W obronie naszej rodzimej planety Ziemi, przed najazdem obcych z kosmosu walczymy od bardzo dawna, a już na pewno w serii gier UFO. Począwszy od części pierwszej wydanej w roku 94, aż do dnia dzisiejszego… W prawdzie wersje powstałe w wieku XXI nie są produkowane już przez Microprose, ale wydanie Aftermach udowodniło, że nie tylko oni umieli robić jako-takie gry z kosmitami w roli głównej. Bezustanne ratowanie Ziemi staje się jednak czynnością monotonną, bo ile można robić to samo? Twórcy więc poszli teraz nieco w innym kierunku, a UFO: Afterlight niesie ze sobą sporą innowację.
Jaka to innowacja ? Otóż w końcu Reticulanci (bo tak nazwano złych przybyszów z kosmosu) w końcu spuścili nam łomot i przywłaszczyli sobie ukochaną Terre. Okazali się jednak dość miłosierni, bowiem nie dali wszystkim Ziemianom umrzeć – część z nich lata wokół ojczystej planety w kosmicznej bazie, a inny fragment populacji ludzkiej został wygnany na Marsa. No cóż, choć istotnie sytuacja nie daje wielkich perspektyw na przyszłość, to nadal istnieje cień nadziei, że rodzaj ludzki przetrwa, a nawet odbuduje swoją potęgę z dala od pierwotnego domu…
O ile celem głównym gry jest doprowadzenie Marsa do stanu podobnego Ziemi, to podczas zabawy wielokrotnie zauważymy elementy dodatkowej fabularyzacji. Przejawia się to poprzez częste rozmowy członków bazy Marsjańskiej, którzy informują nas o ważnych zdarzeniach (oczywiście tych bezpośrednio powiązanych ze scenariuszem), czy też nakierowują naszą grę na właściwe tory (rzecz jasna zostawiając nam przy tym dość dużo swobody działania). Mimo wszystko jednak, musimy się trzymać ich sugestii, jeśli chcemy grę ukończyć.
Rozgrywka, tak samo zresztą jak we wszystkich poprzednich odsłonach UFO, podzielona została na dwa etapy. W pierwszym, widzimy przed oczyma cały glob Marsjański. Podzielony on został na wiele różnych terytoriów (a’la seria Total War), które mamy pod kontrolą my, lub też są pod jurysdykcją innych nacji. Naszymi „Marsjańskimi współlokatorami” są tutaj pozostałości po tajemniczej rasie niegdyś zamieszkującej czerwoną planetę. Tymi „pozostałościami” nie są rzecz jasna ruiny, a różnorakie, inteligentne maszyny które będą toczyły z nami boje. Pojawią się także starzy napastnicy, Reticulanci. Z nimi jednak nie musimy koniecznie prowadzić wojen – mamy możliwość zawarcia sojuszu, dzięki któremu będziemy np. wymieniać się osiągnięciami technologii, czy też wspomożemy się militarnie w razie kłopotów.
Zdobyte przez nas terytoria (proces ten odbywa się poprzez wysyłanie w dane miejsce odpowiednich pojazdów, które go dostosowują do naszych potrzeb), dostarczać nam będą niezbędnych surowców. Kolonizowanie jest więc tutaj sprawą konieczną, jeśli chcemy rosnąć w potęgę i zwiększać swoje wpływy. Nie zawsze jednak wszystko jest łatwe i proste: niektóre terytoria są zajmowane przez wrogów, w związku z czym zdobyć je musimy siłą. Oponenci także nie są bierni: czasem wdzierają się na nasze włości i sprawiają nie lada kłopoty, a odpędzać musimy ich siłą. Wtedy to, gdy już dojdzie do potyczki, przenosimy się na ekran strategiczny, gdzie pokierujemy swoim oddziałem osobiście i spróbujemy przeciwnika pokonać. Zanim jednak wyruszymy w bój, musimy ustalić kto ma wchodzić w skład drużyny bojowej. Podstawą są rzecz jasna żołnierze, ale do naszego (maksymalnie ośmioosobowego) teamu, przyłączyć możemy np. naukowców, którzy odpowiednio spożytkują wiedzę zdobytą po pokonanych przeciwnikach. Po ustaleniu członków ekipy musimy jeszcze ich odpowiednio wyposażyć. Tutaj możliwości jest bardzo wiele: należy zdecydować jaki skafander mają nasi podopieczni przyodziać, ale najważniejsze jest tutaj uzbrojenie. Mamy go naprawdę wiele: różnego rodzaju broń palna, energetyczna, ręczna, granaty i wiele innych. Co ciekawsze, wcale nie muszą to być przedmioty wyprodukowane przez nas - mogą być to zdobycze technologiczne przejęte od obcych. Jak widzimy, na brak różnorodności w ekwipunku narzekać więc nie można. Samą potyczkę prowadzimy w czasie rzeczywistym, jednakże bardzo duże znaczenie ma tu aktywna pauza. Włącza się ona przy każdej ważnej sytuacji: a to podczas zlokalizowania wroga, czy to wtedy gdy któremuś z naszych podopiecznych grozi śmierć, czy też w momencie gdy kończy nam się amunicja. Rzecz jasna możemy te aktywną pauzę dopasować do naszych potrzeb, by nie uaktywniała się przy każdej dogodnej sytuacji, gdyż mogło by to być uciążliwe.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler