Gra zachwycała mnie już od samego początku. Ale im dalej zagłębiałem się w słodziutki słoik rozgrywki, tym mocniej odnajdywałem gdzieś wśród mocy wrażeń swoiste deja vu. Nie dotyczy to lokacji, bo te zróżnicowane są tak, iż czasem ciężko uwierzyć wychodząc na zaśnieżoną, górską ścieżkę, że jeszcze chwilę temu opalaliśmy się w świetle zachodzącego, portowego słońca. Monotonia doczepiła się oponentów. Siekanych nagminnie parobków to nie dotyczy, bo jest ich parę rodzajów, a pokazywane w setkach raczej dają więcej satysfakcji, niż znudzenia. Rozchodzi się, proszę państwa, o Bossów. Tych jest kilku, lecz notorycznie się powtarzają. Z moich wyliczeń wychodzi około po trzy starcia na jednego grubego zwierza. Zalatuje mi to wyczerpanymi pomysłami, ale nie chcę osądzać, bo być może designerzy mieli stertę idei, ale zły „pieniądzodawca” nie zgodził się na umieszczenie ich w końcowej wersji. Cóż, ja tu nie jestem od dochodzenia błędów, tylko ich wytykania. Z działu „gameplay” to tyle. Przechodząc dalej...
Grafika i muzyka to poziom mniej więcej ten sam; bardzo, ale to bardzo wysoki. Można tutaj dostrzec ewidentną wyższość komputerów osobistych nad konsolami. Ostrość obrazu, wysoka rozdzielczość tekstur to rzeczy, których na konsolach nie uświadczymy. Silnik oferuje też pokłady detali, które wypełniają po brzegi każdą lokację. Szczególny podziw wzbudzają wykreowane postaci. Zarówno główne pionki opowieści czyli Nero i Dante, ale też wszystkie osobowości poboczne, jak i demony. Krótkie filmy przerywające rozgrywkę, napędzane silnikiem gry ogląda się z zapartym tchem(Panom szczególnie polecam przerywnik, ukazujący pierwsze spotkanie Nero i Glorii. Ciśnienie skacze!). Pod względem wizualnym produkcja imponuje. Tak też jest z dźwiękiem. Ciężkie gitarowe brzmienie uwydatnia doznania przyjmowane przez nasze oczy. Motyw występujący podczas otwierającej opowieść sceny też zapada w pamięć. Ogółem dźwięk wywiera duże wrażenie na odbiorcy. Przy głośnikach typu 5.1 czy dobrych słuchawkach efekt jest na prawdę rewelacyjny. Wszystkie te uderzenia, cięcia i wystrzały brzmią wspaniale.
Na koniec akapit najkrótszy, bo opisujący to co w grze nie wyszło. Wszystkich malkontentów muszę zawieść, gdyż produkcja słabych stron nie ma. Jedyne co może dotknąć, to sama „sieczka”, a raczej jej sporadyczność. Mnie osobiście brakowało momentów, gdzie na ekranie znajdowałoby się parędziesięciu przeciwników, a akcja byłaby tak chaotyczna, że prawie niezauważalna. W najnowszym Devil May Cry 4, atakowani jesteśmy mniejszymi podgrupami, z którymi radzić można sobie szybko i bezproblemowo. Na upartego, ten detal mogą zrekompensować pojedynki z Bossami, które dają ogrom frajdy i satysfakcji.
Genialna |
Grafika: Detale, modele postaci, lokacje. Wszystko dorównuje panującym dziś standardom. Do tego mamy ogółem lepszą jakoś obrazu niż konsolowcy, więc czego chcieć więcej? |
Genialny |
Dźwięk: Mocny rock i latające ciała. Połączenie idealne. Poza tym wszelkie dźwięk ze świata i lektorzy podkładający głos też dają radę. |
Genialna |
Grywalność: Bez precedensu! To co na konsoli i jeszcze więcej. Totalna sieczka! Zdarzą się i zagadki, które rozruszają nasze szare komórki. |
Genialne |
Pomysł i założenia: |
Genialna |
Interakcja i fizyka: |
Słowo na koniec: Bardzo pięknie! Fantastyczna konwersja, łatwo przyswajalne sterowanie, wspaniały wygląd. Jeśli jesteś fanem części trzeciej, zapomnij o niej. Przyszedł czas na rewolucję! |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler