Wiele osób, w tym ja, uważa, że gatunek survival horrorów wycofał się na drugi, a nawet trzeci, plan branży gier wideo. Na rynku debiutują raczej niewielkie nowe marki, a forma tych największych od dłuższego czasu dołuje. W momencie, kiedy Resident Evil stał się grą akcji, Silent Hill zgubił gdzieś swoją topową jakość, a nowe The Evil Within nie do końca spełniło pokładane w nim nadzieje, warto spojrzeć nieco w przeszłość. Przeszłość, którą firma Capcom konkretnie odświeżyła i podała w znakomitej formie na dzisiejszych konsolach i komputerach osobistych. Mowa o Resident Evil Zero HD, w które od kilku dni można zagrać, wreszcie nie tylko na Nintendo Game Cube.
Prequel całego uniwersum opowiada historię funkcjonariuszki Chambers, odbywającej swoją pierwszą misję w oddziale S.T.A.R.S; oraz Billy'ego Coena, zbiega niesłusznie oskarżonego o zamordowanie dwudziestu trzech osób. Oboje spotykają się w ciemnym, niebezpiecznym lesie nieopodal Raccoon City, w którym rozbija się pociąg. Młodziutka członkini oddziału Bravo odkrywa przerażającą rzeczywistość - doszło do straszliwej tragedii, infekcji wirusem "T". Żeby przetrwać duet musi współpracować i trafić do ośrodka szkoleniowego Umbrelli.
Twórcy odświeżonej wersji gry absolutnie nie ingerowali w, sprawdzone i lubiane przez graczy, rozwiązania sprzed lat. Tytuł dalej koncentruje się na eksploracji (konsekwentny i sprawdzony backtraking), rozwiązywaniu łamigłówek, powolnym odkrywaniu nowych pomieszczeń oraz walce z zombie.
Grający mogą w dowolnym momencie przełączać się pomiędzy dwójką bohaterów, a wiele zagadek środowiskowych zostało przygotowanych właśnie w oparciu o współpracę ocalałych. Czy w takiej formule, ze statycznymi kamerami, powolną rozgrywką i bardzo ograniczoną ilością akcji, amunicji oraz apteczek gra obroni się w czasach samoprzechodzących się produkcji z dziesiątkami ułatwień i znaczników?
Resident Evil Zero HD po latach wciąż potrafi ekscytować. W szczególności za sprawą przygotowanych z dbałością o najmniejsze szczegóły lokacji. Gra rozpoczyna się w pociągu i już tutaj widać niesamowity pietyzm w przygotowaniu renderowanych teł. Capcom zastosował technologię pociętych sekwencji wideo, które nałożone na siebie generują nam konkretne tło, tak bogate w detale, jak nigdy wcześniej.
W pociągu widać znakomite oświetlenie, cieniowanie, poszarpane siedzenia, rozkładające się zwłoki, krople deszczu łupiące o szyby, mnóstwo gazet, toreb i świetnie odwzorowane drewno. Im dalej, tym jednak lepiej. Później trafiamy do ośrodka szkoleniowego doktora Marcusa, niewielkiej rezydencji, której hol główny można oglądać godzinami. Jakość oprawy pokazuje, że w tego typu technologii, dzisiaj kompletnie ignorowanej przez twórców, drzemie ogromny potencjał.
Etapy wyglądają świetnie ponieważ spece ze studia Capcom wyostrzyli tekstury, dodali wiele nowych elementów, poprawili płomienie i wyrazistość dalszego otoczenia oraz bardzo pozytywnie odmienił wizerunek bohaterów. Rebecca jest "ładniejsza", widzimy ruchome części jej ekwipunku (apteczka, broń, pas); podobnie zresztą jest z Billym Coenem. Animacja to nie stałe 60 klatek na sekundę, ale wkład pracy w podrasowanie projektu należy pochwalić. Nie tylko jeśli chodzi o grafikę, przestrzenny dźwięk 5.1 oraz genialny (nadal i nieprzerwanie) soundtrack po korektach to także pierwsza liga.
Z nowinek, jakie wprowadzili twórcy należy podkreślić przede wszystkim Wesker Mode. W trybie tym kierujemy odmienionym Albertem Weskerem, który - najwyraźniej - wciągnął w swoją intrygę młodziutką Rebeccę Chambers. Największą ciekawostką rozgrywki czarnym charakterem serii jest to, że ma on specjalne umiejętności: biega szybciej (błyskawicznie), jest o wiele bardziej wytrzymały i może korzystać z kinetycznego uderzenia, miażdżącego głowy przeciwników.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler