System walki jest tym, co uległo największym zmianom w stosunku do Dark Souls. Tam potyczki stanowiły mieszankę defensywy z ofensywą. Trzeba było sprawdzić mniej więcej zachowanie przeciwnika, a następnie czekać, aż wyprowadzi swój cios. Po nim był moment, kiedy bestia była przez chwilę narażona, a wówczas należało atakować. W przypadku Bloodborne nie ma czasu na taką zabawę. Natychmiast bierzemy sprawy w swoje ręce. Naskakujemy oponenta, potem sięgamy po broń palną, aby go ogłuszyć, znowu kilka ciosów, a później garść uników, aby samemu nie oberwać. Trzeba w wyjątkowo finezyjny sposób łączyć te wszystkie elementy, albowiem gra autentycznie nagradza agresję. Po pierwsze, dzięki systemowi regeneracji życia wchodzącemu do akcji za każdym razem, gdy stracimy nieco HP. Jeżeli uda nam się oddać oponentowi, który wcześniej nas trzasnął, możemy odzyskać utracone czerwone krwinki. Niestety czas na kontratak jest ograniczony, a to znaczy, że nie ma na co czekać. Po drugie, każdy kolejny cios, to większe obrażenia. Pierwsze machnięcie mieczem odbierze wrogowi np. 50 punkcików zdrowia, ale drugie już 100, a trzecie nawet 200. Warto więc przeprowadzać salwy i zbytnio się nie powstrzymywać, przy jednoczesnym obserwowaniu tego, co szykuje adwersarz. Nie jest to łatwe, ale możliwe do wykonania.
Jak na solidnego RPG-a przystało, najnowszy projekt From Software oferuje całkiem rozbudowane możliwości rozwoju naszego protagonisty. Za wszelkiego rodzaju zwycięstwa otrzymujemy punkciki (tzw. Blood Echoes). Następnie w specjalnym hubie (podobnym do tych z Soulsów) możemy podejść do pewnej milutkiej osóbki i wybrać atrybuty, w które owe punkciki chcemy zainwestować. Zaczynając zabawę mamy bohatera na poziomie 10. a w miarę postępów, idziemy coraz wyżej i wyżej. Stajemy się coraz wytrzymalsi, szybsi, mocniejsi oraz lepiej obeznani w sztukach tajemnych. Każdy punkt do któregokolwiek z atrybutów zmienia nasze odporności na różne obrażenia, liczbę zadawanych przez nas obrażeń i wiele innych statystyk, mających bezpośredni wpływ na zabawę. Możliwości są praktycznie nieograniczone i tylko od szarpiącego zależy jak będzie walczył jego wirtualny bohater.
Na punktach doświadczenia możliwości rozwoju się jednak nie kończą. Dotyczą one także broni oraz szeroko pojętego ekwipunku, o którym za moment. Wracając do oręża, jest go zauważalnie mniej, aniżeli w „Soulsach”. Na szczęście jest to tylko wrażenie, albowiem broni tak czy tak jest kilkanaście, a każda posiada dwa tryby działania: normalny i alternatywny. Dla przykładu, zwykła laska jest w stanie zamienić się w uzbrojone w kolce lasso; a miecz posiada „przystawkę” przemieniającą go w potężny młot. Prócz dwóch trybów działania, rynsztunek możemy dodatkowo modyfikować przy pomocy specjalnych Krwawych Kamieni (Blood Stones), zwiększających statystyki oraz klejnotów, które potrafią nawet wyposażyć narzędzia w jakieś dodatkowe cechy. Wszystko to sprawia, że w ogóle nie czułem deficytu w tej kategorii.
Do broni dochodzą też oczywiście różne stroje, w odmienny sposób wpływające na zachowanie naszego bohatera. Jeden ciuch jest bowiem bardziej odporny na obrażenia cięte, inny lepiej wytrzymuje ataki trucizną, a kolejny nadaje się perfekcyjnie do tego, by odeprzeć ofensywę bestii korzystającej z magicznych sztuczek. Także same projekty wizualne herosa są tutaj odpowiednio zróżnicowane i nie sposób na nic narzekać.
Idąc dalej tym tropem dochodzimy do run oraz magicznych artefaktów. Te pierwsze, gdy je wyposażymy, są w stanie np. zwiększyć liczbę flaszek z napojem regenerującym, jakie możemy nieść. Te drugie to natomiast różne dziwaczne przedmioty, wykorzystujące zwykłą amunicję do tego, aby siać spustoszenie w szeregach wrogów. Są tutaj księgi, łapy wilkołaków i inne cudactwa. Wszystko po to, aby każdy znalazł system walki odpowiedni dla siebie.
Jak widać, Bloodborne to gra bardzo rozbudowana, na tym jednak nie kończą się jej atuty. Po ukończeniu głównego wątku fabularnego, można zatopić się w trudniejszym trybie New Game+, gdzie zachowujemy wszystkie zdobyte wcześniej umiejętności oraz uzbrojenie, a przeciwnicy stają się jeszcze większym wyzwaniem. Dla osób, które lubią spędzać swoje wolne chwile w szerszym gronie są też rozgrywki wieloosobowe. Mamy tutaj standardowe komunikaty od innych oraz takie, które możemy zostawić samodzielnie aby komuś pomóc, tudzież wyprowadzić na manowce. Mamy możliwość dołączenia do czyjejś sesji, celem wsparcia go/jej w stawieniu czoła jakimś przeciwnościom. Jest opcja zaproszenia kumpla do naszej rozgrywki, co by nieco łatwiej brnąć do przodu. Da się nawet dołączyć do czyjegoś świata, tylko po to, aby zaatakować gospodarza. Niekiedy algorytmy sieciowe mają problemy z wyszukaniem połączenia i trwa to dość długo, ale najczęściej wszystko przebiega bardzo sprawnie. Same rozwiązania istotnie natomiast wydłużają czas obcowania z grą.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler