bigboy177 @ 29.08.2010, 13:26
Czasem coś piszę, czasem programuję, czasem projektuję, czasem robię PR, a czasem marketing... wszystko to, czego wymaga sytuacja. Uwielbiam gry, nie cierpię briefów reklamowych!
Marcin "bigboy177" Trela
O Kane & Lynch 2: Dog Days napisałem całkiem sporo w opublikowanym niedawno beta teście. Wówczas mogłem jednak sprawdzić tylko fragment zabawy, w zasadzie sam początek.
O Kane & Lynch 2: Dog Days napisałem całkiem sporo w opublikowanym niedawno beta teście. Wówczas mogłem jednak sprawdzić tylko fragment zabawy, w zasadzie sam początek. Tym razem na wirtualne strony portalu MiastoGier.pl przeleję swoje wrażenia z rozgrywki w pełną, finalną wersję produktu, przeznaczonego w tym przypadku dla konsoli PlayStation 3. Choć pod wieloma względami moje zdanie co do gry nie uległo zmianie i nadal sądzę, że jest to całkiem udana strzelanka, po dłuższym okresie obcowania z tytułem na jaw wyszło kilka irytujących elementów, które, jak zapewne się domyślacie, zamierzam grze wytknąć w poniższych akapitach.
Kane & Lynch 2: Dog Days nie stanowi fabularnej kontynuacji pierwszej części. Bohaterowie, niby, nawiązują kilka razy do historii ukazanej w „jedynce”, nigdy jednak nie rozwijają wątku na tyle, by gracz, który nie miał z nią styczności wiedział o co chodzi. Z drugiej strony nie ma potrzeby by ogarniać podstawkę, wszak wydarzenia obu gier są od siebie niezależne i opowiadają całkiem odrębne historie. W pierwszej części nasi protagoniści starali się uratować córkę Kane’a, tym razem, przynajmniej przez gro gry, próbują ocalić dziewczyną Lynch’a. Tak, tak… nasz psychopata znalazł kobietę i to niczego sobie. Nie zrezygnował niestety z dotychczasowego zajęcia. W ciągu kilku najbliższych dni, nastąpić ma jakaś wielka transakcja. Transakcja, na którą do Szanghaju (miejsce wydarzeń) przybywa Kane i razem z Lynchem podejmuje się jej zabezpieczenia. Pech sprawia, że nim do czegokolwiek dochodzi, rozpętuje się prawdziwe piekło, a nasi podopieczni znajdują się w samym jego centrum.
Akcja prowadzi gracza przez szereg zróżnicowanych lokacji. Zaczynamy na jednym z osiedli Szanghaju, by następnie odwiedzić m.in. parking, lotnisko, drapacz chmur i kilka innych całkiem fajnie wymodelowanych miejscówek. Do projektów poziomów nie miałbym żadnego ale, gdyby nie fakt, że wszystkie przebiegają w identyczny sposób. Zawsze jest tylko jedna droga do przodu i co kilka kroków natrafiamy na tabun przeciwników. Musimy wówczas znaleźć jakąś zasłonę, ukryć się i w momencie gdy wróg wystawia łeb, wyskoczyć, oddając serię w jego stronę. Proces powtarzamy do momentu, gdy w najbliższym otoczeniu znajduje się tylko para naszych bohaterów. Wtedy ruszamy dalej, pamiętając, że za chwilę nastąpi dokładnie to samo. W sumie większość strzelanek przebiega w podobny sposób, aczkolwiek w Kane & Lynch 2: Dog Days wrogowie są bardzo tępi, nie stanowią praktycznie żadnego zagrożenia i nawet na najwyższym poziomie trudności nie miałem problemów by ich skutecznie eliminować. Sytuacji nie poprawiało też destrukcyjne środowisko. Znalezienie nowej zasłony wcale nie przysparzało zbyt wielu problemów, a przez to, zabawa stawała się schematyczna, tracąc na dynamice i widowiskowości. Choć tragedii nie ma, gdyż wciąż gra się przyjemnie, po IO Interactive oraz doświadczeniach wyciągniętych z „jedynki”, spodziewałem się czegoś więcej. Tym bardziej, że tym razem zrezygnowano z pojedynczych misji na rzecz jednego składnego wątku fabularnego. Usunięto też poziomy „skradane”, a w związku z tym cały czas biegamy i strzelamy.
Odrobinę zawiódł mnie też arsenał dostępnych w grze broni. Mamy garść pistoletów, jakieś karabiny, strzelby oraz snajperkę. Od czasu, do czasu, możemy chwycić również jakąś butlę z gazem lub gaśnicę, rzucić nią w stronę oponentów i następnie jednym strzałem wypieprzyć w powietrze, eliminując bandytów. Gdzie jednak granaty? Przecież one w świetny sposób wymuszają na graczu ciągłe poruszanie się, sprawiają, że pewniej i z impetem szturmujemy nowe pomieszczenia. Są po prostu nieodzownym elementem każdej porządnej strzelanki. Jeśli chodzi o Kane & Lynch 2: Dog Days, przypuszczam, że zrezygnowano z nich ze względu na tryb rozgrywek wieloosobowych. Możliwe, że były jakieś problemy z balansem. Ciężko przeprowadzić diagnozę bez jakichkolwiek informacji. Pewne jest natomiast, że granaty by się przydały.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler