Takowej brakuje natomiast trochę podczas korzystania z pancerzy wspomaganych. Najpewniej chodzi po prostu o to, że są one zbyt powszechne. Niby fajnie, że już na początku zabawy można jeden z nich zgarnąć, ale w poprzednikach był to oręż ostateczny. Największy, najwspanialszy sposób perswadowania oponentom swoich racji. Fallout 4 za szybko wyciąga asa z rękawa i prawdopodobnie dlatego nie do końca czuć, że pancerz wspomagany to coś wyjątkowego. Ot kolejny grat, z pomocą którego osiągamy (lub nie) przewagę nad przeciwnikami. To także może się nie spodobać ortodoksom, mnie osobiście nie bardzo to jednak bolało. Korzystałem z pancerza i tak rzadko, bo irytuje mnie zmiana interfejsu. Wolę ten z Pip-Boya.
Co ciekawe, kontrowersje dotyczące Falllout 4 nie kończą się na pancerzach. Jedna z frakcji, Bractwo Stali, zachowuje się w grze dość dziwnie. We wszystkich poprzednich odsłonach serii jego członkowie cenili sobie ponad wszystko technologię. Tutaj natomiast jej nie chcą. Ich celem jest jej niszczenie, co nie jest zbyt dobrze wyjaśnione. W przypadku Bractwa jest też całe mnóstwo zadań kurierskich, polegających na bieganiu z miejsca w miejsce i dostarczaniu wskazanych przez zleceniodawcę przedmiotów. Kilka pierwszych kursów można przeżyć, ale im dalej w las tym słabiej. Dobrze, że są jeszcze inne frakcje, a i czasem wyskoczy jakaś misja „niezrzeszona”. Są one przeważnie znacznie ciekawsze. Można rzec perełki pośród całego mnóstwa kamoli.
Tak marudzę i marudzę, ale najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że przez kilkadziesiąt godzin można się z Fallout 4 naprawdę fajnie bawić. W ogólnym rozrachunku to bowiem całkiem niezła gra, nie napiszę, że bardzo dobra, bo wiele jej elementów zdaje się nie być dopracowanych w 100%, ale dobra. Najmocniej plusuje klimat oraz fajnie przedstawiony świat. Można zwiedzić tutaj wiele miejsc, poczytać ciekawe notki, a jeśli dodatkowo lubi się postapokaliptyczny survival, to żyć nie umierać. Lokacje są zaprojektowane bardzo dobrze, czasem do celu prowadzi wiele dróg, a my osobiście wybieramy, którą chcemy brnąć. Cenię sobie ten rodzaj rozrywki. Lubię eksplorować, tworzyć inwentarz, szukać samodzielnie sposobów rozwiązywania problemów i bezustannie walczyć o przetrwanie. Niektórymi elementami jestem zawiedziony, jak np. systemem rozmów oraz nic nie znaczącymi wyborami. Niektóre dałoby się rozwiązać inaczej, m.in. rozbudowę bazy i zadania poboczne. Ale w ogólnym rozrachunku i tak można bawić się bardzo dobrze. Klimat sprawia, że przynajmniej na czas głównego wątku fabularnego da się zapomnieć o troskach życia codziennego i skupić się na tych wirtualnych. Przed zakupem musicie sobie jednak odpowiedzieć na pytanie, czy unikatowy świat Wam wystarczy. Jeśli tak, to kupujcie w ciemno. Jeśli liczy się coś więcej, koniecznie przemyślcie swoją decyzję.
Dobra |
Grafika: Pod względem artystycznym jest świetnie, ale wystarczy wejść do jakiegoś wnętrza albo zerknąć z bliska na tekstury, a na wierzch wyjdą liczne koszmarki. Kuleje też optymalizacja oraz animacje - jak to w grach Bethesdy. |
Dobry |
Dźwięk: Dialogi brzmią w porządku, ale zbyt często się powtarzają. Tak samo muzyka. Ciągle słyszałem te same utwory. Aż do znudzenia. |
Dobra |
Grywalność: Świat daje radę. Reszta to mieszanka dziwactw, uproszczeń i kontrowersji. Niektórym przypadną do gustu, innym niestety nie. Najgorzej będzie z fanami odsłon poprzednich. |
Dobre |
Pomysł i założenia: Największy plus to bardzo dobry crafting. Największy minus to beznadziejny system dialogów. |
Przeciętna |
Interakcja i fizyka: Ciężko się zżyć z bohaterem, bo jest nijaki. Niełatwo też poczuć ból mieszkańców pustkowi, bo są jak z kartonu. Fizyka też nie powala. |
Słowo na koniec: Spodziewałem się jednak czegoś więcej. Fallout 4 ma to coś, by zostać hitem, ale takowym nie zostanie. Wiedźmin 3 za wysoko podniósł poprzeczkę gier RPG. |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler