Dead Nation: Apocalypse Edition (PS4)

ObserwujMam (7)Gram (1)Ukończone (2)Kupię (0)

Dead Nation: Apocalypse Edition (PS4) - recenzja gry


@ 04.03.2014, 17:29

Przeglądając Internet niejednokrotnie można się natknąć na mniej lub bardziej poważne próby przygotowań do ewentualnej apokalipsy. Nie brakuje osób posiadających własne schrony przeciwatomowe z pokaźną ilością zapasów, są też ludzie z ogromnymi zbrojowniami, których nie powstydziłaby się baza wojskowa, a i znajdą się domorośli konstruktorzy, łączący karabin szturmowy z pilarką łańcuchową.

Przeglądając Internet niejednokrotnie można się natknąć na mniej lub bardziej poważne próby przygotowań do ewentualnej apokalipsy. Nie brakuje osób posiadających własne schrony przeciwatomowe z pokaźną ilością zapasów, są też ludzie z ogromnymi zbrojowniami, których nie powstydziłaby się baza wojskowa, a i znajdą się domorośli konstruktorzy, łączący karabin szturmowy z pilarką łańcuchową. Starania te wydają się zupełnym marnotrawieniem czasu i zasobów, gdyż sposób na przetrwanie jest znacznie prostszy – wystarczy pad i jego dwa analogi.

Dead Nation: Apocalypse Edition (PS4)

Noc żywych trupów
Nie tak dawno, gdy zombifikujący branże wirus dopiero się rozwijał, posiadacze PlayStation 3 otrzymali Dead Nation – udanego twin stick shootera, w którym można było uwypuklić swą nienawiść do nieumarłych. Po przesiadce na najnowsze dziecko Sony musieli być niezwykle rozczarowani brakiem tego typu gier na ich sprzęcie, co zaowocowało premierą dzieła Housemarque w lekko odświeżonej i ulepszonej formie.

Znana wszystkim od 2010 roku podstawowa wersja gry opowiada o jednym z ocalałych z pandemii wirusa, jednocześnie będącym odpornym na jego działanie. Mężczyzna (lub kobieta) otrzymuje wiadomość dającą nadzieję na uratowanie ludzkości, dlatego rusza na poszukiwania pacjenta zero. Choć sama, zaprezentowana w formie komiksowych wstawek, historia ma nieco ciekawsze niż można się było spodziewać zakończenie, tak trudno traktować ją jako coś więcej niż pretekst do eksterminacji setek zombie. Produkcja rzuca gracza w szereg klimatycznych lokacji, jak cmentarz czy szpital, ale pozwala zwiedzić też nieco mniej typowy park czy stocznię. Szkoda tylko, że bardzo rzadko wykorzystuje w pełni potencjał map, tak rzadko urozmaicając rozgrywkę wymyślnymi pułapkami. W większości przypadków czyszczenie ulic jest przerywane tylko przez konieczność wytrzymania ogromnego naporu nieprzyjaciół.

Mówiąc ogromnego mam na myśli naprawdę wielkie liczby. Po skończeniu kampanii, wbudowany licznik pokazywał mi niemal 15 000 ubitych umarlaków najróżniejszego sortu, dlatego trudno narzekać na nudę. Każdy zombie posiada określoną wartość punktową – od zera za najsłabsze cherlaki, aż do kilku tysięcy zdobywanych dzięki najtwardszym. Aby zapewnić sobie wysokie miejsce w tabeli należy również zwracać uwagę na mnożnik wyniku. Mimo iż nie maleje on wraz z upływem czasu, każde otrzymane obrażenia poważnie odbijają się na jego wartości – w ciągu sekund może zmaleć od dwustu do jednego. Takie rozwiązanie wymusza trzymanie wrogów, nawet tych najsłabszych, cały czas na dystans, co wcale nie jest takie łatwe. Bohater przy cofaniu porusza się znacznie wolniej, a i należy cały czas pilnować pleców, gdyż lokacji nie da się wyczyścić w 100%. Prawy analog kilkukrotnie w ciągu minuty zalicza pełny obrót w poszukiwaniu najmniejszych oznak ruchu.
Czyścić jest z czego, gdyż zaserwowano całkiem szeroki wachlarz umarlaków. Zwykłym zombie bardzo często towarzyszą ich najróżniejsze odmiany, jak strażacy odporni na ogień, opancerzeni wojskowi czy grubsi, ale i twardsi, obywatele, jednakże to nie ich należy się bać – najgroźniejsze są specjalne typy będące wynikiem eksperymentów. Olbrzymi, wybuchający toksyczną mazią grubas, czyniący niemało zamieszania swoimi skokami mięśniak oraz, wyposażony w ostrza zamiast rąk, berserker, to prawdziwe powody do strachu. Walka z nimi staje się interesująca zwłaszcza wtedy, gdy towarzyszy im stado, z pozoru mniej groźnych, standardowych przeciwników i należy cały czas lawirować między falą a olbrzymami.

Dead Nation: Apocalypse Edition (PS4)

Czyścić jest też czym, jako że autorzy udostępnili szereg siewców śmierci do wyboru. Szkoda tylko, że właściwie można się ograniczyć do trzech rodzajów broni oraz materiałów wybuchowych i, przyciągających uwagę zombie, flar. Podstawowy karabin w połączeniu z szybkostrzelnym SMG i miotaczem ognia w zupełności wystarczą, gdyż reszta ekwipunku, mimo iż potężna, zwyczajnie nie posiada zbyt dużo amunicji (dodatkowo, niezbyt taniej), wymagając tym samym precyzji, co wcale nie jest łatwe podczas ataku fali. Samo przetrwanie wymaga korzystania z dobrodziejstw otoczenia – przeszukiwanie lokacji jest niezwykle ważne, jako że dostarcza nie tylko amunicji, ale i gotówki potrzebnej do ulepszenia broni, a i znajdą się nowe części pancerza. Środowisko staje się także sprzymierzeńcem, oferując różne sposoby eksterminacji wrogów – od klasycznych, łatwopalnych beczek, przez wyjące zepsute automaty, aż do samochodów z włączonym alarmem i wybuchową niespodzianką. Dźwięk przyciąga zombie, co niejednokrotnie ratuje życie, a i pomaga przy okazji pozbyć się ich całkiem sporej ilości.


Screeny z Dead Nation: Apocalypse Edition (PS4)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosEziovonKozer   @   18:15, 04.03.2014
Na razie nie mam next-gena, ale może zakupię na ps3 i zobaczy się czy fajne. Tymczasem czekam na Tomb Raidera i Brothers w PS Plus
0 kudosFox46   @   20:03, 04.03.2014
Dużo ludzi właśnie pisze że 60 klatek i 1080p ale to taka mała gierka, no i tylko tym różni się od PS3 no + lepsza gra świateł. Czyli ohh i aahh nie ma.
0 kudosnovy13   @   16:49, 05.03.2014
Widzę że dużo odżywa klimat gier z izometrycznym rzutem wizualnym, Ja po ulubieniu Fallouta 1 i 2, Diablo 1 i 2 i Arcanum mam sentyment do tego typu gier