jakich słynął pierwowzór. Nioh miał być powrotem do korzeni, a jednocześnie nawiązaniem do słynnych gier Dark Souls. Czy plan udało się zrealizować? Zdecydowanie tak. Team Ninja jest znowu w wysokiej formie!

Głównym bohaterem Nioh jest mężczyzna o imieniu William. Poznajemy go w Tower of London, a konkretnie w jednej z więziennych cel, znajdujących się w podziemiach budynku. Z pomocą tajemniczego ducha Saoirse ucieka on z niewoli, a następnie trafia do wybrzeży Japonii, gdzie znaleźć musi człowieka o imieniu Edward Kelley i wymierzyć mu sprawiedliwość.

Akcja gry przenosi nas do XVII wieku. Fabuła kręci się dookoła tajemniczego kamienia zwanego Amritą. To właśnie z jego pomocą Królowa Elżbieta I planuje wygrać wojnę, którą Wielka Brytania toczy z Hiszpanią. Amrita to bowiem niebywały kamień, dający jego użytkownikom wyjątkowe moce. Moce, które nie zawsze można opanować, czego wynikiem są przeróżne pokraki, przemierzające świat Nioh.

Trochę historii #1:
Oryginalna wersja Nioh oparta została na Oni, nieskończonym scenariuszu japońskiego reżysera, Akira Kurosawa. Kod gry był niegrywalny, studio Team Ninja musiało rozpocząć prace od zera.

Pierwszy rozdział opowieści to samouczek, w którym możemy mniej więcej opanować umiejętności protagonisty. Już w jego trakcie deweloperzy dają nam do zrozumienia, że mamy do czynienia z tytułem trudnym, nastawionym na mozolne pozyskiwanie nowych umiejętności i bezustannie wystawiającym grającego na próbę. Pod tym względem Nioh nawiązuje do słynnej serii Souls. Nie oznacza to jednak, że Team Ninja serwuje nam perfidnego klona, co to to nie!

Już przy pierwszym podejściu widać, że walka jest znacznie bardziej dynamiczna niż w przypadku serii Dark Souls. Mocniej przypomina Bloodborne, ale także w konfrontacji z tym przedsięwzięciem zwycięża najnowsze dzieło ojców marki Ninja Gaiden. Starcia są szybsze, a główny bohater stosuje kombosy i przeróżne umiejętności specjalne. Nie sposób opisać to słowami, ale posługiwanie się bronią białą jest jakby bardziej naturalne, surowe.

Do dyspozycji deweloperzy oddają nam pięć różnych rodzajów oręża. Są pojedyncze miecze, podwójne miecze, włócznie, topory oraz kusarigamy (ostrze na łańcuchu, na którego drugim końcu jest odważnik). Do tego dochodzą jeszcze łuki oraz broń palna – idealnie nadające się do tego, aby eliminować przeciwników z większych odległości. Jako że system wyposażenia korzysta z losowego generowania statystyk, w każdej kategorii broni jest bardzo szeroki wachlarz uzbrojenia. Niestety mnóstwo jest też bezużytecznego złomu, o czym więcej za moment.

Wracając do systemu walki, William dysponuje trzema postawami: wysoką, średnią oraz niską. Zmieniać można je w zależności od tego, z jakim przeciwnikiem mamy do czynienia, albo po prostu dobierając zestaw ciosów do własnych preferencji. Postawa wysoka to przede wszystkim mocne uderzenia. Powolne, ale zadające konkretniejsze obrażenia. Postawa średnia to szybkie ciosy, wiele kombosów i wypośrodkowane obrażenia. Można rzec, że jest ona uniwersalna. Postawa niska jest dość specyficzna, główny bohater sam utrzymuje w niej gardę. Nadaje się więc ona dla osób, które miast uników, preferują bloki.

Istotnym aspektem pojedynków jest ki – spełnia ono podobną rolę, jak wytrzymałość w serii Dark Souls. Także i w jej przypadku mamy jednak co czynienia z ciekawą zmianą. Bez rewolucji, każdy ruch, prócz chodzenia, pochłania wytrzymałość (energię ki). Nie można więc bezustannie wyprowadzać ciosów, robić uników, ani blokować ataków nieprzyjaciela. Wcześniej czy później ki spada do zera, a nasz protagonista potrzebuje chwili, aby odsapnąć. Jest wówczas oczywiście bezbronny. Co ciekawe, można temu zaradzić. Ki da się regenerować. Po ostatnim wyprowadzonym ciosie trzeba tylko wcisnąć odpowiedni przycisk (standardowo R1), aby wywołać tzw. „impuls ki”. Regeneruje on wytrzymałość Williama, a ilość przywracanych punktów zależna jest wyłącznie od naszego refleksu. Całość przypomina szybkie przeładowywanie w serii Gears of War. Niby drobnostka, ale bardzo mocno wpływa na przebieg starć. Są one jeszcze szybsze i wymagają bardziej uważnego wymierzania ciosów. Opanowanie przywracania ki sprawia, że serii ciosów praktycznie w ogóle nie trzeba przerywać.


Screeny z NiOh (PS4)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?