
19 kwietnia - wiekopomna chwila dla wszystkich fanów Mortal Kombat. Tego dnia swoją premierę miała najnowsza część serii, stworzona przez ekipę NetherRealm Studios. Mortal Kombat to bez wątpienia marka legendarna i kultowa, dlatego producenci w trakcie dewelopingu na barkach dźwigali niemały ciężar i czuli ciągłą presję. Musieli przywrócić dawny blask i świetność smoczej sagi. Po nie do końca udanym romansie serii z PlayStation 2 i parodii w postaci Mortal Kombat vs. DC Universe, chyba nikt już nie wierzył z ożywienie uniwersum. A tu proszę - niespodzianka! Udało się! Mortal Kombat powraca w glorii i chwale, godnie reprezentując gatunek bijatyk. Deweloper wreszcie poszedł po rozum do głowy, słuchając graczy, którzy pragnęli podróży w czasie - do korzeni serii. Swoisty restart był strzałem w dziesiątkę. Po spędzeniu z grą kilkunastu godzin, czuję ducha Mortala - tego samego, który opanował mnie po kontakcie z pierwszym Mortal Kombat na komputerze Amiga 500 wiele lat temu.
Klimat starych Mortali wylewa się z ekranu już po uruchomieniu gry. Oko cieszy obecność niemal wszystkich najważniejszych postaci - do wyboru oddano samych starych znajomych, takich jak Scorpion, Sub Zero, Raiden, Liu Kang, Jax, Johny Cage, Milleena, Kitana, Reptile, Cyrax, Sheeva czy czarnoksiężnik Shang Tsung, sprawujący władze nad turniejem Mortal Kombat od setek lat. Nie zabrakło nawet posiadającego wiedzę o czarnej magii Quan Chi (który pierwszy raz wystąpił w Mortal Kombat 4) i bossów - Goro, Kintaro oraz Shao Kahna. Niestety ta wielka trójca pozostała niegrywalna (nie licząc wyzwań w trybie Chalenge Tower) i nie potrafię zrozumieć decyzji NetherRealm Studios. W końcu każdy chciałbym się wcielić w czterorękiego pół-smoka - księcia rasy Shokan, nie wspominając już o władcy Królestwa Zaświatów, z maską w kształcie czaszki na twarzy. Dlaczego ich nie udostępniono? Może zmieni się to wraz z nadejściem DLC? Mam ogromną nadzieję, wszak to jedne z najciekawszych person, od zawsze kojarzonych z Mortal Kombat.

Wspomniałem na początku o restarcie serii. Jest to miły gest dla wszystkich wyjadaczy i maniaków, ale także istotna sprawa dla osób, które pierwszy raz spotykają się z grą. Fani z wielką przyjemnością wskoczą do trybu Story Mode, będącego podsumowaniem fabuły z MK1, MK2 i MK3, a zarazem czytelnym wyjaśnieniem czym tak naprawdę jest cały turniej. Wątek fabularny nie jest zbytnio skomplikowany - ot ponownie musimy uratować Ziemię (zwaną Earthrealm) przed siłami zła (Outworld), wcielając się w Raidena - Boga błyskawic, dawnego opiekuna Królestwa Ziemi oraz jego wojowników. Los obu światów rozstrzygany jest właśnie podczas Mortal Kombat. Raidena w pewnej chwili nawiedza wizja, w trakcie której dostaje informacje od samego siebie z przyszłości, że bez podjęcia odpowiednich kroków, Shao Kahn zwycięży, przejmując kontrolę nad Ziemią. Od samego początku więc próbuje zmienić bieg historii, nie dopuszczając do swojej śmierci i unicestwienia naszego wymiaru. Story Mode zrealizowano oryginalnie - poszczególne walki przeplatane są scenkami przerywnikowymi, przez co ma się wrażenie oglądania dobrego filmu, który, przede wszystkim, wciąga i nie pozwala oderwać się od telewizora. Akcję obserwujemy z perspektywy 16 zawodników, w zależności od postępu fabuły. Dla każdego przypada jeden akt, a wskoczymy w skórę obrońców Ziemi (Liu Kang, Johny Cage, Jax, Sonya, Stryker, Kabal), jak i drugiej strony barykady (Scorpion, Kitana). Autorom w doskonały sposób udało się wytłumaczyć genezę niektórych bohaterów - skąd pochodzą i jaką mają motywację biorąc udział w turnieju. Wiecie np. kim jest Kabal? Jak doszło do obrażeń na jego ciele albo dlaczego Sub-Zero za wszelką cenę chce pokonać Scorpiona? Chętnie bym Wam o tym opowiedział, ale nie chcę nikomu psuć przyjemności z samodzielnego odkrywania historii. Wielbiciele marki odnajdą wiele smaczków i nawiązań do poprzedników. Wkurza tylko brak opcji wyłączenia filmików - bywa to irytujące gdy załadujemy stan gry i musimy oglądać jeszcze raz to samo video. Niby drobnostka, ale jednak przeszkadza.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler