Penumbra: Requiem (PC)

ObserwujMam (16)Gram (4)Ukończone (11)Kupię (3)

Penumbra: Requiem (PC) - recenzja gry


@ 20.02.2009, 00:00
Marcin "Janek_wad" Janicki

Czasy, kiedy to posiadacze blaszaków na dobry pecetowy horror oczekiwali niemal jak na awans naszej drużyny piłkarskiej do jakiejkolwiek imprezy, o randze większej niż rozgrywany w grudniowo-sielankowej atmosferze Towarzyski Turniej o puchar cypryjskiego burmistrza, dawno odeszły już do lamusa.

Czasy, kiedy to posiadacze blaszaków na dobry pecetowy horror oczekiwali niemal jak na awans naszej drużyny piłkarskiej do jakiejkolwiek imprezy, o randze większej niż rozgrywany w grudniowo-sielankowej atmosferze Towarzyski Turniej o puchar cypryjskiego burmistrza, dawno odeszły już do lamusa. Teraz posiadacze wielkich prostokątnych grzejników, prócz masy świetnych tytułów konwertowanych z konsol (vide seria Resident Evil, tudzież Silent Hill), mają także swoje hot exclusive. Jeszcze kilka lat temu każdy fan gier z dreszczykiem, zapytany o wskazanie własnego faworyta w pojedynku konsole vs piecyki, bez wątpienia wybrałby te pierwsze. A teraz? Teraz ci drudzy mają Penumbrę.

Penumbra: Requiem (PC)

Nie jest tajemnicą, że gra ogromnie przypadła mi do gustu, dlatego też przeglądając zagraniczne serwisy internetowe, w których to dwie pierwsze odsłony serii raczej nie mają wysokich notowań, dosyć mocno się zdziwiłem. Co prawda, polemika z autorami owych artykułów wcale nie jest niezbędną składową owej recenzji, aczkolwiek jak dla mnie, zarówno Przebudzenie jak i Czarna Plaga stanowiły niemalże wzór dobrego komputerowego horroru. Niewielka ilość przeciwników, których zdecydowanie lepiej omijać, niż wdawać się w jakiekolwiek bezpośrednie pojedynki, w najlepszym wypadku zakończone poważnymi obrażeniami ciała. Świetny klimat, połączony z uczuciem totalnej bezradności i samotności, jakich nijak nie da się osiągnąć poprzez zmiksowanie monstrualnych bossów, dziesiątek broni i setek przeciwników. I w końcu niesamowicie wręcz wciągająca fabuła, rozegrana w iście „Lovecraftowski” sposób. Jeśli ktokolwiek z czytających owe słowa nie wkroczył jeszcze w wirtualny kompleks podziemnych korytarzy, bez wahania powinien udać się do najbliższego sklepu i poprosić o pudełko z Penumbrą. Odchodząc na dwie chwile od tematu głównego owej recenzji, naprawdę się opłaca. O ile mnie pamięć i wzrok nie mylą, podczas ostatniej wizyty w pewnym "supermarkiecie", w którym to rzekomo nie spotkasz żadnego idioty, kartonik z kompletną (!!!) sagą można było wyrwać za około pięć dyszek.

Wracamy z powrotem do naszego Requiem. A zasadniczo rzecz biorąc nie „wracamy”, a rozpoczynamy przygodę z kolejną odsłoną perypetii Philipa – śmiałego młodzieńca, który postanowił zbadać tajemniczą przeszłość swego ojca. Jak zapewne zdążyliście się już zorientować, do tego momentu nie padło praktycznie żadne słowo, które w jakikolwiek – nawet najbardziej ogólnikowy sposób – określałoby nową produkcję od studia Frictional Games. Mam nadzieję, iż wybaczycie mi tą nieco przydługawą uwerturę, aczkolwiek ciężko recenzować tytuł, który powstał chyba tylko dlatego, że powstać musiał. Albo inaczej, wypadało. Jak wszyscy doskonale wiemy, panowie twórcy zapowiedzieli trzy odsłony serii. A każdy krawiec kraje jak mu materii staje. No i niestety programistom z zimnej północy troszeczkę materiału brakło. Owszem, na dwie po brzegi wypełnione wspaniałościami produkcje starczyło, acz w tym momencie konwencja chyba nieco się wyczerpała. No ale. Jak trzeba, to trzeba.

Penumbra: Requiem (PC)

I co z tego wszystkiego wyszło? Klon Portalu. Pamiętacie jeszcze tą mini-gierkę dorzucaną do Half-Life 2? Tak, tak. To właśnie ta, gdzie gracz rzucany na konkretną mapę miał za zadanie przedostanie się z punktu A do punktu B, przy czym osiągniecie celu wymagało dość mocnego wytężenia szarych komórek, sporej szczypty refleksu, zręczności i ogromnej dawki spostrzegawczości. Przesunąć pudło w to miejsce, przeskoczyć na drugą platformę, użyć broni grawitacyjnej (czy jak to tam się nazywało), itepe, itede. W sumie zabawa całkiem przyjemna. Aczkolwiek tylko dla kogoś, kto tego typu rozgrywkę lubi. Przenieśmy jednak ową ideę do świata Penumbry. Czym pierwsze dwie odsłony gry tak mnie zachwyciły? Ano, przede wszystkim klimatem. Requiem pod względem wszechobecnej atmosfery grozy w żaden sposób do poprzedników nie nawiązuje. Pierwszy poziom może jest jeszcze całkiem niezły, acz już po dwóch-trzech, góra czterech levelach, wychodzi na jaw, że na żadne zaskoczenie, tudzież nagły zwrot akcji nie ma co liczyć. Pędzimy przez korytarze, rozwiązujemy kolejne logiczne łamigłówki, skaczemy tu i tam, przesuwamy dźwignie, zbieramy kolekcjonerskie statuetki. Niby wszystko pięknie. Brakuje jednak tego najważniejszego, niepowtarzalnego klimatu obecnego w dwóch pierwszych odsłonach serii. Podczas wędrówki przez kolejne pomieszczenia dowiemy się za to wielu ciekawych rzeczy, związanych z poprzednimi częściami sagi. Nowe dzieło Frictional Games od biedy można by nawet nazwać kontynuacją serii, aczkolwiek zdecydowanie lepiej brzmiałoby tutaj słowo „uzupełnienie”. Ot, rozwiązujemy zagadki, niejako przy okazji poznając kilka całkiem interesujących faktów.


Screeny z Penumbra: Requiem (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?