Jeśli chodzi o rekrutów, ich rola nie ogranicza się tylko i wyłącznie do pracy na terenie bazy wypadowej. W The Phantom Pain znaleźć można bowiem specjalne oddziały naszej kwatery głównej, w skrócie nazywane FOB. Są one istotnym elementem potyczek ze względu na to, że rozbudowują je o wątek wieloosobowy. W miejscach tych jesteśmy w stanie gromadzić surowce i poszerzać swoje wpływy. Jest jednak pewien haczyk. Inni gracze są w stanie zaatakować tego typu strukturę, kradnąc nasze zasoby. Obrona jest oczywiście w naszych rękach. Tak samo zresztą atak. W tym drugim przypadku zgarnąć można wiele świetnych nagród, trzeba jednak wiedzieć na co się decydujemy. Potyczki są zawsze jeden na jeden, a wsparcie stanowią najemnicy kontrolowani przez komputer. Ci, których wcześniej udało nam się zrekrutować.
Fabularnie Metal Gear Solid V: The Phantom Pain jest… dość skomplikowane. Prostsze od poprzedników, ale jednocześnie wymagające znajomości odsłon wcześniejszych, aby w pełni zrozumieć wszelkie niuanse. Scenariusz prezentowany jest za sprawą scenek przerywnikowych, ale to nie one są najważniejsze. Lwia część detali dostępna jest wyłącznie na taśmach. Jest ich dziesiątki, a znalezienie wszystkich to jedyny sposób na ogarnięcie całości. Chociaż prawdę mówiąc nawet wtedy nie będzie łatwo, bo wiele wątków jest mocno zagmatwanych i wymaga głębszej analizy z uwzględnieniem całej serii, aby wiedzieć o co dokładnie może chodzić. W takiej sytuacji warto wrócić do poprzednich epizodów albo przynajmniej poczytać jakieś opracowania. Z oczywistych względów nie będę się zagłębiał w konkrety, wiedzcie jednak, że całość pochłania mniej więcej 40 godzin.
Zbliżając się powoli ku końcowi, słów kilka napisać chciałem jeszcze na temat oprawy audio-wizualnej. Jeśli chodzi o grafikę, The Phantom Pain napędza silnik Fox Engine. Narzędzie to potrafi wyświetlić wysokiej jakości tekstury, niebywale płynne animacje oraz mnóstwo efektów specjalnych, przy zachowaniu odpowiedniej płynności. Czasem widać co prawda nienaturalnie powyginane postaci, dziwną grę świateł, albo dziwnie reagujące na wiatr elementy wystroju, ale ogólnie rzecz biorąc jest zaiste wyśmienicie. Produkcja Kojimy to zdecydowanie jedna z najładniejszych gier na PlayStation 4, w jakie miałem okazję zagrać. Wszystko dopięte jest na ostatni guzik, a widoki potrafią sprawić, że stajemy i podziwiamy kunszt grafików. Rzekłbym, że to poziom delikatnie niższy od tego z Wiedźmina 3, ale bardzo mu bliski. Dźwięk i oprawa muzyczna to natomiast arcydzieła. Nie ma się tu do niczego przyczepić. Pełen profesjonalizm, zarówno w opracowaniu ścieżki muzycznej, jak i dialogów!
Do tej pory głównie wychwalam najnowszy projekt Hideo Kojimy, ale nie jest to gra idealna i mam kilka zarzutów. Pierwszy związany jest z fabułą, która zbyt mocno polega na znajomości części poprzednich. Nie jest niby tak, że nie da się jej ogarnąć, ale wiele postaci przewija się od lat, a świeży gracz totalnie nie ogarnie ich motywów, jak i interakcji pomiędzy protagonistą a kompanami. Wydaje mi się też, że zdecydowanie zbyt mało mamy do czynienia z kumplami, a ich dialogi ciągle się powtarzają. Starzy wyjadacze będą najpewniej narzekać też na nieco mniejszy nacisk na historię. Nie jest ona bowiem tak zakręcona, jak w odsłonach wcześniejszych. Drugi zarzut dotyczy samego świata. Jest on naprawdę rozległy, a składają się na niego dwa tereny: Afganistan oraz części Afryki. Obszary te jednak są mocno do siebie podobne i po pewnym czasie zaczyna się wdawać monotonia. Przydałaby się jeszcze jedna sceneria, wówczas byłoby znacznie lepiej. Trzeci zarzut tyczy się optymalizacji, czasem bowiem pojawiają się zwolnienia, szczególnie jak jest większa zadyma. Na szczęście nie są one zbyt częste i dotkliwe, a w związku z tym nie ma co dramatyzować.
Podsumowując, Metal Gear Solid V: The Phantom Pain to gra bliska ideału. Fabularnie jest nieco słabiej, aniżeli w częściach poprzednich, ale pod względem mechaniki rozgrywki skok jest ogromny. Tak właśnie powinny wyglądać wszystkie sandboxy i mam nadzieję, że konkurencyjne studia deweloperskie, zajmujące się tym właśnie gatunkiem ograją dzieło Kojimy i wyciągną wnioski. Koniecznie zagrajcie, nawet jeśli nie ogarniecie do końca historii i tak powinniście się świetnie bawić. The Phantom Pain to wyznacznik jakości gier na kilka najbliższych lat!
Genialna |
Grafika: Świetna, choć nie pozbawiona niedociągnięć oprawa wizualna. Najlepsze wrażenie robią obszary, po których się poruszamy. |
Genialny |
Dźwięk: Nie mam nic do zarzucenia. Muzyka - miód! Efekty - miód! Dialogi - miód! |
Genialna |
Grywalność: Trochę brakuje większego zróżnicowania scenerii, ale mimo wszystko gra się fenomenalnie. Największy plus to swoboda. |
Genialne |
Pomysł i założenia: Jak to Kojima - mnóstwo udziwnień i kombinacji, szczególnie w warstwie fabularnej. Mimo to, jak zwykle, wszystko działa. |
Genialna |
Interakcja i fizyka: Nie można się oderwać. Grałbym dłużej, gdyby nie inne gry oraz obowiązki. |
Słowo na koniec: Fantastyczne zwieńczenie współpracy Hideo Kojimy i Konami. Metal Gear Solid V: The Phantom Pain to produkcja prawie idealna i aż kusiło mnie, żeby wystawić "dyszkę"! |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler