Child of Light (PS4)

ObserwujMam (4)Gram (0)Ukończone (0)Kupię (2)

Child of Light (PS4) - recenzja gry


@ 29.04.2014, 13:44
Marcin "bigboy177" Trela
Czasem coś piszę, czasem programuję, czasem projektuję, czasem robię PR, a czasem marketing... wszystko to, czego wymaga sytuacja. Uwielbiam gry, nie cierpię briefów reklamowych!

Child of Light to gra cRPG, stworzona na silniku graficznym UbiArt, który firma Ubisoft opracowała specjalnie na potrzeby najnowszych odsłon Raymana. Narzędzie prezentuje się fantastycznie i ma ogromne możliwości, nikogo zatem nie powinien dziwić fakt, że wspomniany na samym początku projekt wygląda fenomenalnie.

Child of Light to gra cRPG, stworzona na silniku graficznym UbiArt, który firma Ubisoft opracowała specjalnie na potrzeby najnowszych odsłon Raymana. Narzędzie prezentuje się fantastycznie i ma ogromne możliwości, nikogo zatem nie powinien dziwić fakt, że wspomniany na samym początku projekt wygląda fenomenalnie. Niestety, z jakiegoś powodu, pozbawiono go duszy… jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało, brakuje tego magicznego pierwiastka, czegoś co sprawia, że można grać i grać i nigdy się nie znużyć. W Child of Light są z tym spore problemy.

Child of Light (PS4)

Główną bohaterką gry jest dziewczynka o imieniu Aurora. Jej „płonące” włosy falują z każdym ruchem ciała, z każdym podmuchem wiatru, muskając otaczający ją świat. Jest w niej coś wyjątkowego, jakaś delikatność, finezja, charyzma, ale jednocześnie niepewność i strach przed nieznanym. Na oczach gracza młoda księżniczka nabiera jednak animuszu. Trafia do magicznej krainy, zwanej Lemuria, z której jedyna droga na zewnątrz pełna jest wielu niebezpieczeństw. Musi ona odeprzeć mrok, przywrócić na niebo Słońce, Księżyc oraz gwiazdy, a finalnie powrócić do swojego ojca. Pogrążonego w smutku, szlochającego w realnym świecie.

Fabuła jest niestety bardzo miałka. Poszczególne jej fragmenty są tak przewidywalne i banalne, że nie sposób się wciągnąć w scenariusz. W dodatku, serwowana jest w dużych odstępach oraz w małych ilościach. Wygląda to mniej więcej tak, że musimy przebrnąć jakieś 30 minut gry, aby dostać jedno krótkie zdanie, nawiązujące do głównego wątku. Jakby zebrać wszystkie te skrawki, to jestem przekonany, że historią byłbym w stanie zapisać nie więcej niż 2, 3 dłuższe smsy. Nie pomaga też tutaj brak questów pobocznych, których naliczyłem zaledwie kilka. Przyznam, że bardzo się pod tym względem zawiodłem, bo jeśli chodzi o otoczkę fabuły, to jest ona genialna. Rozważając zaś opowieść, mamy do czynienia z przerostem formy nad treścią.

Jak wspomniałem, Aurora – bohaterka – trafia do dziwnego, wyciągniętego ze snów świata, z którego musi przepędzić mrok i wrócić do swojego ojca. Aby to zrobić przemierza wiele bajecznie narysowanych lokacji. Deweloperzy wszystkie elementy gry skrobali ręcznie i prezentują się bardzo dobrze. Wioski, lasy, lochy, jaskinie – wszystko dopracowano w najmniejszych nawet detalach. Niestety ze względu na to, że wymagało to mnóstwa czasu, ewidentnie zabrakło go na to, aby przygotować sam gameplay. Rozgrywka polega na lataniu (gdy dostaniemy małe skrzydełka) po planszach, poszukiwaniu poukrywanych skarbów oraz ubijaniu napotkanych przeciwników. Czasem też otworzymy jakieś przejście i rozwiążemy banalną łamigłówkę. Można by pomyśleć – przecież w każdej grze RPG chodzi o to samo. W rzeczy samej, ale Child of Light cierpli na kilka przypadłości, skutecznie uniemożliwiających czerpanie przyjemności z owych standardów gatunkowych.



Największą bolączką gry jest jej ogromna schematyczność. Postępujemy bowiem zawsze w ten sam sposób. Przemierzamy fragment mapy, natrafiamy na przeciwników, następuje walka i znowu eksploracja, zakończona potyczką. Ciągle robimy to samo. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie miałka fabuła oraz słaby system rozwoju postaci. Nie ma bowiem żadnej zachęty do tego, aby rzeczywiście rozwijać swoje zdolności. Aurora i jej kompanii (podczas zabawy spotykamy różne persony, które dołączają do nas, aby użyczyć księżniczce pomocnej dłoni) co chwilę awansują. Co dwa lub trzy pojedynki zgarniają wystarczającą ilość doświadczenia, aby poprawić atrybuty oraz zdobyć lub wzmocnić zdolności. Z początku, kiedy uczymy się czegoś nowego, czuć postęp naszych protagonistów. Później, po około 2 godzinach grania, podnoszenie statystyk to głównie dodatkowa wytrzymałość na magię, większa siła, albo obrażenia od jakiegoś konkretnego żywiołu. Jako że przeciwnicy także stają się coraz mocniejsi, nigdy nie czuć tego, że grupa nabiera wprawy w rzucaniu zaklęć, oponenci bowiem są mniej więcej cały czas wyskalowani na poziomie protagonistów. Po kolejnych dwóch godzinach prawie w ogóle nie zwracałem już uwagi na to, co rozwijam. Wybierałem pola z drzewek umiejętności „na pałę” i wcale nie miałem wrażenia, że w jakikolwiek sposób wprowadzam do rozgrywki chaos.


Screeny z Child of Light (PS4)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosFox46   @   16:49, 29.04.2014
Uważam że ocena bardzo zasłużona, nie wiem czym jarają się zagraniczni recenzenci. Nie okłamujmy się ta gra lepiej by się nadawała na zwykłą platformówkę z walką w czasie rzeczywistym. Na chama wpakowano tam jakieś elementy RPG i walkę która w ogóle nie pasuję do tego typu gry.

Nie wiem w czym się podniecają tak recenzenci.
0 kudosDirian   @   20:04, 29.04.2014
Początkowo byłem nawet nieco zapalony na Child of Light, ale już po gameplayach było widać, że rozgrywka wieje monotonią. Szkoda, bo warstwa artystyczna wygląda cudownie, no ale to nie Skyrim gdzie można biegać godzinami chociażby dla podziwiania terenów.
0 kudosgaco   @   14:55, 04.05.2014
Dokładnie tego się obawiałem. Pięknie wykreowany i przedstawiony świat to niestety za mało. Szkoda, myślałem, że będzie z tego piękny europejski jRPG. Nie mniej na bank ogram, pomimo negatywnych opinii które troche osłabiły mój zapał dalej czuje do niej ciągotę Dumny