The Witness to jedna z najtrudniejszych gier w jakie grałem. To jednocześnie jedyny w pełni interaktywny test na inteligencję. Jednym będzie to odpowiadać, inni jednak bardzo szybko opuszczą wirtualny świat wykreowany przez Jonathana Blowa. Przed zakupem mocno więc przemyślcie inwestycję, szkoda byłoby wydawać pieniądze bez sensu. Mam nadzieję, że poniższy tekst pomoże Wam w podjęciu odpowiedniej decyzji.
Zacznijmy od tego, że The Witness nie jest projektem o wielu, wielu warstwach. Nie jest tak, że pod zagadkami kryje się niebywale skomplikowany wątek fabularny, pełen twistów, okraszony zaskakującym zakończeniem. Musicie wiedzieć, że choć różnych sekretów jest tu sporo, a poszczególne łamigłówki prowadzą gracza do konkluzji, niech będzie, fabularnej, to historia nie jest najistotniejsza. Ba, rzekłbym nawet, że nie ma ona żadnego znaczenia. Kluczowy element to po prostu samo znajdowanie rozwiązań problemów.
Łamigłówki zorganizowano w taki sposób, by nie przytłaczały grającego. Z tego powodu nie warto korzystać z poradników. Każdą zagadkę da się rozwiązać, trzeba po prostu poświęcić na nią nieco czasu. Jeśli nie zrozumiecie jakiegoś z założeń i podglądniecie je w poradniku, z kolejnymi także mogą być problemy. Łamigłówki stają się bowiem coraz trudniejsze, a każda to już nie 2 albo 3 elementy, ale 5 i więcej. Trzeba pamiętać o wszystkich wcześniejszych lekcjach, rozumiejąc je, aby znaleźć rozwiązanie kolejnych. Wystarczy nie zrozumieć jednego składnika, jednej formułki, by mieć nie lada kłopoty z następnymi puzzlami. Dlatego polecam odrzucić wszelkie poradniki. Jeśli już koniecznie musicie z jakiegoś skorzystać, starajcie się zrozumieć na jakiej zasadzie działa dany mechanizm.
Jak wcześniej wspomniałem, The Witness nie kładzie nacisku na fabułę. Są jakieś tam skrawki opowieści, dowiadujemy się jak powstał przedstawiony w grze świat, niemniej jednak nacisk kładziony jest na zagadki. Z jednej strony, jest to największym plusem gry. Satysfakcja z rozwiązywania łamigłówek rośnie w miarę jak znikają kolejne godziny wolnego czasu. Z drugiej, nie ma niestety żadnego systemu nagród. Nie dostajemy niczego za to, że właśnie spędziliśmy godzinę na znalezienie rozwiązania. Naszym oczom ukazuje się kolejny mechanizm i ponownie musimy wysilać szare komórki. Satysfakcja, o której pisałem przed momentem, jest więc takim wewnętrznym odczuciem. Gra w żaden sposób nie zauważa tego czy wygraliśmy czy przegraliśmy. Przypomina to niejako syzyfową pracę, z tą różnicą, że w The Witness na końcu protagonista wreszcie dociera do celu. Pod warunkiem, że wcześniej się nie znudzi, albo najzwyczajniej w świecie nie stwierdzi, że szkoda mu tracić czasu na wpychanie kuli pod górkę, skoro za nią czeka kolejna i kolejna i kolejna…
Dobrnięcie do finału w The Witness pochłania od około 20 do nawet 50 i więcej godzin. Co istotne, konkluzja nie jest końcem zabawy, albowiem produkcja oferuje wiele różnych sekretów i ukrytych tajemnic, które tylko czekają na rozwikłanie. Deweloper, Jonathan Blow, chwalił się jakiś czas temu, że na potrzeby swojego przedsięwzięcia opracował 600 różnych łamigłówek. Pierwsze pochłaniają kilka sekund, później już są minuty, a na końcu nawet godziny. Sami policzcie jakie to czasochłonne. Można rzec, że to takie Dark Souls, tyle że dla umysłu.
Wszystkie zagadki znajdują się na tajemniczej wyspie. Składają się na nią zróżnicowane i bardzo przyjemnie zaprojektowane lokacje. Dzięki temu, że sceneria dość często się zmienia, nie mamy poczucia, że bezustannie jesteśmy w tym samym miejscu. Na swojej drodze natrafiamy na ogrody, nabrzeża, lasy, polanki, pełne tajemnic struktury itd. Nie ma tu oczywiście żadnych oponentów albowiem jedyny przeciwnik to my sami. Musimy bezustannie walczyć z piętrzącymi się w głowie problemami natury logicznej.
Skoro mowa o naturze, to warto jeszcze wspomnieć, że The Witness porusza wiele interesujących tematów. Wskazówki na to, skąd się wzięła wyspa znajdujemy pośród tutejszych głazów, gór, pagórków i dolin. Jest co nieco o czasie, odrobinka o naszym bytowaniu oraz jego sensie. Nie chciałbym zbyt wiele zdradzać, niemniej jednak po przejściu całości wszerz i wzdłuż da się znaleźć garść ciekawych punktów do przemyśleń. Nie spodziewajcie się jednak niczego nadzwyczaj ambitnego. No i pamiętajcie, że na pełny obraz potrzeba mnóstwo drobniejszych wskazówek, rozrzuconych po całym wirtualnym świecie.
Jeśli chodzi o oprawę wizualną, bo audio jest naprawdę minimalne, deweloperzy zdecydowali się na mnóstwo kolorów i nieco pastelową, bym rzekł, stylistykę. Całość nie powala na kolana, ale prezentuje się solidnie, dzięki czemu nie zanotowałem żadnych „niesmacznych” grymasów na swojej twarzy. Jest w porządku. Solidnie. Estetycznie. Rzemieślniczo. Nie liczcie na żadne przebajerowane efekty specjalne. To nie tego typu gra.
Sumując, The Witness to bardzo dobra produkcja, ale jednocześnie niektóre jej elementy dałoby się opracować ciekawiej. Obecnie mamy do czynienia ze skomplikowanym, długim oraz interaktywnym testem na inteligencję. Sam w sobie działa on wyśmienicie, ale nie jestem pewny czy wielu graczy będzie w stanie dobrnąć do finału, nie wspominając już o rozwiązaniu wszystkich dostępnych tu zagadek. Przed zakupem, wiedzcie na co się piszecie!
Dobra |
Grafika: Bardzo solidna, ale bez szaleństwa. |
Przeciętny |
Dźwięk: Ograniczony, ale to nie wada. |
Dobra |
Grywalność: Trzeba się wykazać samozaparciem, ale gra daje satysfakcję. |
Genialne |
Pomysł i założenia: Sposób przekazywania kolejnych łamigłówek oraz uczenia grającego jest genialny! |
Dobra |
Interakcja i fizyka: Fizyka jako taka praktycznie nie istnieje, ale interakcja na polu gracz - gra jest dobra. |
Słowo na koniec: Jest bardzo dobrze, ale mogłoby być nieco lepiej. Szkoda, że nie mamy jasno zakreślonego celu. Że co jakiś czas nie ma jakiegoś przerywnika. Że nie czujemy się nagradzani za osiągnięcia. |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler