Dragon Age: Początek było świetną grą, przedstawicielem cRPG mocno nawiązującym do klasyków gatunku. Produkcja oferowała całkiem niezły wątek fabularny, rozbudowany system walki oraz wybory moralne, mające realny wpływ na przebieg rozgrywki. Nie był to oczywiście projekt idealny, nie wszystkie aspekty zrealizowano równie imponująco, niemniej jednak, były podwaliny pod naprawdę solidną serię. Kiedy na rynku zadebiutowała „dwójka” mój entuzjazm wobec sagi dość istotnie zmalał, głównie ze względu na mocno uproszczoną rozgrywkę, spłyconą fabułę oraz nudny, sztampowy i korytarzowy świat sequela. Dragon Age: Inkwizycja to nowa szansa, tytuł przywrócił mi wiarę w umiejętności BioWare, a dlaczego przekonacie się czytając dalej.
Zabawę, jak na cRPGa przystało, rozpoczynamy od wykreowania głównego bohatera. Najpierw wybieramy spośród czterech dostępnych ras (Człowiek, Elf, Krasnolud, Qunari), a następnie decydujemy o klasie naszego protagonisty (wojownik, łotrzyk, mag) oraz jego wyglądzie. Edytor aparycji jest bardzo rozbudowany, można w nim zmieniać dosłownie wszystko. Począwszy od budowy ciała, przez poszczególne cechy twarzy, na jakiś znamionach oraz tatuażach skończywszy. Myślę, że każdy bez problemu wykreuje dzięki niemu herosa spełniającego jego oczekiwania. Ja w mig przygotowałem sobie idealnie odpowiadającego mi maga.
Później decydujemy jeszcze o tym, jaką specjalizację posiadać będzie nasz podopieczny (po pewnym czasie rozgrywki). W moim przypadku, czyli grając magiem, decydowałem pomiędzy rycerzem zaklinaczem, nekromantą, a magiem szczelin (wersje oryginalne – nie moje tłumaczenie, proszę się nie śmiać). Zdecydowałem się na nekromantę, ale każda ze specjalizacji jest równie ciekawa i posiada unikatowe cechy. Nekromanta (mój ulubieniec, niezależnie od gry), dla przykładu, potrafi korzystać z pomocy umarłych na polu bitwy oraz, z mojej ulubionej umiejętności, sprawiającej, że każdy poległy wróg wybucha w momencie śmierci. Pozostałe specjalizacje także jednak są niezłe i być może sprawdzę je w wolnej chwili dokładniej, aczkolwiek nie od razu, bo wiedzieć musicie, że produkcja BioWare jest ogromna.
Historia Dragon Age: Inkwizycja przedstawia nam kontynent Thedas (ten znany z poprzednich gier), a konkretniej obszary Ferelden oraz Orlais, pochłonięte przez wojnę między ich mieszkańcami, a demonami z Pustki. Zabawę zaczynamy od potężnego wybuchu, który wstrząsa okolicą. W wyniku eksplozji zniszczony zostaje budynek, w którym templariusze i magowie mieli rozmawiać na temat pokoju, a w miejscu, w którym niegdyś stała budowla pojawia się ogromna szczelina, prowadząca do Pustki. W okolicy miejsca wybuchu, odnalezieni zostajemy tylko my oraz z automatu oskarżeni o jakieś niecne czyny. Musimy więc, po pierwsze, oczyścić własne imię, a po drugie, poznać prawdę i dowiedzieć się co szykują wyłażące z wyrwy demony. Jakby tego było mało, naszą inwestygację prowadzić musimy w obliczu narastającego konfliktu pomiędzy magami, a templariuszami, którym nie udało się porozumieć. Obie frakcje już wcześniej nie mogły się dogadać, ale teraz mamy do czynienia z prawdziwą wojną domową.
Wątek fabularny gry kręci się dookoła głównego bohatera, starającego się zbudować zakon Inkwizycji. My sami jesteśmy tytułowani heroldem Andraste, ze względu na pewne sukcesy, jeśli chodzi o zamykanie wyrw prowadzących do Pustki, niemniej jednak nie jesteśmy w stanie pokonać wszystkich wrogów w pojedynkę. Nie pomoże w tym nawet wesoła kompania, niezwykle gadatliwych bohaterów, którzy bezustannie nam towarzyszą. Kluczem do sukcesu jest tutaj odpowiednio duża armia, struktury wojskowe, dyplomatyczne zagrywki, znajomi na wysokich stanowiskach, szpiegostwo i wiele, wiele więcej. Dragon Age: Inkwizycja ze względu na liczbę dostępnych opcji z początku przytłacza, błyskawicznie jednak wszystko nabiera sensu i produkcja pokazuje pełen potencjał.
Szybko staje się jasne, że rozwój głównego bohatera nie będzie jedynym współczynnikiem, określającym powodzenie naszej misji. Równie ważna jest progresja samej Inkwizycji. Jej stan sprawdzić możemy organizując tzw. naradę w naszej bazie wypadowej. Do specjalnego stołu podchodzą wówczas nasi doradcy, m.in. wojownicza Cassandra oraz piękna Leliana; i zaczynamy się zastanawiać gdzie wysłać jakieś siły, który obszar poddać zwiadowi, a w jakie miejsce samodzielnie się wybrać. Niektóre lokacje są z początku niedostępne, a żeby je otworzyć należy zgromadzić odpowiednią liczbę punktów władzy. Następnie, wydając owe punkty, możemy docierać w nowe miejsca i poszerzać swoje wpływy. Prócz władzy dostajemy także specjalne punkty, z pomocą których odblokowujemy benefity dla wszystkich przedstawicieli inkwizycji. Może to być np. premia do obrażeń, skuteczniejsze wydobywanie surowców i tym podobne bonusy.
Jak wspomniałem, Inkwizycja to tylko część równania. Tak samo ważny dla sukcesu jest nasz protagonista, który za wszelkie swoje poczynania zbiera klasyczne doświadczenie. Te zamieniamy na poziomy, a dzięki nim poprawiamy własne zdolności. Co awans dostajemy jeden punkcik, który możemy przydzielić do jakiejś pozycji na dostępnych drzewkach. System progresji jest przygotowany bardzo przejrzyście i łatwo go ogarnąć. Całość daje niebywałą satysfakcję, albowiem wiemy, że nie działamy wyłącznie we własnym imieniu, ale w imieniu całej Inkwizycji.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler