Assassin’s Creed Liberation HD reklamowane było jako opracowana na nowo, nie tylko odświeżona, wersja gry o tym samym tytule (bez końcówki HD), oferowana posiadaczom konsoli PlayStation Vita. Moje pierwsze wrażenia na temat tytułu (opublikowane po Ubidays) oparłem na kilkudziesięciu minutach zabawy, kiedy tylko z grubsza poznałem mechanikę rozgrywki oraz wprowadzone zmiany. Po ograniu projektu dogłębnie stwierdzam, że graficznie jest skok do przodu (w stosunku do PS Vita), ale pod względem zabawy jest nadal przeciętnie, a nawet słabiej. Dlaczego? Zapraszam do czytania.
Assassin’s Creed Liberation HD przedstawia nam losy młodej dziewczyny o imieniu Aveline. Mieszka ona w Nowym Orleanie i właśnie w jego okolicy rozgrywa się główny wątek fabularny tytułu. Historia kręci się głównie wokół niewolnictwa oraz armii kolonizujących Stany Zjednoczone. Często mamy więc do czynienia z Francuzami, następnie z Hiszpanami i tak w kółko. Z początku całość prezentuje się przyzwoicie, Aveline jest bowiem bardzo charyzmatyczną postacią. W dodatku gramy trzema jej wcieleniami w zależności od tego, co musimy w danej misji zrobić. Raz jesteśmy więc wytwornie ubraną damą, potrafiącą uwodzić strażników, by później po cichu ich zlikwidować. Raz niewolnicą, przybraną w łachmany, dzięki czemu względnie niewidoczną. A raz biegamy w stroju czystej krwi asasyna, albo asasynki, realizując zlecenia.
Nudne zadania dałoby się jakoś przeżyć jakby fabuła była ciekawa. Niestety, w mojej opinii, jest najsłabsza z wszystkich odsłon w jakie do tej pory grałem. Jest rozczłonkowana niczym ta, w Assassin’s Creed III, ale jeszcze mniej sensowna i niebywale przewidywalna. Powstała po prostu z myślą o konsolach przenośnych, czyli można zagrać pół godziny, do godziny, przejść misję, a następnie odstawić urządzenie i znowu za dzień lub dwa zaliczyć kolejne zlecenie. W taki sposób dałoby się dobrnąć jakoś do finiszu. Ja, choć też to uczyniłem, męczyłem się dość mocno. Ileż można tych intryg rozwiązywać, prawda?
W kwestii mechaniki rozgrywki, nadal mamy standard. Biegamy, skaczemy po dachach, wymachujemy maczetą, okazyjnie strzelimy jakąś strzałką trującą czy podrzucimy bombę. Na wzór „trójki” jesteśmy w stanie skakać po drzewach, co czasem działa, jak należy, a czasem Aveline próbuje się wspinać tam, gdzie nie trzeba i spada. Szwankuje też system wykrywania kolizji, co doprowadza do komicznych sytuacji, kiedy dziewczyna wbija się w jakieś konary albo wręcz przenika swych oprawców. W poprzednich częściach także to występowało, ale tutaj jest zdecydowanie nasilone. Najpewniej ze względu na mobilne korzenie projektu.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler