bigboy177 @ 27.08.2015, 10:55
Czasem coś piszę, czasem programuję, czasem projektuję, czasem robię PR, a czasem marketing... wszystko to, czego wymaga sytuacja. Uwielbiam gry, nie cierpię briefów reklamowych!
Marcin "bigboy177" Trela
Until Dawn przed premierą zapowiadał się całkiem nieźle. Osobiście nie przepadam za samograjami, a takiego zwiastowało nam Sony, mimo to fabuła, miejsce akcji oraz ciągłe podejmowanie decyzji mocno do mnie przemawiały.
Until Dawn przed premierą zapowiadał się całkiem nieźle. Osobiście nie przepadam za samograjami, a takiego zwiastowało nam Sony, mimo to fabuła, miejsce akcji oraz ciągłe podejmowanie decyzji mocno do mnie przemawiały. Z tego właśnie powodu miałem nadzieję na przygodę przynajmniej dorównującą tej z Heavy Rain, a już zdecydowanie lepszą od historii opowiedzianej w Beyond: Dwie Dusze. I wiecie co? Nie zawiodłem się, a przynajmniej nie całkowicie!
Jak wspomniałem w poprzednim akapicie, Until Dawn to tzw. samograj. Chodzi o to, że gry w grze jest tu mniej, niż w bardziej typowych przedstawicielach wirtualnej rozrywki. Główni bohaterowie dużo chodzą i rozmawiają, droga prowadząca do końca jest w zasadzie tylko jedna, a nasza interakcja z wirtualnym światem ogranicza się do wykonywania różnej maści kombinacji klawiszy. Pomimo tego rozgrywki jest tu zdecydowanie więcej, niż np. w Beyond: Dwie Dusze. Kierowane postacie błądzą po wirtualnym świecie, przesuwają przedmioty, starają się włączać niedziałające generatory, a od czasu do czasu muszą przed czymś uciec lub się schować. Co ciekawe, zabawę podzielono niejako na dwie części. W pierwszej więcej chodzimy, a w drugiej nacisk położono na przeróżne sekwencje QTE, o których więcej poniżej.
Jeśli chodzi o linię fabularną, tytuł do studia Supermassive Games przedstawia nam historię grupki przyjaciół. Akcja zaczyna się rok wcześniej. Protagoniści przybywają do sporych rozmiarów domu w górach, gdzie niestety dochodzi do nieszczęśliwego wypadku. Dwie dziewczyny, w wyniku niefortunnego zbiegu okoliczności, giną i nikt nie wie, co się z nimi stało. Reszta, oczywiście, czuje się winna całego zajścia. 12 miesięcy później wszyscy (choć, naturalnie, w skromniejszym składzie) spotykają się ponownie, aby uczcić pamięć koleżanek. Także i tym razem sprawy przybierają dziwnego obrotu. Okazuje się, że nie są sami, w okolicy grasuje jakiś szaleniec. Naszym zadaniem jest oczywiście wybadanie kim jest ów wariat i czego konkretnie chce od naszej paczki.
Wątek fabularny gry wystarcza, mniej więcej, na 10 godzin zabawy, co jest odpowiednio długim czasem. Nie czułem zbytniego znużenia (choć pierwsze 2-3 godziny lekko się dłużyły), a i jednocześnie nie miałem wrażenia, że twórcy niepotrzebnie przeciągają, jak to miało miejsce we wspomnianym niejednokrotnie Beyond: Dwie Dusze. Bardzo spodobał mi się też motyw psychiatry, doktora Hilla, który niejako rozmawia z nami samymi, analizując m.in. fobie lub inne dolegliwości psychiczne. Niestety, motyw doktora nie został do końca wykorzystany. Następuje to mniej więcej w połowie rozgrywki, kiedy następuje dość spory, acz przewidywalny, twist fabularny. Twist na gorsze, co mnie osobiście lekko rozczarowało. Rozczarowaniem okazała się też końcówka. Nie chciałbym, rzecz jasna, pisać zbyt wiele, więc ode mnie ani słowa. Nie tego się jednak spodziewałem i zastanawiam się czy twórcy stracili wenę, czy po prostu musieli wykończyć Until Dawn na z góry wyznaczoną premierę i zaczęli „kombinować”. Tak, czy inaczej, finał do mnie nie przemówił.
Jak na przygodówkę przystało, znaczną porcję rozgrywki pochłania eksploracja wirtualnego świata. Tę warto prowadzić, albowiem fabuła to nie tylko to, co dzieje się z głównymi bohaterami, ale także, a może przede wszystkim, informacje wyciągnięte ze znalezionych przedmiotów. Co krok dostrzec można jakieś zdjęcia, książki, notatki oraz inne rzeczy skrywające przeszłość tajemniczego wzgórza i mieszczącego się na szczycie domostwa. Mimo że gra jest w pełni liniowa, niektóre elementy wystroju są ukryte w okazyjnych rozgałęzieniach, dlatego warto czasem zboczyć z głównej drogi i zerknąć na to, co czai się w okolicy.
Zwiedzanie jest ważne z jeszcze jednego powodu. Okazyjnie natrafiamy bowiem na specjalne totemy – tajemnicze relikty indiańskie, które zdradzają nam przyszłość. Czasem widzimy w nim wcześniej zagrożenie, innym razem ukazują drogę do sukcesu. Nigdy jednak nie mamy pewności kiedy konkretnie dany fragment będziemy oglądać. Może się okazać, że scenka będzie miała miejsce za godzinę, a może być tak, że nastąpi za 15 minut. Koniecznie trzeba więc o niej pamiętać, a gdy do niej dochodzi zareagować w odpowiedni sposób. Inaczej los kobiety lub mężczyzny, którym w danym momencie kierujemy może nie potoczyć się wedle naszego zamysłu. Śmierć nadchodzi bowiem łatwo, a kiedy ktoś z naszej gromadki umrze, nie mamy możliwości przywrócenia go do życia.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler