Haze (PS3)

ObserwujMam (34)Gram (7)Ukończone (9)Kupię (11)

Haze (PS3) - recenzja gry


@ 05.06.2008, 00:00
Marcin "bigboy177" Trela
Czasem coś piszę, czasem programuję, czasem projektuję, czasem robię PR, a czasem marketing... wszystko to, czego wymaga sytuacja. Uwielbiam gry, nie cierpię briefów reklamowych!

PLAYSTATION 3 od dnia premiery ma raczej średnio dobrą passę. Choć sama maszynka jest niezwykle zawansowana i oferuje mnóstwo możliwości, których brakuje u konkurencyjnego Xbox’a 360, deweloperzy z nieznanych mi powodów nie mogą w pełni wykorzystać drzemiącego w niej potencjału.

PLAYSTATION 3 od dnia premiery ma raczej średnio dobrą passę. Choć sama maszynka jest niezwykle zawansowana i oferuje mnóstwo możliwości, których brakuje u konkurencyjnego Xbox’a 360, deweloperzy z nieznanych mi powodów nie mogą w pełni wykorzystać drzemiącego w niej potencjału. Dlatego też tytuły ekskluzywne, nie zawsze są na tyle dobre, aby zainteresować gracza i zmusić go do zakupu sprzętu firmy Sony – a jak wiadomo takie jest właśnie ich zadanie.

Kiedy pierwszy raz usłyszałem o Haze byłem co najmniej zaintrygowany. Mijały kolejne tygodnie, a deweloper wypuszczał coraz nowsze materiały nawiązujące do swojego dzieła. W ten oto sposób ruszyła maszyna marketingowa, której zamierzeniem było wykreowanie w głowach gracza wizerunku gry idealnej, wciągającej i zaawansowanej technicznie. Co najważniejsze, miał to być ekskluziw dla PS3, napędzający sprzedaż konsoli. Niestety, nie wszystkie założenia speców ze studia Free Radical udało się w pełni zrealizować, a Haze okazuje się prostą, w miarę standardową strzelanką, nie wnoszącą niczego nowego do gatunku. W tym momencie muszę jednak nadmienić, że totalnie nie zgadzam się z recenzjami konkurencyjnych portali, w których ostateczna punktacja projektu oscyluje w granicach piątki. Jakim cudem kulawy Mortyr III gromadzi na jednym z portali ocenę na poziomie 6, a Haze nieco ponad 5. Na innym mamy kolejny ewenement – jedna z redakcji oceniła Barrow Hill na 6/10, Haze natomiast musi zadowolić się oceną o pół punktu niższą. Sama punktacja za grafikę (Haze – 5, Barrow Hill – 6.5) sprawia, że zastanawiam się co oni biorą ? Musi to być coś, co daje konkretnego kopa, przecież nie można być tak ślepym, żeby statyczne, słabej jakości zdjęcia porównywać do w pełni trójwymiarowej grafiki, która choć nie powala swoją prezencją, wcale nie jest taka zła! Jak to mówią w amerykańskich filmach: „They must be smokin’ some goooood shit!” Innego wyjaśnienia nie widzę!

Jak już wspomniałem, Haze jest tytułem ekskluzywnym dla konsoli PS3, co oznacza, że w chwili obecnej uświadczycie jej tylko i wyłącznie na platformie firmy Sony. Głównym bohaterem jest młody facet o imieniu Shane Carpenter. Widząc w TV reklamy korporacji Mantel decyduje się on na dołączenie do elitarnej jednostki żołnierzy, której zadaniem jest wyeliminowanie największego wariata ostatnich lat. Człowiek, wedle głoszonej propagandy, morduje bez powodu, a następnie obdziera ofiary ze skóry i robi sobie z nich płaszcze. Po przejściu kilku kolejnych misji, okazuje się, że Shane nie koniecznie stoi po dobrej stronie. Szybko wychodzi na jaw, że Mantel wcale nie jest tak wspaniałą, pełną ideałów firmą, a wśród jej działań są podteksty. Carpenter, zdając się na swoją intuicję, postanawia przejść do oddziałów rebeliantów. To wśród nich spędzimy większą część rozgrywki, tłukąc żołnierzy i sabotując ekwipunek Mantel.

Rozgrywka w Haze nie wprowadza żadnych znaczących nowości. Wciąż mamy do czynienia ze standardową strzelanką z perspektywy trzeciej osoby, a jedyną innowacją jest sposób w jaki substancja zwana Nectar wpływa na obie strony konfliktu. Żołnierze Mantel korzystają z niej, aby poprawić swój czas reakcji, siłę, celność oraz szybkość. Niestety, przedawkowanie wiąże się z wieloma nieprzyjemnymi efektami. Rebelianci, pamiętając o tym fakcie, starają się jak najczęściej podnosić stężenie Nectaru w krwi oddziałów wroga, zyskując potrzebną przewagę. Wystarczy np. schylić się nad zabitym oponentem, z urządzenia dawkującego Nectar wyciągnąć mały zbiorniczek i połączyć go z granatem. Następnie rzucamy nim w stronę bandziorów, a ładunek eksploduje uwalniając chmurę gazu. Wszystkie znajdujące się w jego pobliżu osoby zaczynają natychmiast wariować. Strzelają do siebie wzajemnie, tracą równowagę, jednym słowem – totalna zadyma!

Haze (PS3)

Zanim gracie w oddziałach rebeliantów, Nectar jest podstawowym źródłem Waszej siły. Wystarczy, że w trakcie realizowania misji wciśniecie lewy trigger, a w Waszej krwi zacznie płynąć określona dawka wspomnianej substancji. Jej działanie złożone jest z kilku elementów. Po pierwsze, wszyscy oponenci są w dziwny sposób podświetleni, a co za tym idzie, nie mamy problemów z ich identyfikacją. Po drugie, wszelkie rany szybko się goją, a gracz może błyskawicznie wrócić do akcji. Po trzecie, Nectar poprawia refleks, celność oraz szybkość. Jego działanie jest bez wątpienia bardzo przydatne, aczkolwiek nie bez efektów ubocznych, w które nie mam zamiaru się zagłębiać. O tym przekonacie się na własną rękę!

Przeciwnicy zarówno po jednej, jak i drugiej stronie barykady nie są zbyt wymagający. Algorytmy sztucznej inteligencji nakazują im jedynie dwie funkcje. Mogą biegać i okazyjnie ukrywać się przed naszym ostrzałem. Niestety druga opcja jest bardzo rzadko wykorzystywana, a więc najczęściej widzimy ich pędzących w naszą stronę z durnym wyrazem twarzy, a po chwili także kilkoma kulkami we łbie. Żałuję, że nie są oni nieco bardziej wymagający, wówczas wszelkie bajery taktyczne miałyby większy sens, a tak, pozostaje wyciągnąć spluwę i ładować do wszystkiego z żółtym kaskiem na czerepie.


Screeny z Haze (PS3)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosPietek=)   @   14:12, 01.05.2009
Grałem w demko i gierka jest dobra. Grafika ładna ,efekty też. Uważam że warto kupić. (Sam się kiedyś skuszę na zakup tej gry) Szczęśliwy
0 kudosarturczochor   @   14:26, 01.05.2009
Patrząc na screeny ta gra przypomina mi odrobinę Crysisa, choć graficznie do dzieła Cryteka jej daleko.