Overlord był pod wieloma względami unikatowy. Deweloper przygotował bowiem tytuł z gatunku RPG, przesączony złem, dziwnymi istotami oraz mrocznym humorem. Mieszanka sprawiła, że od czasów Dungeon Keeper 2 żadna inna gra o podobnej tematyce nie pochłonęła tak bardzo mojej uwagi. Tym bardziej z niecierpliwością czekałem więc na kontynuację. Ekipa Triumph Studios bardzo ciężko pracowała i uważnie słuchała wszelkich sugestii graczy. Rezultatem jest świetny sequel, który nie tylko usuwa problemy nawiedzające pierwowzór, lecz również rozwija całą koncepcję rozgrywki, czyniąc ją jeszcze bardziej wciągającą i satysfakcjonującą.
Zabawę w Overlord II zaczynamy od krótkiego wstępu, podczas którego wcielamy się w postać młodego adepta zła i sztuk magicznych. Dzieciak, choć ledwie odrósł od ziemi wzbudza wielki strach wśród mieszkańców swej rodzinnej wioski. Strach jest na tyle mocny, że ziomki postanawiają go oddać w ręce Imperium – instytucji sprawującej władzę nad całym magicznym światem gry. Jako, że kurdupel jest zaradny i co ważniejsze, wspiera go spora grupa minionów, nie daje on za wygraną i postanawia się bronić. Udowadnia tym samym, że będzie godnym następcą Overlorda z pierwszej części gry. Ten niestety zginął w bliżej nieokreślonych, morderczych okolicznościach.
Podobnie jak w przypadku pierwowzoru, cała rozgrywka podzielona jest na dwa podstawowe etapy. W pierwszym z nich zajmujemy się rozbudową swojej twierdzy, gromadzeniem potrzebnych surowców i podbijaniem serc kochanek. Druga część zabawy, to natomiast eksploracja okolicznych terenów, walka z wojskami Imperium oraz różnymi magicznymi kreaturami; i rozwiązywanie rozrzuconych dookoła zagadek logiczno-strukturalnych. Oczywiście wszystkie wymienione elementy zostały w znacznym stopniu usprawnione i rozbudowane. Sama wieża Overlorda jest masywniejsza i posiada mroczniejszy charakter. Deweloper wrzucił też do niej kilka nowych instalacji, dzięki którym jeszcze łatwiej będziemy kontrolować zabawę. Dla mnie istotnym elementem jest również opcja zasiadania na tronie – dzięki temu można naprawdę poczuć się jak zły, siejący strach i spustoszenie władca. Niby drobnostka, aczkolwiek niedostępna w pierwszej części.
Po ukończeniu krótkiego wstępu możemy rozpocząć dewastowanie okolicy i podporządkowywanie sobie wieśniaków. Na początku wątku fabularnego dysponujemy tylko jednym rodzajem minionów – brązowymi. Podobnie jak w pierwowzorze, w miarę progresji zdobywamy także niebieskich, zielonych oraz czerwonych. Pierwsi potrafią chodzić po wodzie, drugim niestraszny jest gaz, trzeci natomiast potrafią miotać ognistymi kulami. Wszystkie te umiejętności są niezbędne do rozwiązywania napotkanych problemów. Każda jednostka specjalizuje się w czymś innym, a wzajemnie wspaniale się uzupełniają. Umiejętne korzystanie ze wszystkich typów minionów jest kluczowe do osiągnięcia zwycięstwa.
Prócz standardowego wachlarza zdolności, nasi protegowani znają także kilka nowych sztuczek. Dla przykładu są oni w stanie wykorzystać do walki różnego rodzaju kreatury zasiadając na ich grzbiecie. Wśród wierzchowców znajdujemy wilki, jaszczurki oraz pająki. To właśnie dzięki ich pomocy, sługusi mogą skuteczniej atakować żołnierzy stojących w formacji, wspinać się na pionowe ściany lub też przeskakiwać pomiędzy odległymi pułkami skalnymi. Minion siedzący na wilku i wypowiadający urokliwie słowa Wolfie – bezcenne!
Kolejną nową umiejętnością jest przebieranie się. Nasi podopieczni nadal są w stanie zbierać przedmioty upuszczone przez konających przeciwników, aczkolwiek ich garderoba jest teraz znacznie bogatsza. Wyobraźcie sobie, że chcecie wejść do jakiegoś niezwykle gęsto strzeżonego obozu i co ważniejsze, pragniecie to zrobić w taki sposób, by nie stracić przy okazji połowy armii. W takiej sytuacji najlepszą drogą infiltracji jest znalezienie specjalnego namiotu z ubraniami żołnierzy wroga. Wskakujemy do niego grupką kurdupli i już po chwili cały pluton minionów wygląda jak nieco przykurczone wersje żołdaków Imperium. W takowym odzieniu bez problemów przejdziemy niezauważeni obok strażników i zlikwidujemy obóz od wewnątrz. Matołki nie będą nawet wiedziały co w nich uderzyło!
Innym, równie podstępnym sposobem dotarcia do normalnie niedostępnych miejsc są specjalne kapliczki, które potraktowane zaklęciem magicznym pozwalają nam przejąć kontrolę nad jednym z minionów. Następnie, wraz z garstką partyzantów możemy wejść wszędzie gdzie nie zmieści się pełnych rozmiarów Overlord – wszak istota z niego rosła, a wleczony na grzbiecie pancerz znacznie utrudnia mu ruchy. Minusem skromniejszej postury jest jednak mniejsza ilość zadawanych obrażeń oraz większa podatność na ciosy wroga. Na szczęście, przebywanie w ciele minionów zostało dobrze rozplanowane przez dewelopera, a przez to, w przypadku śmierci nie musimy powtarzać całej sekwencji od początku i nie tracimy towarzyszących nam sługusów. Jesteśmy po prostu cofani do kapliczki „opętania” i możemy kontynuować zabawę bez żadnych szkód.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler