Wydawałoby się więc, że recenzowany Terminator: Ocalenie nie tylko nawiązuje do niechlubnej tradycji gier komputerowych pisanych w oparciu o słynne filmowe produkcje, lecz zdecydowaną większość tych tytułów przebija. Szkoda tylko, że pod względem ... słabizny. Bądź co bądź, nie spodziewaliśmy się po produkcji studia Grin niczego specjalnego, aczkolwiek o hollywoodzkim Terminatorze słyszało się już od dobrych dwóch lat, także czasu na napisane porządnej gry było aż nadto. Jednakowoż, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, udało mi się znaleźć w Salvation kilka całkiem dobrych pomysłów. Pierwszy z nich to system ukrywania się za wszelkiej maści osłonami. Czy to samochód, czy sterta gruzu, czy też w końcu nienaruszony przez wrogie rakiety kawałek ściany, bohater może skutecznie się za nim schować, jednocześnie prowadząc ostrzał. Bardzo efektownie wygląda przemieszanie się między owymi „bezpiecznymi kryjówkami”. Wskazujemy Connorowi punkt docelowy, a ten wykonując niezwykle widowiskowy ślizg, przedostaje się we wskazane miejsce. Całkiem znośnie prezentują się również te momenty gry, w których jeden z żołnierzy siada za kierownicą jeepa, a my przejmuje stery nad zamontowanym na tyłach pojazdu karabinem maszynowym. Jakiejś ogromnej dawki adrenaliny i dynamiki rodem z wyścigów F1 spodziewać się raczej nie należy, acz biorąc pod uwagę ślamazarne tempo akcji w pozostałych lokacjach, zawsze to jakieś urozmaicenie rozgrywki.
I na koniec kilka słów o dźwięku, czyli tym, co w Ocaleniu podobało mi się najbardziej. A konkretniej rzecz biorąc, mam tutaj na myśli słynne motywy muzyczne, doskonale znane wszystkim fanom serialu oraz czwartej odsłony filmowej serii. W grze pojawiają się zazwyczaj wraz z piekielnie niebezpiecznymi T-600, dzięki czemu mamy chociaż namiastkę klimatu, który notabene powinien towarzyszyć graczowi minimum przez 80% czasu spędzonego przy monitorze.
A tak, nie ma klimatu, oprawa wizualna nie zachwyca, a strzelanie raz po raz w tych samych przeciwników do specjalnie przyjemnych z pewnością też nie należy. Przed kompletną katastrofą ratują program: ścieżka dźwiękowa oraz system krycia się za elementami otoczenia. Jak na tytuł czysto arcadowy, akcji mamy tutaj jednak zdecydowanie za mało. Dodajmy do tego horrendalnie wysoką cenę i otrzymujemy modelowy wręcz przykład gry, która w żadnym przypadku nie jest warta nawet połowy swej ceny.
Przeciętna |
Grafika: Bardzo przeciętna. Ruiny niegdysiejszej metropolii prezentują się doprawdy przeciętnie. Z całej gamy przeciwników poziom trzymają tylko modele T-600. Cała reszta to poziom nieznacznie tylko wyższy od budżetowego. |
Świetny |
Dźwięk: Akurat tutaj Ocalenie ma się czym pochwalić. Motywy muzyczne momentami potrafią zbudować całkiem niezły klimat. |
Przeciętna |
Grywalność: Gra jest tak krótka, że spokojnie można ją ukończyć przy jednym, nieco dłuższym posiedzeniu. Paradoksalnie, krótki czas rozgrywki sprawia, że na nudę raczej narzekać nie będziemy. |
Słabe |
Pomysł i założenia: Pomysł na wykorzystanie filmowego tytułu do nabicia i tak przepełnionych już portfeli, to rzeczywiście wiekopomna idea. A odnośnie samej rozgrywki, wszystkie zastosowane rozwiązania widzieliśmy już wcześniej, także o żadnej innowacyjności mowy być nie może. |
Słaba |
Interakcja i fizyka: Otoczenie jest maksymalnie wręcz statyczne. Wrak samochodu trafiony rakietą RPG nawet nie drgnie, nie wspominając już o pozostałych elementach wirtualnego świata. |
Słowo na koniec: Słabiutko panowie, słabiutko. Niech nie skusi Was popularny tytuł i ładna okładka. Salvation bez dwóch zdań nie jest warte swojej ceny i basta! Tak na dobrą sprawę, powinni dodawać tę grę jako bonus do każdego kinowego biletu ... |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler