Porządna platformówka to idealny sposób na spędzenie nadmiaru wolnego czasu. Tytuły należące do tego niedocenianego gatunku pojawiają się jednak niezwykle rzadko, a co gorsze, w wielu przypadkach powielają schematy konkurencji, nie wprowadzając żadnych innowacji. Rezultat końcowy jest zatem daleki od ideału, gra miast znikać z półek sklepowych, na nich pozostaje, a wydawca i producent zarobek wymieniają na wielomilionowe straty oraz setki tysięcy zmarnowanych godzin. Szczęściem jest zatem fakt, że studio Insomniac Games klocków nie wydaje. Każdy wyprodukowany przez nich tytuł można najczęściej opisać tylko w superlatywach, a jedną z nich jest bez wątpienia duża pomysłowość. Ekipa odpowiedzialna za koncept i mechanikę rozgrywki jest tam po prostu genialna. Wszystko na co wpadną sprawdza się bardzo dobrze, a kolejne rozdziały tworzonych przez nich opowieści wręcz ociekają świeżością. Nie inaczej jest w przypadku mojego ulubionego duetu super bohaterów – niejakiego Ratcheta i jego kompana o dźwięcznym pseudonimie Clank. Pseudonimie, gdyż prawdziwe imię robota jest nieco zakręcone, pełne cyfr, jakiś liter itd. Najnowszy epizod perypetii wspomnianej pary zatytułowany został Ratchet and Clank Future: A Crack in Time. Gra przeznaczona jest tylko dla posiadaczy konsoli PlayStation 3 i już na wstępie mogę powiedzieć, że na żadnej innej maszynie nie ma równie ciekawej i wciągającej platformówki. PS3 ponownie wychodzi na prowadzenie i wszystko wskazuje na to, że szybko nie znajdzie się żaden prawdziwy konkurent.
Fabuła przedstawiona w Ratchet and Clank Future: A Crack in Time należy do standardów gatunku. Mamy więc złego (w rej roli dr. Nefarious), który postanawia zniszczyć cały dotychczasowy świat i stworzyć go wedle własnego uznania. Do tego celu pragnie wykorzystać umieszczony w samym środku (plus minus kilka metrów) wszechświata Wielki Zegar. Przy jego pomocy cofnie czas i wpłynie na jego przebieg w taki sposób, by w teraźniejszości nie było żadnych super bohaterów, a w szczególności Ratcheta i jego wiernego kumpla. Dwaj herosi nie mogą na to pozwolić i wyruszają do boju. Akcja gry jest kontynuacją historii opowiedzianej w poprzedniej części sagi, zatytułowanej Tools of Destruction. To właśnie pod koniec ów epizodu nasi podopieczni zostają rozdzieleni. Clank trafia w bliżej nie określone miejsce, a Ratchet smutny i samotny decyduje się na zakrojone na szeroką skalę (pół wszechświata) poszukiwania. O tym jak potoczą się losy obojga protagonistów nie będę się jednak zbytnio rozpisywał. Warto jedynie nadmienić, iż fabuła jest ciekawie skonstruowana i bardzo dobrze pcha zabawę do przodu, a nie ma nic gorszego niż nudna, ciągnąca się jak flaki z olejem opowieść.
Ratchet i Clank nie są tym razem braćmi broni. Oddzielają ich dziesiątki tysięcy lat świetlnych. Cel mają jednak wspólny i zgrabnie dążą do jego realizacji. Dzięki rozdzieleniu duetu, deweloper stworzył dwa odmienne sposoby prowadzenia akcji. Kiedy kontrolujemy Lombaxa (Ratchet) zabawa jest nastawiona przede wszystkim na dynamiczną rozwałkę z całkiem sporym arsenałem broni dalekiego zasięgu. Choć dobrym sposobem eksterminacji bandytów jest również dzierżony w dłoni klucz, nie ma się jednak co oszukiwać, głównym narzędziem do siania spustoszenia są różne, ostro zakręcone, giwery. Wśród nich znajdujemy standardowe: karabin, shotgun, wyrzutnię; a także dość nietypowe: generator wyrwy czasoprzestrzennej, bekające żabo-podobne dziwadło oraz moje ulubione – miotacz pił tarczowych, który swoim działaniem przypomina nieco bumerang. Nowością w serii są trzy środki do dewastacji nazwane constructo weapons. Ich wyjątkowość polega na tym, że gracz może modyfikować ich działanie, dopasowując je do własnych preferencji oraz zaistniałej sytuacji. Początkowo zwykły blaster nie zadaje zbyt dużych obrażeń. Wystarczy jednak wzmocnić generowany przez niego promień, dodać eksplozję w momencie trafienia i zamienić standardowy spust na automatyczny, by stał się on prawdziwą kosiarą. Prócz blastera, do constructo weapons należy także bomba oraz shotgun. Większość spluw jest niesamowicie użytecznych i warto dopasowywać je do poszczególnych przeciwników. Istotnym elementem uzbrojenia jest także możliwość jego upgradowania. Im więcej korzystamy z giwery tym potężniejsza się ona staje. To natomiast przekłada się na konkretniejszą liczbę zadawanych obrażeń.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler