Nie wiem ilu z naszych czytelników pamięta film zatytułowany Ghostbusters (Pogromcy Duchów), pewny jednak jestem, że prawie wszyscy słyszeli choćby raz tą nazwę i bez problemu są w stanie skojarzyć główny temat muzyczny, towarzyszący pogromcom już od ponad 20 lat – pierwsza część filmowego arcydzieła wyszła bowiem w 1984 roku, czyli jeszcze w zeszłym tysiącleciu. Dla wielu może się wydawać dziwnym produkowanie gry opartej na tak wiekowym filmie, ekipie z Volition należą się jednak nasze podziękowania, ponieważ już od dawna na rynku nie zagościła wirtualna adaptacja pogromców, która nie ssie! Łapacze powracają na ekrany komputerów w całkiem niezłym stylu i pozwalają na bezstresowe tłuczenie różnego pokroju zjaw, eksplorowanie dziwnych terytoriów, a jako, że oryginał podchodził pod czarną komedię, w grze jest sporo humorystycznych akcentów, których głównymi inicjatorami są oczywiście sami pogromcy.
Ghostbusters The Video Game to gra akcji, w której świat obserwujemy z perspektywy trzeciej osoby. Nie kierujemy niestety żadnym z filmowych bohaterów, ponieważ deweloper postanowił stworzyć zupełnie nową, anonimową postać, która w przeciwieństwie do pozostałych członków ekipy, jest bardzo cicha i praktycznie przez całą grę nie wydaje z siebie ani jednego słowa. Samopoczucie naszego protegowanego możemy odczytać jedynie za sprawą różnych wyrazów twarzy. Grymasy pojawiają się podczas każdej z konwersacji lub też narad dotyczących dalszych kroków postępowania. Początkowo obawiałem się czy rozwiązanie okaże się dobre, z czasem stwierdziłem jednak, że deweloper wiedział co robi. Dzięki temu nietypowemu podejściu możemy obserwować działania i podsłuchiwać prawdziwych profesjonalistów.
Fabuła oparta jest na pierwszej części filmu, przy czym producent pozwolił sobie zboczyć z wytartej w kinowym obrazie ścieżki i nie odtwarza wszystkich wcześniej oglądanych scen. Zwiedzamy znane miejsca, tłuczemy słynne zjawy i przez cały czas słuchamy komentarza nagranego przez oryginalną obsadę filmową. Mamy więc po raz kolejny szansę usłyszeć takie sławy jak Dan Aykroyd, Bill Murray, Harold Ramis oraz Ernie Hudson. Wszyscy sprawili się doskonale, dialogi brzmią naturalnie i przekonująco. Bardzo ważny jest również fakt, że pomimo upływu tylu lat, charaktery pogromców wciąż są takie same, a aktorzy świetnie wczuli się w swoje role. Niestety w obsadzie zabrakło Sigourney Weaver oraz Ricka Moranisa, przez co wątek fabularny dość często ich omija, by nie zwracać na nich zbyt dużej uwagi gracza.
Fabuła bardzo szybko postępuje do przodu i w ciągu zaledwie kilkudziesięciu minut zwiedzamy przynajmniej kilka odmiennych lokacji. Zabawę zaczynamy w muzeum, by następnie wyjść na ulice Nowego Jorku i na słynnym Times Square odesłać w zaświaty jednego z najsłynniejszych przedstawicieli paranormalnego wymiaru – piankowego Stay Puft’a. Później przemierzamy jeszcze wiele innych ziemskich miejsc oraz sporo lokacji w alternatywnej rzeczywistości, w której nie my polujemy na duchy, lecz duchy na nas! Wszystkie levele przygotowano bardzo dobrze, są zróżnicowane i wypchane po brzegi przedmiotami do zniszczenia. Dzięki temu stosunkowo schematyczna rozgrywka trzyma poziom i nie pozwala się nam nudzić do samych napisów końcowych.
Zabawa w Ghostbusters The Video Game polega oczywiście na łapaniu duchów. Wszyscy pogromcy mają na plecach swoje ikoniczne plecaki, miotające w zjawy potężnymi promieniami protonów. Plecak, który niesie na grzbiecie gracz jest nieco odmienny od tych, z których korzystają pozostali członkowie ekipy. Jest to bowiem urządzenie prototypowe, które prócz standardowego rodzaju ostrzału dysponuje także trzema innymi. Pierwszy to promień mogący spowolnić latające dookoła zjawy, drugi wyzwala z plecaka potężną wiązkę energii, trzeci to natomiast dziwna substancja, która ułatwia obezwładnianie straszydeł. Ostatni z trybów ostrzału jest również przydatny w trakcie rozwiązywania zagadek logicznych. Nie są one oczywiście szczególnie trudne, pogromcy duchów są nastawieni przede wszystkim na dynamiczną rozwałkę.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler