Transistor (PS4)

ObserwujMam (4)Gram (0)Ukończone (1)Kupię (1)

Transistor (PS4) - recenzja gry


@ 27.05.2014, 20:17

Pójście na kompromis zazwyczaj jest niezbędną koniecznością i nie satysfakcjonuje w pełni żadnej ze strony. O ile w polityce czy codziennym życiu bardzo często okazuje się nieodzownym w zdrowych relacjach międzyludzkich, tak w innych dziedzinach jest postrzegane w złym świetle.

Pójście na kompromis zazwyczaj jest niezbędną koniecznością i nie satysfakcjonuje w pełni żadnej ze strony. O ile w polityce czy codziennym życiu bardzo często okazuje się nieodzownym w zdrowych relacjach międzyludzkich, tak w innych dziedzinach jest postrzegane w złym świetle. Przykładem ze świata gier może być swoisty konflikt taktyków z miłośnikami czystej akcji, gdzie wszelkie ustępstwa kończą się rozgoryczeniem obu stron. Przynajmniej kończyły dopóki Supergiant Games nie wypuściło swojego najnowszego dziecka.

Transistor (PS4)

Pisząc o nim, nie sposób nie wspomnieć o poprzednim dziele, bardzo udanym Bastionie, gdyż obie produkcje posiadają zaskakująco wiele wspólnego. W istocie, stawiam dolary przeciwko orzechom na to, iż do tworzenia obu użyto tej samej technologii. Mimo wielu tożsamych punktów widocznych przy pierwszym spojrzeniu, każde kolejne powoli odkrywa coraz więcej różnic.

Na podobnej zasadzie został skonstruowany scenariusz. Wcielając się w rudowłosą kobietę zacząłem na zewnątrz futurystycznego miasta, obok mężczyzny przebitego ogromnym mieczem. Wieczorowa suknia w rogu kazała przypuszczać, iż przed chwilą odbyło się przyjęcie lub wydarzenie kulturalne. Śmiertelny oręż zaczął mówić do mej bohaterki, utwierdzając w stylistyce sci-fi i jednocześnie zdradzając znajomość, łączącą obie postacie. Broń okazała się za ciężka i w efekcie Red, jak brzmiało jej imię, cały czas ciągnęła ją za sobą wskazując, iż nie mam do czynienia z wojowniczką. Plakaty nieopodal ujawniły muzyczną profesję protagonistki.

Historia do końcowych minut przypomina swoiste łączenie kropek w celu rozeznania w obecnej sytuacji. Utwierdza to odbiorcę w pozycji obserwatora, nie zaś uczestnika wydarzeń. Autorzy traktują graczy bardzo dojrzale oszczędnie dawkując każde informacje, ale też nie zmuszając do zabawy w detektywa, jak ma to miejsce w Dark Souls. Poziomy zawierają zazwyczaj kilka miejsc pozwalających lepiej nakreślić obraz otaczającej rzeczywistości i równocześnie pomagają w rozszyfrowaniu głównej zagadki. Polityczne przepychanki i spiski, mimo iż brzmią i zapowiadają się ciekawie, okazują się być nieco rozczarowujące przez zbyt szybkie rozwiązanie niektórych wątków. Na szczęście, to nie kryminalna intryga jest głównym celem fabuły, a sprawa znacznie bardziej przyziemna i osobista. Przypomina to rozwiązanie z Metal Gear Solid 3: Snake Eater, gdzie całość zagrożenia była tylko tłem do zagłębienia się w umysły postaci.

A to wykonano w sposób nieco nietypowy. Red jest śpiewaczką, owszem, jednakże w skutek pewnych wydarzeń traci swój głos. Powstałą ciszę zapełnia tytułowy Transistor znaleziony w martwym ciele - w rolę gadającego miecza wcielił się Logan Cunningham, ciepło przyjęty narrator z Bastionu. Oręż niemal cały czas komentuje poczynania gracza, bardzo rzadko zamykając stalowe usta. Niema bohaterka wcale nie oznacza braku interakcji między postaciami – rudowłosa artystka korzysta głównie z terminali informacyjnych do komunikacji z partnerem, gdzie może podzielić się własnym komentarzem. Jednocześnie autorzy dodali kilka scen, które i bez słów są niezwykle wymowne.

Transistor (PS4)

Pierwsze kilka minut niewątpliwie przypomni wielu odbiorcom chwile spędzone z Bastionem, bowiem jego następca wcale nie odbiega zbytnio od tego samego schematu rozgrywki. Nadal przez niemal cały tytuł możliwe jest ciągłe ciachanie i siekanie w czasie rzeczywistym, jednoznacznie wskazujące na przynależność gatunkową. Red dysponuje czterema slotami na zdolności zwanymi tu funkcjami, mogąc używać ich ograniczeń. Jednakże bardzo szybko okażą się one wysoce nieefektywne przeciwko siłom tzw. Procesu – przeciwników jest zbyt wielu, a umiejętności zbyt słabe i powolne. Właśnie wtedy gra zaproponuje wcześniej wspomniany kompromis, dając jednocześnie nieco pola do popisu taktykom. Gracz może skorzystać z trybu Turn() zamieniającego Transistor w ekwiwalent produkcji turowej. Umożliwia to zaplanowanie kilku ruchów do przodu, a ich ilość zależy od paska na górze ekranu (potężniejsze funkcje są bardziej energożerne). Następnie protagonistka wykona je w ekspresowym tempie, ale jednocześnie stanie się zupełnie bezbronna. Ponowna taktyczna zabawa, a nawet zwykłe siekanie, będzie musiało poczekać kilka sekund na regenerację energii, a dodatkowym utrudnieniem jest ograniczona arena działań.


Screeny z Transistor (PS4)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosFox46   @   11:30, 28.05.2014
Dużo ludzi narzeka że gra jest wtórna i monotonna. To już nie to samo co Bastion a na tle ich poprzedniej właśnie gry Transistor wypada o wiele gorzej.