Far Cry 3 był świetnym tytułem. Chociaż wiele elementów gry zostało zaczerpniętych z innych serii Ubisoftu (np. nadajniki, będące odpowiednikami synchronizacji w Assassin’s Creed), to trzeba uczciwie przyznać, że całość była wciągająca i pozwalała miło spędzić czas. Z tego właśnie powodu niecierpliwie (choć bez przesady) wyczekiwałem na kontynuację. Po jej ograniu nie do końca jestem pewny, czy ta czwórka w tytule jest zasłużona. Jeśli chcecie wiedzieć dlaczego, czytajcie dalej.
Fabuła przedstawia nam losy niejakiego Ajay Ghale. Młody mężczyzna przybywa do państwa zwanego Kyrat, aby rozsypać na tutejszej, żyznej glebie prochy swojej zmarłej matki. Niestety autobus, którym jedzie zostaje zatrzymany przez milicję, a on sam trafia w ręce psychopaty, znanego jako Pagan Min. Ten już we wstępie zdaje się być mocno niezrównoważony, a więc Ajay nie chce poznawać go zbyt dokładnie i zaraz po krótkim i pełnym emocji posiłku zmywa się z domostwa Mina, trafiając w sam środek szalejącej w Kyrat wojny domowej. Z jednej strony uczestniczy w niej wspomniana milicja, a z drugiej partyzanci, zwani Golden Path (Złota Ścieżka). Co ciekawe, założycielem organizacji jest ojciec protagonisty. Musimy się dowiedzieć skąd, dlaczego i jak. Istotny okaże się też nasz wkład w wojnę, albowiem z jakiegoś powodu wszyscy mają nas za wyjątkowo ważną personę.
Jeśli chodzi sam scenariusz, to w sumie nie ma w nim niczego wyjątkowego, ale jednocześnie nie sposób znaleźć większych niedociągnięć. Gra się przyjemnie, a opowieść, choć prosta, nigdy się nie dłuży i oferuje nienajgorsze zakończenie. Do pełni szczęście przydałoby się zaś, aby misje były bardziej zróżnicowane, bo te obecne najczęściej opierają się albo na zabawie w kuriera, albo eksterminatora. Nie ma też bardziej rozbudowanych zleceń, które dawałyby większą satysfakcję. Wszystko raczej ogranicza się do kilkunastu, bądź kilkudziesięciu minut, wliczając w to transport do i z miejsca docelowego. Ogólnie, gdyby nie to, że lubię grać po cichu i znaczną część gry się po prostu skradałem, to myślę, że ciągłe strzelanie w pewnym momencie zaczęłoby mnie lekko nużyć. Wszystkim grającym polecam dawkowanie sobie emocji, inaczej w zabawę na pewno zacznie się wkradać nuda, szczególnie jeśli graliście w trzecią część sagi.
Świat opracowany dla Far Cry 4 jest ogromny, znacznie większy od tego z Far Cry 3. Nie sposób też napisać, że nie ma co robić. Twórcy postarali się, aby na każdym fragmencie, każdym arze terenu były jakieś aktywności. Prócz wykonywania całej fury misji głównych, możemy się zająć zleceniami pobocznymi, jak i różnej maści zbieractwem. Pośród questów bonusowych występuje oswobadzanie zakładników, odbijanie wieży nadawczych czy wspieranie walczących partyzantów. Jeśli zaś chodzi o zbieranie, zajęcie to dostarcza wielu surowców, niezbędnych do przetrwania, w obliczu przeważających sił wroga.
Crafting stanowi bardzo ważny element. Bez odpowiedniego ekwipunku survival jest bowiem mocno utrudniony. I nie mam tutaj na myśli broni, bo tę da się zgarnąć za realizację przeróżnych założeń fabularnych. Chodzi bardziej o to, co wspomaga nas podczas przemierzania wirtualnego świata. Na początku rozgrywki zarówno nasz plecak, jak i portfel, czy nawet uprzęż na ekwipunek jest dość skromnych rozmiarów. Możemy nieść bardzo ograniczoną liczbę gratów, skromną sumkę pieniędzy oraz tylko jedną broń. Wystarczy jednak ubić kilka świń, jaków, dzików czy nosorożców, a następnie ze skór zrobić upgrade targanego sprzętu. Wystarczy trochę czasu i samozaparcia, aby mieć w kieszeni miliony w kyrackich banknotach, a w plecaku grubo ponad setkę rzeczy do opchnięcia lub wykorzystania.
Prócz składników do craftingu, zbieractwo jest także świetnym źródłem pieniędzy. Nie chodzi nawet o to, że skrzynek z pieniędzmi jest w świecie całe mnóstwo, ale o to, że wiele podnoszonych rzeczy można po prostu sprzedać. Wśród nich są przedmioty należące do postaci niezależnych, ale również kwiatki i inne zielska, które w odpowiedniej ilości warte są niemałe pieniądze. Abyśmy nie musieli regularnie przeglądać całego ekwipunku i sprzedawać każdego grata z osobna, twórcy przewidzieli przycisk, pozwalający opchnąć wszystko na raz. Co ważne, gra wtedy upłynni tylko te przedmioty, które nie mają dla nas żadnego użytku. Nie stracimy niczego, co jest związane z craftingiem, lub tego, co konieczne jest do wykonywania kolejnych misji fabularnych.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler