Dużo satysfakcji w każdej kolejnej części Gran Turismo dawały opcje tunningowania posiadanych samochodów. Najnowsza odsłona serii nie jest w tej kategorii odmieńcem, a zatem również oferuje dość szeroki wachlarz narzędzi pozwalających wpływać na zachowanie auta na drodze oraz jego wygląd. Problem rodzi niestety ogromna liczba samochodów, gdyż wielu maszyn nie możemy nawet tknąć, a jedynie pewną ich ilość swobodnie tunningujemy. Które więc nadają się do tego? No cóż, niestety nie zostało to w żaden sposób nakreślone. Pozostaje metoda prób i błędów, co niewątpliwie nie jest najlepszym rozwiązaniem. Fajnie natomiast wygląda mycie samochodu, wymiana oleju, czy kompleksowe czyszczenie/regulacja silnika. Każdej czynności towarzyszą krótkie animacje i jak ktoś chętny, może regularnie konserwować swoją brykę.
Napisałem już sporo na temat samochodów oraz torów, wypadałoby więc wspomnieć o tym, jak się jeździ. Model prowadzenia jest fenomenalny. W Forza Motorsport 3 producenci stawiają na płynne pokonywanie łuków, w Need for Speed SHIFT mamy do czynienia z poślizgami kontrolowanymi oraz nieziemskimi prędkościami maksymalnymi, a w Gran Turismo 5 liczy się umiejętne hamowanie i mierzenie w zakręty tak, aby wchodzić jak najciaśniej, a wychodzić jak najszybciej. Osoby, które pierwszy raz mają do czynienia z serią na pewno skorzystają z garści ułatwień, które w początkowej fazie pozwalają dużo szybciej „zajażyć” wszelkie niuanse kierowania. Gracze bardziej obeznani poczują się jak w domu. Ja osobiście bardzo szybko złapałem bakcyla. Nie miałem problemów z poślizgami, opanowałem wchodzenie w zakręty, wyprzedzanie i wykonywanie innych ważnych manewrów. Gran Turismo 5 jest bardzo przystępne, ale potrafi być też zabójcze. Szczególnie na wyższych poziomach trudności. Tam przeciwnicy są piekielnie trudni, a zdobycie pierwszego miejsca okupujemy wieloma godzinami ćwiczeń. Zwłaszcza, że nie zawsze mamy do wyboru nasze ulubione samochody. Często jesteśmy zmuszeni jechać ustalonym modelem, wobec czego musimy być wszechstronni. Nie pomaga też zmieniająca się w zależności od podłoża przyczepność i szereg innych czynników, na które musimy zwracać uwagę jadąc. Nawet tak trywialna rzecz jak tunel aerodynamiczny powstający za przeciwnikiem może przechylić szalę zwycięstwa. Jest po prostu fenomenalnie – inne słowo nie pasuje do tego, by opisać jak ogromne znaczenie w Gran Turismo 5 mają zasady towarzyszące prawdziwym wyścigom.
Jednym z najbardziej reklamowanych rozwiązań Gran Turismo 5 był system zniszczeń samochodów. Niestety, okazuje się on bardzo ograniczony i mnie, przyznam szczerze, zawiódł. Po pierwsze tylko pojazdy z kategorii premium ulegają jakimś odkształceniom. Po drugie, trzeba naprawdę ostro przywalić aby deformacje były na tyle duże, by utrudnić dotarcie do mety. Drobniejsze stłuczki, zderzenia z bandą, otarcia itd. są praktycznie niewidoczne, a dopiero kolizja z prędkością 200km/h powoduje jakieś zauważalne wgięcia w karoserii i wpływa na zachowanie maszyny. Większość kolizji kończy się wytłumionym hukiem i podskakującym autem, co, patrząc na całokształt projektu, wygląda po prostu śmiesznie, rzekłbym żałośnie. Ekipa z Polyphony mogła wziąć przykład z Turn 10, które do Forzy Motorsport 3 wrzuciło całkiem fajny model zniszczeń, jednocześnie nie psując ogólnej prezencji tytułu.
Na plus zaliczam natomiast kolejną nowość – zmienne warunki pogodowe i pory dnia. Obawiałem się jak to wypadnie, ale okazuje się, że jest wyśmienicie. Śnieg i deszcz prezentują się naturalnie i sugestywnie. Kiedy jedziemy po białej drodze puch jest wydmuchiwany spod kół, a płatki trafiają na szybę i są delikatnie zmiatane przez wycieraczki. Deszcz uderzając w karoserię wydaje charakterystyczny stukot, na ulicy widać kałuże, a po szybie samochodu spływają strugi wody. Widok wschodzącego słońca, czy rozświetlających mrok świateł samochodu pozostaje na długo w pamięci. Co istotne, noc w Gran Turismo 5 to rzeczywiście noc. Nie widać praktycznie nic - nie ma wiecznego półmroku, jak to jest przeważnie w grach wyścigowych. Do efektów specjalnych nie sposób nie zaliczyć też kurzu i pyłu wzburzanego przez bieżnik w trakcie rajdów. W niektórych przypadkach powstające w ten sposób chmury są tak gęste, że uniemożliwiają normalną jazdę. Trzeba wtedy zakraść się do przeciwnika i zaatakować we właściwym momencie.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler