The Club (PC)

ObserwujMam (38)Gram (9)Ukończone (7)Kupię (9)

The Club (PC) - recenzja gry


@ 18.05.2008, 00:00

Nieraz przyjść nam może obcować z grą, dającą się w końcowym rozrachunku opisać słowami „świetny pomysł, zmarnowany potencjał”. Są to zazwyczaj produkcje z założenia nowatorskie, nierzadko ambitne i wprowadzające pewną porcję świeżości, do reprezentowanego przez siebie gatunku.

Nieraz przyjść nam może obcować z grą, dającą się w końcowym rozrachunku opisać słowami „świetny pomysł, zmarnowany potencjał”. Są to zazwyczaj produkcje z założenia nowatorskie, nierzadko ambitne i wprowadzające pewną porcję świeżości, do reprezentowanego przez siebie gatunku. Wszelkiego rodzaju hybrydy, nie sprawdzone przez nikogo wcześniej, z całą masą zupełnie innowacyjnych rozwiązań, tak bardzo oczekiwanych przez chłonny rynek. Okazują się one niestety w rezultacie kolejnym teoretycznym hitem czy jedynie potencjalnym przebojem. Dlaczego we wstępie zawarte zostały tego rodzaju osobliwe oczywistości? Ano dlatego, że są one właściwie wszystkim tym, czego powinniśmy spodziewać się po recenzowanym poniżej programie. Wtórność, brak nowości i niezwykle drętwa forma ich przekazania, wybijają się tu na pierwszy plan, tworząc mało zachęcającą całość, nie pozbawioną jednocześnie swego rodzaju plusów. Doprawdy ciężko opisywać takimi słowy produkt, zapowiadający się przed premierą na jedną z lepszych tegorocznych propozycji. Nie uprzedzając jednak faktów, skupmy się na stopniowym wprowadzaniu was w klimat „klubu”.

Temat nielegalnych turniejów przewijał się w grach komputerowych już kilka razy. Czy ktoś z was pamięta jeszcze Devil Inside? Wcielaliśmy się w postać byłego gliniarza, biorącego udział w chorym teleturnieju, walcząc o przetrwanie w domu pełnym zombie i potworów. W Manhunt spotkaliśmy się z podobna sytuacją. Jeden koleś, mnóstwo przestępców, jak również psychopatów, wraz z całą gamą niemiłych rzeczy, które mogliśmy im zaaplikować. Ta gra pozwala odczuć to, że jesteśmy częścią jakichś wypaczonych ze wszelkiej moralności zawodów, prowadzonych przez sadystycznego reżysera. Dostawaliśmy nawet bonusy za widowiskowe egzekucje. Twórcy The Club wykorzystali ten temat. Oto mamy tajemniczy tytułowy klub, organizujący nielegalne zawody w różnych częściach świata, ku uciesze najbogatszych. Dostajemy do dyspozycji osiem postaci - najniebezpieczniejszych ludzi na ziemi. Dragov – rosyjski przestępca, Finn – zadłużony hazardzista, Renwick – twardy gliniarz z NYPD, Killen – wychowanek klubu, Nemo – żądny krwi psychopata, Adjo – afrykański gigant, Seager – amator sportów ekstremalnych i adrenaliny i wreszcie Kuro – Azjata o skradzionej tożsamości. Każdy z nich poza historią i wyglądem, odróżnia się także trzema podstawowymi cechami: siłą, wytrzymałością i szybkością. Jak na razie wygląda to nieźle prawda? Niestety rzeczywistość jest bolesna. Po pierwsze fabuła tak naprawdę nie istnieje. Wiemy, że jest sobie jakiś klub, pewni kolesie i na tym nasza wiedza się kończy. Po przejściu całej gry wszystkimi postaciami, nie jestem wam w stanie napisać dużo więcej ponad to, co już przeczytaliście. Szczerze mówiąc, więcej o historii dowiadujemy się z zapowiedzi producenta, niż z samej rozgrywki. Po ukończeniu ośmiu turniejów jesteśmy wynagradzani krótkimi animacjami „odsłaniającymi historię zawodników”. Filmiki te trwają po ok. 15 sekund i są żałosne, dla mnie mogłyby w ogóle nie istnieć – z lepszymi spotkałem się już jakieś 8 lat temu w Tekkenie 3. Bardziej spłycić linii fabularnej się już nie dało.

The Club (PC)

Jak już wspomniałem w grze występuje ośmiu wojaków. Mimo, iż posiadają oni odmienne statystyki, my tego praktycznie nie odczuwamy. Różnice są tak minimalne, że w ferworze walki jest nam totalnie obojętne kogo wybraliśmy, ponieważ postacie są jednakowo dobre. Niestety, podobnie jest również w przypadku uzbrojenia i lokacji. Turnieje rozgrywają się w ośmiu miejscach na ziemi i mimo, iż teoretycznie każda lokacja posiada własny specyficzny charakter, gra się w nich dokładnie tak samo. Żadna miejscówka nie wymaga od nas innego podejścia czy nawet nie zmusza do wyboru preferowanej broni, gdyż zawsze i wszędzie zabija się tak samo skutecznie. No, może w ostatnim zdaniu trochę przesadziłem. Jedyne co jest istotne przy wyborze broni, to zdecydowanie się na szybkostrzelny karabin maszynowy. Nieistotne jest jednak czy będziemy dzierżyć AK-47, M16 , MP5 czy Np. UZI. Nasza giwera musi być szybka, dlatego w praktyce z bazooki, pistoletów lub strzelb nie korzystamy. Asortyment znajdujący się na planszach jest tutaj powalający, choć dla mnie mógłby się właściwie skończyć na 2-3 pozycjach.


Screeny z The Club (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosNikoBelic   @   08:25, 21.08.2009
Opłaca sie za 20 zł kupię
0 kudosMicMus123456789   @   19:07, 28.01.2010
nie ma to jak odstrzelić parę łbów
0 kudosonetoe   @   22:01, 15.11.2010
Czasem tylko wk.... to latanie w kółko na czas, ale za to zrzeba się zwijac i to nieźle, a to znakomicie podnosi poziom adrenaliny tak pożądany przez większośc z graczy...