Nie ma co owijać w bawełnę - koncern Electronic Arts już dawno został spisany na straty. Wydawanie kolejnych kopanek, koszykówek czy innych piłek co rok, przy zmianie liczby w tytule, która to zazwyczaj okazywała się jedyną innowacją, daje do myślenia. Elektronicy męczą fanatyków rozmaitych serii, wytrzepując kapuche z ich kieszeni. Wszyscy myśleli, że tak już pozostanie. Nawet ja, który to jeszcze na dnie serca, tli malutką iskierkę uczucia i tęsknotę za Porsche 2000. Po tylu latach próśb, gróźb i błagań ze strony graczy, EA otrzepuje się jednak z komercyjnego kurzu, którym tak grubo obrosło i przypomina o starych, dobrych czasach, kiedy to panowało na rynku, nie jako największy legalny złodziej, ale jako mistrz w swoim fachu. Przecież oto jak Feniks z popiołów odradza się cykl FIFA, który zdawałoby się zdeptany przez japońskiego PES’a, znów sięga wyżyn grywalności. Jakiś czas temu renesans zatańczył na lodzie, w rewelacyjnym NHL. Teraz zaś, Panie i Panowie, przyszedł czas na coś innego. To nie kolejny odcięty kupon, czy zbierająca ostatnie siły seria. To całkowicie nowa marka. Obserwujemy narodziny nowego dzieła! Survival Horror? Zapomnijcie! Mamy nowy gatunek - Dead Space!
Niech was nie dziwi, że piszę takie herezje. Ci, którzy w najnowsze dzieło Electronic Arts grali, przyznają mi rację. To jest tak, jakby przedwojenne czerwone wino, przelać do nowej butelki. Niby treść podobna, ale jaka forma! Gra wyróżnia się wszystkim. Każdy jej element wyrasta ponad przeciętność. Każdy kolejny krok stawiany w kosmicznym pustkowiu, nie bójmy się tego powiedzieć, czyni nas lepszymi. Jednak wszystko po kolei. Wysłuchajcie wieszcza...
W czasach, gdy rozgrywa się niezwykła historia Isaaca Clarke’a, przestrzeń międzyplanetarna, dla naszej cywilizacji nie stanowi już nieosiągalnego marzenia. Wręcz przeciwnie. Wielkie górnicze korporacje, wykorzystując siłę tak zwanych „Globołamaczy”, eksploatują każdą napotkaną planetę, niszcząc ją przy tym doszczętnie. U.S.G. Ishimura był właśnie takim statkiem. Olbrzymia fregata, należąca do C.E.C., w jasno określonym celu, została zawieszona gdzieś nad Aeigs 7. Wszystko szło zgodnie z planem, gdyby nie nagłe wezwanie o pomoc, a potem głucha cisza. W stronę Ishimury, wysłana zostaje mała jednostka naprawcza, składająca się z niewielkiej załogi, a wśród niej, główny bohater tego jakże epickiego dramatu. Na czym polega niezwykłość Isaaca? Na jego zwyczajności. Clarke jest inżynierem, który ma zaradzić problemom z modułem łączności, co pobieżnie miało być przyczyną zerwania kontaktu. Zaraz po przybyciu na pokład, grupa zostaje zaatakowana i rozdzielona. Od tej pory, Isaac krząta się sam po mrocznych korytarzach, wypełnionych po brzegi fetorem gnijących ciał i ciszą, przecinaną zdławionymi krzykami, oraz tajemniczymi szeptami. Fabuła może wydawać się prosta, aczkolwiek taka nie jest. Jej korzenie wrastają znacznie głębiej, niż pozwalałaby na to kolejna historia o obcych. Nie chce zdradzać szczegółów, bo zepsułbym Ci, drogi czytelniku, niewiarygodną zabawę. Mogę jedynie dodać, iż na pokładzie Ishimury znajduje się dziewczyna Isaaca, którą ten próbuje za wszelką cenę uratować.
Brzmi banalnie, prawda? Jak powiadają:” Nie mów hop, przed zachodem słońca”. Z pewnością w głosie mogę orzec, iż wątek fabularny jest najlepszą stroną gry. Dla wprowadzenia zamętu, dodam, iż reszta produktu stoi na tym samym, wysokim, poziomie. Ale wracając; wątki przeplatają się, tworząc misterną sieć, którą co jakiś czas burzy jedna notatka czy też nagranie. Podobnie jak w osławionym BioShock, na pokładzie statku rozrzucone są informacje w postaci hologramów, które wyświetla kombinezon Isaaca. Z początku są to jedynie małe wskazówki, pomagające przetrwać. Im bardziej zagłębiamy się w cybernetyczne czeluści Ishimury, tak wiadomości - zarówno tekstowe, jak i dźwiękowe - nabierają rumieńców. Poświadczyć mogę, że nieraz traficie na moment, kiedy wasze idealnie poukładane domniemania posypią się jak domek z kart. Wszystko to zaś, za sprawą tylko jednej, krótkiej notateczki. Ogółem, właśnie to stanowi o sile fabularnej części produkcji. Ostania historia, która wywarła na mnie tak ogromne wrażenie, znalazła swoje miejsce w cieknących, podwodnych korytarzach Rapture.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler