Misje rozpoczynamy na pokładzie samolotu. Kilkusekundowy lot kończy się zbliżeniem do wyjścia, oczekiwaniem na odpowiedniego koloru lampkę i następnie skokiem. Choć lot spadochronem trwa bardzo krótko, jest to jeden z najważniejszych elementów gry. Odpowiednie kierowanie lotem pozwala na wybranie właściwego miejsca lądowania, a co za tym idzie dogodnego punktu startowego naszej misji.
Autorzy postanowili wykorzystać ten fakt, nagradzając gracza za dobrze zrealizowane ewolucje powietrzne, zakończone w specjalnych punktach na mapie. Są one najczęściej ukryte gdzieś pośród dachów i wymagają sporej wprawy. Warto jednak ich szukać, bowiem lądowanie w nich, premiowane jest bonusami ułatwiającymi wypełnianie stojących przed nami zadań.
Dla graczy nie obeznanych z tematyką strzelanek zdecydowanie najlepszą pozycją startową są punkty oznaczone przez zielonego koloru flary. Są one stosunkowo słabo chronione, łatwo w nich wylądować i co najważniejsze ujść z życiem. Medal of Honor: Airborne nie ogranicza nas na szczęście do wspomnianych stref. Wylądować można wszędzie, a tylko od gracza zależy miejsce, na które się zdecyduje. Istnieje nawet opcja lądowania przy samym celu misji, należy się jednak wówczas przygotować na nacierających ze wszystkich stron żołnierzy wroga – obrona w punktach strategicznych jest znacznie mocniejsza, a ataki nieprzyjaciela zacieklejsze. Zdecydowanie łatwiej jest wylądować na obrzeżach i pchać się do przodu małymi krokami. Eliminujemy wówczas wrogów sukcesywnie, powoli oczyszczając sobie drogę. Mi osobiście najbardziej przypadły do gustu lądowania na dachach budynków ze strzelbą snajperską w ręce. Nie ma nic przyjemniejszego niż skakanie z jednego dachu na drugi i z odległości kilkudziesięciu metrów pakowanie ołowiem w zaskoczonych faszystów. Przyjemność z tej czynności jest dodatkowo powiększana dzięki systemowi rozwoju naszej postaci, o tym jednak za chwilę.
Każda mapa w grze wymaga wypełniania szeregu zadań. Mamy tutaj do czynienia z eliminowaniem oficerów, wysadzaniem składów z amunicją i pojemników z benzyną, zamienianiem w złom dział przeciwlotniczych, podbijaniem punktów kontrolnych oraz utrzymywaniem własnych pozycji. Zadania ogólnie są raczej standardowe i dobrze opracowane. Jeśli miałbym jednak na coś narzekać, to na brak epickich momentów, znanych wszystkim grającym w serię Call of Duty. Nic nie jest w stanie dostarczyć tylu emocji, co odpieranie setek oddziałów wroga w oczekiwaniu na posiłki. Moment kiedy one przybywają, a my jesteśmy krok od śmierci ciężko zapomnieć długo po ukończeniu zabawy. Zamknięte sztywno kampanie Airborne nie pozwalają na tego typu rozwiązania. Walki są tutaj mniej monumentalne i nieco ograniczone. Czujemy, że stanowimy część małej operacji, brakuje wrażenia uczestnictwa w prawdziwej wojnie!
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler