Crashday (PC)

ObserwujMam (206)Gram (76)Ukończone (31)Kupię (17)

Crashday (PC) - recenzja gry


@ 06.08.2007, 00:00
Marcin "Janek_wad" Janicki

Ryk silników, pisk opon, unoszący się w powietrzu zapach palonych gum i przede wszystkim ostra oraz bezpardonowa rywalizacja. Chcecie się poczuć jak prawdziwy kierowca? Nic prostszego, wystarczy odpalić pierwszą lepszą standardową ścigałkę i do dzieła.

Ryk silników, pisk opon, unoszący się w powietrzu zapach palonych gum i przede wszystkim ostra oraz bezpardonowa rywalizacja. Chcecie się poczuć jak prawdziwy kierowca? Nic prostszego, wystarczy odpalić pierwszą lepszą standardową ścigałkę i do dzieła. W mig cały świat WRC stanie przed Tobą otworem. A co powiecie na to, by nieco podrasować nasze bryki ? I nie chodzi mi tu bynajmniej o przyciemniane szyby, czy kolorowe neony. Ulepszone zestawy zderzeniowe oraz pancerne, szybkostrzelny minigun, czy w końcu wyrzutnia rakiet – zaczyna robić się coraz ciekawiej, nieprawdaż ? Cały ten stuff znajdziecie w najnowszej produkcji Moonbyte, zatytułowanej Crashday. Tutaj nie uświadczysz ducha fair- play, a kierowca zasiadający w samochodzie obok – gdy tylko będzie miał okazję – rozniesie Twój nowy pojazd w drobny mak. Do tej pory wśród tego typu tytułów niepodzielnie panowały nieco już podstarzałe: Carmageddon oraz Destruction Derby. Sprawdźmy więc, czy niemiecki pretendent okaże się na tyle dobry, by zepchnąć z tronu dotychczasowych mistrzów.

Crashday (PC)

Crashday to próba uczynienia gry wyścigowej jeszcze bardziej atrakcyjną i nieprzewidywalną. Żeby to osiągnąć, programiści z Moonbyte postanowili urozmaicić nieco tory i dosyć mocno dozbroić samochody, za których kierownicą zasiądzie gracz. Jeśli o te pierwsze idzie, w niczym nie przypominają one standardowych tras, znanych nam wszystkim chociażby z serii zawodów WRC. Mamy tutaj bowiem olbrzymią liczbę wszelkiej maści nierówności, pagórków, skoczni, ramp, czy w końcu ogromnych betonowych konstrukcji. Jak nietrudno się domyślić, dzięki wszystkim tym elementom będziemy w stanie wykonać niebotyczne wręcz skoki i niespotykane ewolucje kaskaderskie, na których widok szczena opadnie nawet i samemu Tony'emu Hawkowi. Ponadto, żeby osiągnąć cel misji, niejednokrotnie przysmażymy cztery litery tym najbardziej upierdliwym (czytaj: szczególnie tym, aktualnie jadącym na wyższej niż nasza pozycji) przeciwnikom. Przyznać trzeba, że na papierze wszystkie te założenia prezentują się dosyć okazale i wydają się być całkiem niezłym materiałem na dobrą grę. A jak to wszystko sprawdza się w praktyce?

Crashday (PC)

Gra wita nas całkiem przyjemnym i ciekawie zrealizowanym intrem, po którego oglądnięciu mój apetyt na kaskaderskie wyczyny wzrósł dosyć znacznie. Szczytową wartość osiągnął zaś tuż po wejściu do menu głównego. Do wyboru mamy bowiem cztery tryby rozgrywki, plus edytor torów oraz „przechowywalnię” powtórek. Sami przyznacie, że jak na produkcję stricte budżetową, to całkiem sporo. Podstawą jest oczywiście kariera, w czasie której będziemy osiągali kolejne stopnie kaskadersko- wyścigowego rzemiosła. Zaczynamy oczywiście jako nieobeznany w undergoundowym świecie żółtodziób, z policyjnym farfoclem w garażu. Szybko okazuje się jednak, iż ów padaka, po odpowiednim tuningu staje się całkiem niezłą bryką, mogącą nam posłużyć przez przynajmniej połowę rozgrywki. Skoro już przy pojazdach jesteśmy, dodać wypada, iż mamy ich w grze dwanaście. Od wymienionego powyżej radiowozu, przez golfo- podobne pospoliciaki, straszące już samym rozmiarem jeepy, aż po wozy niebiańsko szybkie, odstawiające wszystkich konkurentów już na starcie. Choć autorzy nie wysupłali kasy na licencję i auta nie posiadają swych prawdziwych nazw, są na tyle podobne do swych rzeczywistych odpowiedników, iż każdy fan motoryzacji nie powinien mieć problemów z rozpoznaniem konkretnych modeli. Wszystkie te cuda różnią się dosyć znacząco, nie tylko samym kształtem, kolorem (który zresztą możemy dowolnie zmieniać) i rozmiarem, lecz również parametrami. Przykładowo, zabójczo szybki The Judge będzie o wiele lepiej spisywał się w konkurencjach typowo szybkościowych. Ogormny The Wrecker przyda się za to, gdy będziemy musieli skopać tyłki kilku przeciwnikom. Jednocześnie nic nie stoi jednakże na przeszkodzie, by dokupić kilka elementów i zwiększyć nieco osiągi powolnego jak żółw motłocha. Apropo tuningu, podrasować możemy 12 podzespołów naszej bryki – od spojlerów zacząwszy, aż po zabójcze miniguny i podwójne wyrzutnie rakiet. Dostęp do kolejnych wozów uzyskujemy poprzez kolekcjonowanie punktów szacunku. Te z kolei zdobywamy, wygrywając kolejne zawody. Jak już wcześniej zaznaczyłem, kariera podzielona jest na stopnie, zwane tutaj grupami. Mamy ich całe trzy: Grupę Amatorów, Profesjonalistów oraz Finałową (w tym każda z nich dzieli się na dwa poziomy: A i B). Dostęp do kolejnych szczebli kaskaderskiej drabinki uzyskujemy po wygraniu czterech wyścigów niższej kategorii. Nietrudno więc policzyć, iż wszystkich zawodów mamy 24, a wliczając w to jeszcze 2 dodatkowe: zadanie wprowadzające oraz końcowa batalię, uzyskujemy całkiem niezłą liczbę dwudziestu sześciu wyścigów. Co ważne, tory różnią się od siebie i podczas gry raczej nie uświadczymy uczucia deja- vu. Przyznać trzeba, iż panowie z Moonbyte wykazali się sporą pomysłowością w tworzeniu konkurencji. Wystarczy popatrzeć na same ich nazwy, by dojść do wniosku, iż nie będzie czasu na nudę. Totalna demolka, kaskaderski show, utrzymaj flagę, wyścig, podaj bombę, jazda z bombą – w trybie kariery poznamy je aż nadto dobrze. Szczególnie emocjonujące są te ostatnie, gdzie naszym celem jest dojechanie do mety z tykającą na dachu bombą. Nie byłoby w tym jednakże nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, iż owa bomba aktywuje się po zwolnieniu do ustalonej prędkości granicznej, której wartość zwiększa się wraz z zaliczaniem kolejnych checkpointów. W „Podaj bombę” z kolei musimy tak manewrować samochodem, by zdobyć posiadany przez jednego z przeciwników ładunek wybuchowy i pozbyć się go przed upływem ustalonego czasu, niszcząc tym samym wóz wroga. Pozostałe konkurencje, takie jak choćby totalna demolka, czy kaskaderski show, są równie ciekawe. Latające wkoło rakiety, podniebne skoki i niesamowite ewolucje to w tym przypadku chleb powszedni. Niestety, owa mnogość konkurencji, samochodów i tras nie wystarcza na chociażby dwudniową rozgrywkę. Szkoda, bo karierę daje się ukończyć dosłownie w niecałe pięć godzin. Z drugiej strony jednak, jak na budżetówkę to i tak całkiem sporo. Poza tym, cóż z tego, że mamy naście całkowicie odmiennych samochodów, skoro do ukończenia głównego wątku fabularnego w zupełności wystarczają – nieco podrasowane oczywiście - te dwa najsłabsze. Co więcej, po wykonaniu wszystkich zadań dostajemy taką sumę pieniędzy, że spokojnie możemy wykupić zdecydowaną większość dostępnych pojazdów.


Screeny z Crashday (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?