Outlast (PS4)

ObserwujMam (15)Gram (3)Ukończone (5)Kupię (1)

Outlast (PS4) - recenzja gry


@ 11.02.2014, 22:59
Marcin "bigboy177" Trela
Czasem coś piszę, czasem programuję, czasem projektuję, czasem robię PR, a czasem marketing... wszystko to, czego wymaga sytuacja. Uwielbiam gry, nie cierpię briefów reklamowych!

Horrory to jeden z moich ulubionych gatunków gier. Dawno, dawno temu zagrywałem się w pierwszego Residenta, później w serię Silent Hill, a w między czasie wpadły też jakieś Call of Cthulhu oraz Hunting Grounds.

Horrory to jeden z moich ulubionych gatunków gier. Dawno, dawno temu zagrywałem się w pierwszego Residenta, później w serię Silent Hill, a w między czasie wpadły też jakieś Call of Cthulhu oraz Hunting Grounds. Później była przerwa, bo nie debiutowało nic ciekawego. Na szczęście sytuacja ulega poprawie dzięki deweloperom niezależnym. To właśnie od mniejszych studiów dostaliśmy fantastyczną Amnezję oraz nieco słabszą, aczkolwiek również wartą uwagi, kontynuację. Niedawno na łamach PlayStation Store zawitało zaś Outlast - survival horror od Red Barrels.

Outlast (PS4)

Głównym bohaterem gry jest niejaki Miles Upshur, dziennikarz, który dostaje cynk, że w szpitalu psychiatrycznym w Kolorado dzieją się jakieś bardzo dziwne rzeczy. Ośrodek zarządzany jest przez korporację Murkoff i wszystko wskazuje na to, że prowadzi ona niedozwolone badania na swoich pacjentach. Miles postanawia wkraść się do środka i sprawdzić z czym mamy do czynienia. Niestety chwilę po tym, jak przechodzi przez okoliczne okno (drzwi są zamknięte) cały jego świat odwraca się do góry nogami. Rozpoczyna się prawdziwe piekło i ciągła walka o przetrwanie.

Fabularnie jest w porządku, ale ze względu na to, że Outlast jest grą o niskim budżecie, zapomnijcie o filmikach przerywnikowych, technologii motion capture i innych podobnych cudach. Całą grę – od początku, do końca – obserwujemy z perspektywy pierwszej osoby. Z jednej strony, poprawia to immersję, bo faktycznie wczuwamy się w rolę protagonisty. Z drugiej, trzeba grać bardzo uważnie i zbierać wszelkie skrawki informacji. Te ostatnie występują w dwóch postaciach. Po pierwsze, są ukryte w książkach i notatnikach rozrzuconych po terenie szpitala. Po drugie, Miles ma ze sobą kamerę, którą jest w stanie rejestrować różne ważne wydarzenia. Gdy takowe uchwycimy, bohater spisuje swoje wrażenia i wnioski, a my następnie możemy je przeczytać,zyskując dodatkowy wgląd na sytuację oraz nasz stan psychiczny. Finalnie wszystko więc gra jak należy, chociaż w miarę, jak poznajemy historię na jaw wychodzi sporo banałów i klisz.

Co ciekawe, brak scenek przerywnikowych to jedyny wyznacznik tego, że produkcja Red Barrels nie miała budżetu, jakim dysponowało np. Resident Evil 6. Tytuł śmiga na silniku Unreal Engine i wygląda naprawdę bardzo dobrze. Głównie ze względu na wyjątkową stylistykę. Już od momentu kiedy wkraczamy na teren zakładu psychiatrycznego da się wyczuć mroczną, ciężką i posępną atmosferę. Wszędzie brakuje światła, co krok widzimy jednego z pacjentów, a im głębiej w przygotowaną przez dewelopera historię, tym krwawiej. Na ścianach i podłodze zaczynają się pojawiać szczątki ludzi, wszędzie mnóstwo krwi, a w dodatku, jesteśmy całkowicie bezbronni. Twórcy dzięki temu oraz sugestywnemu dźwiękowi budują klimat ciągłego zaszczucia. Mimo że są chwile gdy nic nam nie grozi, cały czas jesteśmy podkręceni, nie wiedząc co nastąpi za moment.

Klimat Outlast to najważniejszy wyznacznik jakości gry. Budują go trzy elementy: oprawa wizualna, dźwięk (o którym więcej za moment), jak również fakt, iż nie jesteśmy w stanie zrobić nic naszym oprawcom. Tych nie ma w sumie wielu, albowiem napotkamy tylko kilku wyjątkowo niebezpiecznych mieszkańców szpitala, ale gdy takowego widzimy, jedynym rozwiązaniem jest ucieczka. Trzeba wówczas jak najszybciej dostać się do jakiejś szafki, albo pod łóżko, ewentualnie ukryć się w ciemnym pomieszczeniu i liczyć na to, że pokraka nas nie zauważy. Nie ma mowy o tym, by stawić czoła przeciwnikowi. Każda próba walki kończy się zgonem, a to oznacza, że przetrwanie zależy od szybkości z jaką znajdziemy miejsce do przyczajenia się.



Naszą bronią jest spryt, umiejętność skradania się oraz wspomniana na samym początku, kamera. Spryt wykazujemy zapamiętywaniem miejsc, w których można się ukryć. Przebywając w szafce, wypada wsłuchiwać się w kroki poczwar, a kiedy te nas miną, szybko wychodzić i po cichu brnąć do przodu. Tutaj do gry wchodzi skradanie się. Prócz samego aktu powolnego kroczenia, możemy też wychylać się zza węgłów i zerkać czy przed nami nie ma przypadkiem jakiegoś dziwoląga. Przebywając w ciemnościach, jesteśmy relatywnie niewidoczni, a zatem da się skanować otoczenie, nie narażając skóry. Na koniec mamy jeszcze jeden sposób „walczenia” z przeciwnikami – kamerę. Prócz funkcji rejestrowania ważnych wydarzeń, spełnia ona jeszcze jedno zadanie – wbudowany w nią tryb noktowizji pozwala rozświetlić całkowite ciemności. Możemy więc, dysponując bateriami, rozjaśnić nieco świat i nawet w najmroczniejszych miejscach wiedzieć, w którą stronę idziemy. Ważne jest też to, że w trybie noktowizyjnym łatwiej dostrzec zmierzającą w naszym kierunku pokrakę. Świecą się bowiem jej ślepia.


Screeny z Outlast (PS4)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosbinio1   @   00:46, 14.02.2014
To jedyna super produkcja wydana do tej pory na ps4. Żeby wcześniej nie wydali na pc to mocno bym zastanawiał się nad kupnem ps4 dla tej gierki. W moim rankingu horrorów to dałbym 9/10 bo tytuł jest mega mocny. Bankowo pierze niegrywalnego zdziecinniałego re6 Ale w całościowym obiektywnym zwierciadle wypada trochę gorzej. Co nie zmienia faktu że palpitacja murowana jak ktoś nie grał to POLECAM.